Wyjaśnienia?

1.2K 91 83
                                    

Nic więcej dodać i ująć! Miłego dzionka!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nic więcej dodać i ująć!
Miłego dzionka!

Perspektywa Erwina

Po tym jak Kui zadzwonił opuściłem mieszkanie Montanhy i zamknąłem je na dwa razy upewniając się czy na pewno zamknąłem poprawnie drzwi. Przypiąłem klucz do swoich kluczy i z trofeum opuściłem blok mieszkalny. Wcześniej zadzwoniłem do Carbo, który czekał już na mnie pod blokiem w którym zostawił mnie wczoraj.

-I jak było? - zapytał i spojrzał po chwili na mnie, a jego oczy zwęziły się widząc w moich rękach szampon. - Coś ty zajebał?

-Szampon do włosów - odparłem ze śmiechem.

-Mogłeś tyle rzeczy zajebać, a wziąłeś to?

-Tak wiesz jakie po tym włosy są?! - podekscytowałem się trochę za bardzo. Carbo nie dał mi jednak dokończyć, bo jego dłoń znalazła się w moich włosach, które roztrzepał na wszystkie strony świata.

-No, no miękkie - zaśmiał się i włączył się do ruchu drogowego - to co robiłeś oprócz spania z nim i kompania się oraz pewnie jedzenia?

-Weź spierdalaj - przewróciłem oczami gdyż na siłę starał mi coś upchnąć słownie. Niby było to poniekąd prawda jednak jego ton głosu brzmiał dziwnie gdy wymawiał to.

-Do Burgershota? - spytał na co kiwnąłem głową. Dalej czułem na sobie zapach perfum Monte przez to trochę mnie to rozpraszało gdyż naprawdę miał styl do ubierania się, do perfum i do wszystkiego aż zastanawiałem się czasami czy on na pewno istnieje gdyż cokolwiek robił to wyglądało profesjonalnie. Jednak był tak samo ludzki jak ja. Martwił się o ludzi i starał się im pomagać za cenę nawet swojego życia. Z jednej strony podziwiam za determinację z drugiej strony nienawidzę, bo jest psem. Duża sprzeczność o jednym człowieku. Długo jazda na restauracje nie trwała przez to bardzo szybko znaleźliśmy się na zapleczu. Ruszyłem do biura Kuia by omówić z nim coś co on chciał.

-Czego ode mnie chciałeś? - spytałem wchodząc do środka biura, zamykając za sobą drzwi.

-Siadaj - pokazał na fotel więc bez zbędnych słów usiadłem. -Zacznijmy od tego iż masz pilnować Montanhy gdy go tu wprowadzasz i najważniejsze mówić mi o tym!

-Ta, ta yhym coś jeszcze? - prychnąłem.

-Erwin to, że ty nie ukrywasz swoich ludzi przed psami i centralnie wiedzą kto jest w twoim zakonie nie znaczy tego iż ja wydam swoich!

-Przecież nie wyda nas Kui! - westchnąłem - Nie jest jak inni!

-To niby jaki jest w takim razie?

-Nie jest sprzedajną kurwą - powiedziałem i nie potrafiłem spojrzeć w oczy chińczykowi nawet nie wiem dlaczego.

-Erwin ja rozumiem, że kryjesz go, bo lubicie się jednak jesteśmy po dwóch stronach barykady. Nie istnieje coś takiego jak dobry pies! Musi mieć w tym jakąś motywacje aby tak bardzo zbliżyć się do was. Nie myślałeś o tym? 

W moim policyjnym sercu tylko mafia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz