Część 24

2.8K 194 15
                                    


Montanha POV

Stało się, po raz pierwszy w swoim życiu byłem napastnikiem na napadzie na bank. Czułem się dziwnie będąc w środku zamiast na zewnątrz z policją. Ale mimo to, nie było to złe uczucie. Adrenalina buzowała w moich żyłach.

Podział był standardowy, Carbo miał prowadzić i "pilnował" zakładników, Erwin włamywał się do skarbca, a mnie wyznaczyli do negocjacji. Śmiesznie będzie być po drugiej stronie i negocjować z jednym z byłych pracowników. Ciekawe, która szuja będzie moim przeciwnikiem.

Zanim policja się zjechała i wyznaczyła negocjatora, Erwin zdążył włamać się do środka i zacząć wiercić skrytkę. Byłem z nim środku i zbierałem pieniądze.

- Teraz nie musiałem cię namawiać do pakowania gotówki - zaśmiał się pod nosem.

- Teraz sytuacja się zmieniła diametralnie.

Skończyliśmy swoje zadania i Erwin wyjął telefon.

- Chodź, wspólne selfie - zdjął swoją maskę w kształcie winogron.

- Tak bez masek?

- To tylko dla nas - też zdjąłem maskę. Moja była w kształcie cytryny.

Stanąłem obok niego.

- No chodź bliżej, ucina cię.

Przysunąłem się i stanąłem trochę za nim. Uniosłem rękę i zrobiłem mu nad głową "rogi". Uśmiechnąłem się zadziornie. Erwin zrobił zdjęcie.

- Ale z ciebie śmieszek, rzekłbym że taki podśmiechujek - powiedział ze śmiechem. Pokazałem mu środkowy palec. Czułem jak telefon zawibrował w kieszeni. Wyjąłem go i spojrzałem na przesłane smsem zdjęcie. Oboje się na nim uśmiechaliśmy, jakbyśmy byli parą przyjaciół na najlepszej wycieczce w naszych życiach i chcieli zachować wspomnienie na zawsze.

Schowałem telefon, ubraliśmy maski i wróciliśmy do Carbo. Policja się ociągała i nadal czekałem na drugą stronę. W końcu podszedł do nas Shelby. Nie pałałem do niego sympatią gdy byłem w policji, zresztą z wzajemnością i podejrzewam, że był jedną z osób, które mnie udupiły. Oj nie będzie miał lekko ze mną.

Negocjowaliśmy dość długo, żaden nie chciał dać za wygraną, a supervisor, którym był Martin, jeszcze bardziej utrudniał. Był bardzo twardym zawodnikiem.

- Tomeczku, radzę się pośpieszyć i porozmawiać ze swoim supervisorem, bo życie tych zakładników może się niedługo skończyć - powiedziałem dramatycznie. Miałem nadzieję, że dla lepszego efektu chłopaki będą do nich celować, ale Carbo sobie stał z boku i chyba myślał o niebieskich migdałach, a pastor patrzył się w telefon. No nieźli są. Chyba za dużo razy już siedzieli w banku, że tak sobie bimbali...

- Panie cytrynka, radzę być ostrożnym, gdyż to pana życie może się niedługo skończyć - odpowiedział mi Thomas.

- Te Shelby, nie fikaj, bo Pan Truskawa cię dojedzie! - Odpalił się Carbo. No w końcu.

- Prędzej ja cię dojadę, bandyto jeden! - Krzyknął do nas Martinek. Musiał się do nas przybliżyć, bo wcześniej stał w znacznej odległości. - Zaraz tam SWAT wjedzie i inaczej będziecie śpiewać.

- Dobra, panie supervisor, brak helki przez 2 minuty. To chyba jest akceptowalne dla was. - Podjąłem negocjacje bezpośrednio z Wolfem.

- Nie ma takiej opcji. Dałem wam wybór, radzę się szybko decydować.

Trochę było to nie na rękę. Mogliśmy pogrozić bardziej zakładnikom, ale patrząc na to jak policja ostatnimi czasy zrobiła się bardziej bezwzględna, to mogli na serio nam wjechać. Chociaż widziałem na zewnątrz Xandera i Wieczorka ubranych w normalne stroje, więc jednostki specjalne nie zostały jeszcze powołane. Cóż, nie można było wykluczyć, że to tylko przynęta. Podszedłem do Carbo i zacząłem z nim cicho rozmawiać.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz