Część 8

3.1K 194 47
                                    

Erwin POV

Zajechaliśmy na szpital. Nie czekając na Carbo wbiegłem do środka i zacząłem szukać jakiegoś lekarza. Zobaczyłem tego, który był przy Montanhie nad wodospadem.

- Co z nim? - Od razu zapytałem bez zbędnych uprzejmości.

- Ach, pan pastor. Żyje, ale jeszcze się nie obudził. Nic takiego mu się nie stało, jest tylko trochę poobijany, no i jest wycieńczony. Daliśmy mu kroplówkę oraz elektrolity i czekamy, aż się ocknie.

Ulżyło mi, że jest z nim wszystko w porządku. Jak się obudzi, to tak mu skopię tyłek, że się nie pozbiera!

- Panowie, muszę zapytać, gdyż byliście przy nim gdy to się stało. Czy podejrzewacie, że mogła to być próba samobójcza? - Pytanie lekarza zbiło mnie z tropu. Pewnie chcą mu zapewnić jakąś opiekę, albo poinformować odpowiednie osoby.

- Nie no co pan, siedzieliśmy sobie nad wodospadem rozmawiając i pijąc alkohol - zaczął mówić Carbonara. - Grzesiu niefortunnie się poślizgnął i poleciał. To był tylko nieszczęśliwy wypadek.

- W jego krwi są śladowe ilości alkoholu, nie był więc jakoś bardzo pijany.

- Wie pan jak to jest na kacu. Dalej się jest trochę nieświeżym.

Lekarz popatrzył na nas sceptycznie, ale nie naciskał dalej.

- Możemy do niego wejść? - Zapytałem.

- Właśnie do niego szedłem. Proszę poczekać, sprawdzę jaki jest jego stan i będą mogli panowie wejść.

Usiedliśmy na krzesłach w holu i czekaliśmy na lekarza. Chwilę go nie było i zaczynałem się niecierpliwić. A co jak coś mu się dzieje? Znowu zacząłem mieć czarne myśli. Kurde, czy ja mogę być bardziej optymistyczny? Nigdy nie miałem z tym problemów, a teraz od kilku godzin rysuję prawie same czarne scenariusze.

- I co, dalej go będziesz próbował przekonać do wstąpienia do zakonu? - Zapytał po chwili Carbo.

- Na razie, to trzeba go przekonać, żeby znowu się nie próbował zabić - odparłem.

- Może nie mów o tym tak głośno? Przed chwilą przekonywałem lekarza, że jednak nie chciał tego zrobić.

W tym momencie z sali wyszedł lekarz.

- Pan Montanha obudził się. Jest jeszcze słaby, ale nic mu już nie zagraża. - Widziałem lekkie zawahanie lekarza, jakby chciał coś powiedzieć, tylko nie wiedział co. - Porozmawiajcie z nim, tylko... delikatnie. - Dodał i oddalił się.

- Chyba go jednak nie przekonałeś - rzuciłem do Carbo i wszedłem do sali.

Leżał na łóżku i wyglądał jakby spał. Miał taką spokojną twarz. Gdy usłyszał moje kroki spojrzał na mnie. Serce mi się krajało gdy zobaczyłem te puste oczy, bez chęci do czegokolwiek. Grzesiu ewidentnie potrzebował z kimś pogadać, z kimś kto by mu pomógł. Nie wiedziałem, czy będę w stanie to zrobić, ale postanowiłem, że choć spróbuję.

Cała złość ze mnie uleciała, już nie chciałem mu skopać dupy. Chciałem tylko, żeby znów był pełen życia i żebyśmy znów mogli się słownie przepychać.

- No i co narobiłeś? - Zapytał Carbo przerywając ciszę.

Montanha spojrzał na niego nie wiedząc co powiedzieć. - Nic. - W końcu powiedział niepewnie.

- Rzucenie się w wodospad to jest nic? Erwin o mało się nie rzucił za tobą i oboje byście teraz pływali na dnie z rybkami. - Zarzucił mu Carbo.

Jestem nienormalny... albo zakochany | Morwin | Gregory x ErwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz