Część 62

2.2K 156 112
                                    

Montanha POV

Po świętach Kui mi obiecał, że poruszy swoje kontakty, by dowiedzieć się jak ma się Spadino i jak można by go podejść. Minęły trzy dni, a wciąż nie miałem od niego żadnych informacji. Myślę, że sajgonka nie chce mnie wystrychnąć na dudka, ale moje nadzieje na spokojnego Sylwestra powoli odchodziły w niepamięć. Aż Chińczyk nie zorganizował spotkania w podziemiach Arcade na dwa dni przed imprezą.

- Ogólnie sprawa ma się tak - zaczął Kui, gdy wszyscy byli już obecni. - Policja się nieźle uwzięła na makaroniarza i wystawiła za nim list gończy. Zebrało się na niego sporo białka i chcą go udupić. Nawet go złapali, ale jego pomagierzy go uwolnili i teraz ukrywa się.

- Nosz kurwa - powiedziałem zrezygnowany.

- Nie załamuj się tak prędko - kontynuował Chińczyk. - Dzięki wiedzy Carbo i kontaktom Dii wiemy gdzie.

- Spadino ma wybudowany dom na górze Gordo. To jest ta na wschód od góry Chilliad, po drugiej stronie autostrady - dodał Carbo.

- Landrynki zrobiły wywiad i faktycznie tam siedzi - kontynuował Kui. - A przynajmniej tak sądzimy, bo dom jest dobrze strzeżony.

- To jak się tam chcemy dostać? - Zapytałem.

- Skoro on ma armię, to my też zbierzemy swoją - powiedział Nico. - Jest nas całkiem sporo, więc powinniśmy ich rozwalić.

- Pamiętaj, że oni mają lepszą pozycję.

- Plan jest taki, że zaatakujemy z kilku stron, w tym z powietrza - powiedział Kui. Wyświetlił na tablicy satelitarne zdjęcie obszaru. Dom był ledwo widoczny, został specjalnie zbudowany, by wtapiał się w otoczenie. Chłop był nieźle przygotowany. Carbo musiał tam kiedyś być, skoro wiedział o jego istnieniu.

Patrząc na zdjęcie i topografię góry, aż mi sam z siebie rysował się w głowie plan. Szkolenie SWATowskie dawało o sobie teraz znać.

- Masz jakieś zdjęcia tego domu z zewnątrz? - Zapytałem Kuia.

- Mamy - odpowiedział Dia.

Oglądając fotki i rzuty satelitarne ułożyliśmy wspólnie plan szturmu. Czułem się, jakbym znów dowodził SWATem. Policja nie powinna go znaleźć, ale żeby nam go nie sprzątnęli sprzed nosa, to postanowiliśmy zaatakować dzisiaj w nocy. Połączone siły Zakshotu, Landrynek, Bałwanków i Jokerów, dające ok. 30 ludzi, powinny dać sobie radę. Mieliśmy też po naszej stronie efekt zaskoczenia.

Mimo to przez resztę dnia stresowałem się.

- Skarbie, coś ty taki spięty? - Zapytał mnie Erwin, gdy byliśmy w magazynie uzupełnić zapasy amunicji i mety.

- Może to głupie, ale stresuję się akcją. Powinienem być spokojny, w końcu nie pierwszy raz w życiu robię szturm, a jednak czuję niepokój.

Widziałem jak zastanawia się nad moją odpowiedzią. Podszedł do mnie i mnie przytulił, kładąc moją głowę na swoje ramię. Delikatnie mnie głaskał po włosach.

- Będzie dobrze, nie martw się - powiedział szepcząc mi do ucha.

Objąłem go i wtuliłem się w jego ciało. Chłonąłem przyjemny zapach perfum i starałem się odgonić złe myśli.

- Oby - odburknąłem w jego szyję.

- Trochę optymizmu. Jesteśmy uzbrojeni po zęby, mamy sporo ludzi i nie raz dokopaliśmy im, więc dziś też damy radę.

- Jak nie, będziemy musieli się ukryć.

- Jego wpływy naprawdę są coraz mniejsze. Ulani się od niego odwrócił, słyszałem, że Kozato też nie jest już do końca chętny na współpracę przez spinę z Małpą, w policji nie ma nikogo, Vagosi raczej nie przyjdą z odsieczą. Zostali mu tylko jego ludzie. Damy mu radę. Jak nie dziś, to niedługo.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz