Część 30

3.7K 232 62
                                    


Erwin POV

W szpitalu w końcu odwiedziła mnie policja. Lekarz musiał ich poinformować o moim pobiciu. Oczywiście zeznałem, że nie wiem o co chodzi i nie mam zielonego pojęcia kto to zrobił.

Chłopaki mnie odwiedzali, a najwięcej ze mną siedział Grzesiu. Po tym jak go wyrzuciłem do domu, żeby się w końcu porządnie wyspał, wrócił i wyglądał o wiele zdrowiej. Okazywał mi troskę i zajmował czas, żeby mi się nie nudziło.

Martwiło mnie jedno, skąd Spadino wiedział, że to my. Staraliśmy się wszystko robić jak najbardziej anonimowo, ale albo mieliśmy kreta, albo był bardzo domyślny.

Gdy w końcu wyszedłem ze szpitala chciałem działać, ale Carbo ukrócił mój zapał i prawie siłą zaciągnął mnie do mojego mieszkania. Powiedział, że na razie mam jeszcze odpoczywać, a jutro weźmiemy się za robotę. A jak nie posłucham, to mi zrobią z Grzesiem z dupy jesień średniowiecza. Posłuchałem i zostawił mnie samego. Długo nie wytrzymałem w mieszkaniu, jakoś ściany nade mną mi ciążyły. Pewnie przez to, że długo siedziałem w szpitalnym pokoju. Postanowiłem się przewietrzyć. Nie wiem czemu, ale przyszedł mi do głowy dach, który Grzesiu kiedyś mi pokazał i na którym przepraszałem go za moje okropne czyny. Pojechałem tam i wspiąłem się na górę. Na zewnątrz było już ciemno i widok na miasto jak zawsze zaparł mi dech w piersi.

Ktoś do mnie zadzwonił. Nie chciało mi się z nikim gadać, ale wyjąłem telefon by zobaczyć kto to. Był to Grzesio, od razu odebrałem od niego.

- Halo - powiedziałem.

- No gdzie ty jesteś? Przyjechałem do ciebie, bo chciałem pogadać, a ciebie nie ma. Jak jesteś na jakiejś akcji...

- Nie jestem, poszedłem się tylko przewietrzyć.

- A to git git. Mogę dołączyć?

- Pewnie. Siedzę w naszym tajnym miejscu.

- Zaraz będę - miło, że od razu załapał, o które miejsce mi chodzi.

Siedziałem i czekałem aż przyjdzie. Moja misja odkochania się wciąż była fiaskiem, a ostatnie dni w szpitalu nie pomagały. Grzesiu dużo ze mną siedział i trzymał mnie często za rękę. Wywoływał przy tym palpitacje mojego serca. Nie to, że mi się nie podobało, ale sprawiał tym, że zakochiwałem się jeszcze bardziej. Widząc jego troskę o mnie, nie potrafiłem inaczej. Jakie to wszystko bez sensu.

W końcu zobaczyłem, że się zbliża.

- Czemu tu siedzisz sam? - Zagadał.

- Chciałem się przewietrzyć i pomyśleć w spokoju.

Usiadł obok mnie. Był dość blisko, tak że czułem jego perfumy. Pachniały świeżością. Zaciągnąłem się tym aromatem, a serce zabiło mi mocniej. Cóż, tylko tyle mi pozostało.

- Nad czym myślałeś?

- Ogólnie, o życiu.

- Dość głęboki temat.

- Po prostu... każdemu czasem przychodzą myśli nad jego sensem.

- Ja już dawno doszedłem do wniosku, że go po prostu nie ma. Niektórzy sami sobie go nadają, niektórzy szukają go w siłach wyższych, a inni w drugim człowieku.

- A ty, znalazłeś?

- Ja? Cóż, żyję z dnia na dzień i nie myślę o tym. Kiedyś byłem policjantem, teraz jestem kryminalistą, co nie ma sensu, a jednak tak jest. Dlatego się go nie doszukuję.

- Masz w sumie rację.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy i podziwialiśmy widok. W końcu Grzesiu się poruszył i obrócił w moją stronę.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz