Część 19

2.7K 214 34
                                    


Carbonara POV

- Mówisz serio? - Zapytałem z niedowierzaniem.

- Całkowicie - odparł spokojnie Kui. - Informacja z pierwszej ręki. Prosto z High Commandu.

- Grzesiu byłby na pewno zainteresowany tym.

- Chcesz mu powiedzieć?

- Może wtedy by przejrzał na oczy jaką mafią w mundurach jest policja i by do nas dołączył.

- Nie byłoby to w sumie złe. Chłop się marnował w policji. Tylko nie mów o tym nikomu poza pastorem. Nie chcę, żeby ta cenna informacja krążyła po mieście.

- No to jemu też nie powiem. - Zaśmialiśmy się oboje. - Myślę, że warto, żebyś ty z Montanhą pogadał. Nie wiem czy ze mną będzie chciał, a z Erwinem to już w ogóle.

- Coś się stało?

- To skomplikowane. W skrócie Grzesiu nie chce się z nim zadawać, bo stwierdził, że ma z tego same kłopoty.

- Kłopoty to on ma przez kogoś innego.

- I to mu trzeba uświadomić.

- Okej, zorganizuję spotkanie. Chcesz być przy tym?

- Pewnie.

- A pastor?

- Ma małe wakacje, na które go wysłałem. Na razie nie chcę go sprowadzać, niech sam wróci.

- Okej, dam ci znać kiedy i gdzie.

- Dobra.

Wyszedłem ze spotkania z Kuiem i skierowałem się do samochodu. Rozejrzałem się po okolicy, żeby zobaczyć, czy nikt nas nie podsłuchiwał, ale widziałem tylko ludzi Kuia, którzy nas pilnowali. Na pewno by nikogo nie przepuścili.

Informacja była gruba. Jeśli Grzesiu nie przejrzy na oczy, to już nie wiem co mogłoby mu zdjąć klapki z nich.


Montanha POV

Minęły trzy dni od spotkania z Erwinem. Dzwonił do mnie na następny dzień po rozmowie, ale konsekwentnie nie odbierałem. Obawiałem się, że moje postanowienie legnie w gruzach w momencie, gdy usłyszę jego głos. W końcu odpuścił i od tamtej pory nie starał się ze mną skontaktować.

Za to zadzwonił do mnie Kui. Kusił mnie, że ma dla mnie informacje o mojej locie. Byłem podejrzliwy, ale ciekawość wzięła górę. Wyznaczył spotkanie na polu naftowym. Nie powiem, przez głowę przeszła mi myśl, że już stamtąd nie odjadę, ale i tak postanowiłem pojechać.

Na miejscu widziałem chińskiego mąciciela oraz Carbonarę. W oddali stały trzy zamaskowane osoby. Nieźle. Zaparkowałem i sprawdziłem zapięcie w kaburze. Jeśli chcieli mnie odjebać, to nie dam się tak łatwo. Wysiadłem i podszedłem do Kuia.

- Witaj Montanha. Cieszę się, że przyjechałeś. - Powiedział.

- Cześć Grzesiu - przywitał mnie Carbo.

- Cześć - odpowiedziałem niepewnie.

- Tak jak cię zapewniałem, chcę tylko porozmawiać. Miejsce i ci ludzie z tyłu są tylko po to, aby nikt nam nie przeszkadzał i nie podsłuchiwał.

- Dobra sajgonka, mów co masz mi powiedzieć.

- Moment, najpierw się upewnię, że nie nagrywasz nas. Wiedz, że w niczym ci to nie pomoże.

- Nie jestem aż tak głupi.

- Carbo, przeszukaj go proszę.

Carbonara do mnie podszedł.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz