Część 60

2.5K 173 145
                                    

Montanha POV

Na całe szczęście nikt nas w kinie, ani poza nim nie porwał. Nawet przez kolejne dni było spokojnie. Spadino chyba na serio mi odpuścił. 

Alex już częściowo chodził o własnych siłach. Nawet zaczynał sobie przypominać coraz więcej. A ja wciąż chciałem się zemścić. Wciąż mnie mierziło, że Panacleti chodzi bezkarnie i myśli, że może trząść tym miastem i moim życiem.

Od policjantów nie miałem żadnych wieści. Hank wciąż mnie zapewniał, że Andrews pieczołowicie pracuje nad znalezieniem korumpów, w międzyczasie ogarniając jednostkę i inne jej problemy.

Zakshot z Erwinem na czele wciąż robili napady i niedługo mieli zamiar zrobić skok na Humane Labs. Ale wciąż nie mieli dobrych tropów, jedynie poszlaki. Wielkimi krokami zbliżały się też święta. Pastor chciał je spędzić z całym Zakshotem, jako jedna wielka rodzina, na co się zgodziłem. W sumie nie miałem innej. Alex nie był jakimś zwolennikiem świąt i powiedział, że wystarczy jak zjemy wspólny obiad w Wigilię.

***

Pewnego dnia tuż przed świętami siedzieliśmy w podziemiach Arcade, gdzie chłopaki znów omawiali jakiś napad. Coś mi się obiło o uszy słowo Pacific. Zatracenie Erwina nie pozwalało mu na odpuszczenie, pomimo posiadania pokaźnej sumy na koncie. Przebąkiwał też, żebym wziął udział, w końcu mu to obiecałem. Ale ja wciąż będąc niepewnym sytuacji z korumpem Spadino odmówiłem. Pastor to zaakceptował, ale powiedział, że mi nie odpuści.

W pewnym momencie zadzwonił mi telefon. Widząc, że to Hank, odszedłem od grupy, by nie przeszkadzać im w rozmowie.

- Cześć Hankusiu mój drogi - powiedziałem gdy odebrałem.

- Cześć Grzesiu - odpowiedział dość niemrawo. - Słuchaj mam ważną informację.

Aż mi serce zaczęło walić na jego słowa.

- No dawaj - zachęciłem go.

- Problem w High Commandzie został rozwiązany. Znaleźliśmy winnego i zostaną wyciągnięte konsekwencje.

- Naprawdę? Kto? - Zapytałem w szoku.

- Nie mogę ci powiedzieć przez telefon. To... kiedyś się spotkamy i ci powiem, ale na razie jest totalny rozpierdol i staramy się to wspólnie ogarnąć.

- Jasne, rozumiem. Dziękuję Hank za informację.

- Ta, trzymaj się. W kontakcie.

- No pa.

Rozłączyłem się i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Musiało być grubo, skoro Hank nawet nie miał czasu ze mną się spotkać.

W końcu dotarło do mnie, że policja jest wolna od korumpa Spadino, co oznaczało, że nie będzie miał wśród nich oczu i uszu. Ucieszyłem się niesamowicie.

- Kurwa, w końcu! - Wykrzyczałem na całe pomieszczenie.

- Nie drzyj tak tego ryja! - Krzyknął do mnie David.

- Grzechu, co jest? - Zapytał Carbo.

Podszedłem do nich, a morda mi się sama cieszyła.

- Właśnie dostałem informację, że policja znalazła korumpa Spadino i się go pozbyli - poinformowałem ich.

- Serio? Kto to był? - Zapytał Kui.

- Jeszcze nie wiem. Hank nie chciał mówić przez telefon, a na spotkanie nie ma czasu, bo mają rozpierdol.

- No to Pacific powinien nam pójść gładko - ucieszył się Erwin.

- To co Grzesiu, dasz się teraz namówić na napad? - Zapytał Carbo.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz