Stwierdziłam iż mam rozdział jeden do przodu to wam wystawię dziś rozdzialik!
Miłego czytania!Perspektywa Erwina
Dia dał mi wspaniały i szatański pomysł na zdobycie reputacji między wszystkimi organizacjami w tym mieście. Odpowiedź była praktycznie na wyciągnięcie ręki, ale nie wziąłem nawet tego pod uwagę, że miałem to totalnie centralnie przed nosem. Mój przyjaciel patrzył na mnie kątem oka, będąc ciekawym co wpadło do mojej głowy i jaki zły, a raczej dobry plan mam w zanadrzu do wykonania.
-Niech zgadnę na zakonie? - spytał jadąc w stronę miasta i kierował się w właśnie w to miejsce.
-Jakbyś czytał mi w myślach Dia! - zaśmiałem się, a na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech z delikatną nutą szaleństwa - Możliwe iż nie spodoba wam się wszystkim mój plan, ale to nam da bardzo dużo korzyści jeśli plan wypali i uda się wyjść z tego cało.
-No to jak najszybciej trzeba wrócić na zakon - stwierdził prowadząc samochód - i poinformować wszystkich?
-Już pisze do warstwy drugiej aby chłopaki byli na miejscu - powiedziałem i zacząłem pisać do Carbonary, Silnego i Sana oraz Doriana, że jest pilne spotkanie na zakonie.
-Więc będzie grubo?
-Tak, ale najpierw trzeba wymyślić jak zdobędziemy pieniądze i ile będzie trzeba złapać aby był ten okrągły milion i abyśmy my byli na plus.
-A nie będziemy na plusie gdy będziemy mieć po swojej stronie katarynkę?
-Tak czy siak nie będzie on wierny jednej grupie i będzie działał na kilka frontów aby on miał jak najlepiej - westchnąłem patrząc się na widoki za oknem, które sunęły bardzo szybko przez prędkość, którą się poruszaliśmy - Więc niby nie będziemy na plusie choćby się nam się tak wydawało. Jednak Kui to bardzo mądry mąciciel, który nie powinien nas wydać gdy dobrze rozegramy partię kart i wygramy wojnę.
-Będzie dobrze Erwin zarobimy wszystko i przejmiemy kontrolę nad miastem - zaśmiał się, a z jego ust nie schodził uśmiech - zaraz będziemy na miejscu.
-I dobrze trzeba rozwałkę zrobić na mieście - zaśmiałem się również, a po chwili wyszedłem z auta zamykając drzwi za sobą. Odetchnąłem świeżym powietrzem i popatrzyłem za Dią, który zamykał auto. Mimo iż parking należy do kościoła to nie znaczy, że ludzie nie kradną stąd aut. Skierowałem się do zakrystii i już chciałem otwierać drzwi kluczem, ale słysząc ze środka głosy po prostu popchnąłem drzwi do środka wiedząc, że będą one otwarte.
-No nareszcie! - usłyszałem Carbo, a po chwili tkwiłem w jego uścisku - Co wam tak długo zajął tu dojazd?
-Z okolic Paleto przyjechaliśmy - powiedział za mnie Dia.
-Co wy tam robiliście? - popatrzył na nas Silny, który siedział na kanapie.
-Właśnie - dodał San siedząc na krześle przy stoliku kawowym.
-Pastor stwierdził, że musi się przejść, ale nie skapnął się kiedy znalazł się tak daleko od miasta.
-Erwin porypało cię? - spytał Dorian, który spojrzał na mnie z wymalowanym szokiem na twarzy.
-No trochę tak gdyż po prostu zamyśliłem się nad naszą nieciekawą sytuacją - odpowiedziałem i przedostałem się do biurka aby zasiąść na swoim skórzanym fotelu. Gdy tylko usiadłem westchnąłem cicho patrząc się na swoich przyjaciół. Każdy z nich inaczej się zachowywał, każdy miał inne plany, każdy jednak trzymał się rodziny i planów związanych z nią.
CZYTASZ
W moim policyjnym sercu tylko mafia?
Jugendliteratur[Historia poprawiana z błędów Poprawione 38/130] ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕚𝕕𝕫𝕚𝕖 𝕥𝕒𝕜 𝕛𝕒𝕜 𝕞𝕪ś𝕝𝕚𝕞𝕪. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕡𝕣𝕫𝕪𝕛𝕒źń 𝕛𝕖𝕤𝕥 ł𝕒𝕥𝕨𝕒. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕞𝕠ż𝕟𝕒 𝕦𝕗𝕒ć 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕚𝕞. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒...