Część 6

3.1K 204 75
                                    

Erwin POV

Przy rzece na dole wodospadu zauważyłem białego dominatora.

- Carbo, myślisz, że to jego? - Powiedziałem wskazując brodą na samochód.

Spojrzał na auto i stwierdził:

- Chyba takim przyjechał na ślub Sana, nie myślałem, że to jego.

- Dobra, idziemy się rozejrzeć.

Było ciemno, ale ja się nie zrażałem. Na szczęście świecił księżyc, więc nie było całkowicie czarno. Wyciągnąłem latarkę i zacząłem przeczesywać oba brzegi rzeki. Nie widziałem nikogo. Poszedłem w górę rzeki i zacząłem się wspinać na górę.

- Tylko nie spadnij - zawołał z dołu Carbonara.

- Dam radę.

Wszedłem na górę i skierowałem się do początku wodospadu. Carbo podążał za mną. W końcu go zobaczyłem. Leżał na skale, a wokół niego znajdowało się kilka pustych butelek po alkoholu. Wyglądał jak siedem nieszczęść. Co ja gadam, jak co najmniej pięćdziesiąt. Zawsze ułożone włosy teraz były w okropnym nieładzie. Idealnie przystrzyżoną brodę zastąpił kilkudniowy zarost. Miał straszne wory pod oczami, jakby nie spał od kilkudziesięciu godzin. Pewnie tak było. Miał zamknięte oczy, ale oddychał miarowo, więc nic mu nie było.

Całe kurwa szczęście nic mu nie było! Poczułem ogromną ulgę. Szybko podszedłem i złapałem go za ramię lekko potrząsając.

- Grzesiu? - Zapytałem niepewnie.

Otworzył oczy i spojrzał na mnie. Chyba przez chwilę nie wiedział kim jestem, bo patrzył na mnie pytającym wzrokiem.

- Co ty tu do cholery robisz? - W końcu się odezwał.

Podniósł się do siadu. Jak na taką ilość alkoholu nieźle się trzymał. Musiał wypić je dawno temu, bo zachowywał się jak trzeźwy. W sumie jak z nim rozmawiałem kilkanaście minut temu to nie brzmiał na pijanego.

- Przyjechałem z tobą pogadać - odpowiedziałem na pytanie, jakby to było oczywiste.

- Ta, już to słyszałem, ale nie spodziewałem się, że jesteś taki uparty - odburknął.

- Jak czegoś chcę, to zawsze staram się to osiągnąć. Powinieneś mnie na tyle znać, żeby o tym wiedzieć - lekko się uśmiechnąłem do niego.

On nie odwzajemnił uśmiechu. Odwrócił wzrok na Carbo.

- A ty co tu robisz?

- Erwin mi kazał, to wsiadłem do samochodu.

- I tak się go słuchasz?

- Nie, po prostu chciałem mu pomóc cię szukać, bo chłop by sobie jeszcze krzywdę przy tym zrobił - odgryzł się Carbo.

Zapadła między nami cisza. Usiedliśmy oboje po obu stronach Montanhy. Nie do końca wiedziałem co powiedzieć, reszta też jakoś nie kwapiła się do rozmowy. Kuźwa, przecież zawsze umiałem z nim gadać, a teraz brakowało mi słów? Grzesiu wyglądał, jakby wyssano z niego całe życie, może to mnie w tym momencie onieśmielało.

- No, to co chcesz ode mnie? - W końcu Grzesiu przerwał ciszę. - Jak chcecie się ze mnie ponabijać i pochełpić, że udało wam się mnie wywalić z LSPD to proszę bardzo, macie mnie jak na widelcu - powiedział zrezygnowanym tonem.

Jezu, jak mnie irytuje to jego podejście. Czy on nie widzi ile możliwości mu to daje?

- Nikt nie chce cię jeszcze bardziej dobijać - odezwał się Carbo. - Erwin chciał z tobą tylko pogadać.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz