Część 55

2.5K 153 54
                                    

Montanha POV

Obudziłem się następnego dnia nie do końca wyspany. Przez wczorajszą sytuację miałem trochę niespokojne sny. Lekko dotknąłem rany na wardze. Poczułem pod palcami strup i po dotyku stwierdziłem, że opuchlizna znacznie zmniejszyła się. Otworzyłem oczy, by zobaczyć, czy Erwin jeszcze śpi, ale nie było go w łóżku. Martwiłem się o niego. Widać było, że przejął się tą sprawą. Mam nadzieję, że nie winił się za to w żadnym stopniu.

Wstałem i poszedłem do salonu sprawdzić, czy go tam nie ma. Siedział na kanapie z podkulonymi nogami, o które oparł głowę. Gdy mnie usłyszał podniósł ją, by na mnie spojrzeć. Widziałem, że ma wory pod oczami, jakby nie spał całą noc.

- Hej misiu, czemu tu siedzisz? - Zapytałem.

- Hej. Nie mogłem spać, a nie chciałem cię obudzić wiercąc się w łóżku.

Usiadłem obok niego i złapałem go za rękę.

- Daj spokój, nic by się nie stało jeśli byś mnie obudził - zapewniłem go.

- Gadałem też z Kuiem. W skrócie okazało się, że to co Carbo się domyślił było prawdą. A najgorsze jest to, że osobiście poszła na policję. - Erwin westchnął. - Nie rozumiem co ona miała w głowie, że się posunęła do czegoś takiego.

Nie wiedziałem co na to powiedzieć. Kręciłem tylko kółka kciukiem na jego dłoni. On położył swoją głowę na moim ramieniu.

- Ja naprawdę nie chciałem bawić się jej uczuciami - wyżalił się po chwili. - Po prostu, wtedy było mi ciężko, gdy nasza relacja się pogorszyła i... dużo czasu z nią spędzałem, ale... - Na chwilę przerwał swoją wypowiedź. - Może faktycznie czegoś u niej szukałem, jakiegoś pocieszenia po tobie, ale czułem, że ona mi go nie da. Więc mimo tych spotkań nie dawałem jej żadnych nadziei, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo ona to odebrała w ten sposób.

- Erwin, nie możesz się winić za czyjeś uczucia.

- Nie winię się, tylko staram zrozumieć.

- Ciężko zrozumieć osobę, która dla chorej zemsty specjalnie wkopuje bliskich.

Erwin tylko westchnął.

- Spałeś w ogóle coś? - Zapytałem z troską.

- Ta, z 3 godziny.

- Co w ogóle się z nią stało?

- Kui powiedział, że kazał jej znikać z miasta, a jak się tylko pokaże, to już nie będzie tak łaskawy. Ale jaka jest prawda to wie tylko on i jego ludzie. Dia i chłopaki zostawili jemu decyzję, jako że to jego córka i odjechali zanim ją podjął. Mam nadzieję, że weźmie sobie to do serca, bo sam osobiście się jej pozbędę jak ją znów zobaczę.

- Erwin, daj temu spokój...

- Nie ma takiej opcji - wzburzył się i podniósł głowę, by na mnie spojrzeć. - Chciała cię w perfidny sposób oczernić i zniszczyć to co jest między nami i to w imię czego, jakiejś głupiej zazdrości. Nie wiem co ona sobie wyobrażała, że porzucę cię i rzucę się w jej ramiona w poszukiwaniu pocieszenia? To nie jest jakaś głupia książka, czy film w którym jest główną bohaterką! - Erwin oburzył się na dobre.

- Cóż, nie żebym był jakimś seksistą, ale kobiety nieraz są popierdolone.

- Kuźwa, my wszyscy w tej grupie jesteśmy w jakimś stopniu popierdoleni, ale zawsze się wspieramy i stoimy za sobą murem, a nie podkopujemy specjalnie dołki.

- Najważniejsze, że dowiedzieliśmy się prawdy i pozbyliśmy jej.

Uśmiechnąłem się do niego i pogładziłem jego policzek, by dodać mu otuchy. Na to on się pochylił i wtulił twarz w moją pierś. Objąłem go i przyciągnąłem bliżej siebie.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz