Co tylko chcesz wiedzieć

1.1K 90 265
                                    

Witam serdecznie w sobotnim rozdziale!
Jakieś plany na dzisiejszy dzień?
Jeśli dobrze pójdzie to może dziś wleci jakiś oneshocik o który ktoś ładnie prosił i od razu mówię Babcia to nie jest to co myślisz!
Następny tydzień to dosyć ciekawy w rozdziały będzie!
Niestety muszę iść do sklepu, bo trzeba więc przepraszam z góry jak będą spóźnione odpowiedzi!

Życzę miłego dzionka wszystkim!

Perspektywa Erwina

Gdy padły słowa Capeli nie mogłem zrozumieć o co mu chodzi lecz gdy przez głowę przeszły wspomnienia z wcześniejszych godzin po zażyciu tych narkotyków. Zrozumiałem wszystko. Rozstrzelałem i zraniłem Grzesia, który znaczy dla mnie wszystko, ale narkotyki spowodowały zatracenie i nietrzeźwe myślenie. Upadłem na chodnik czując jak życie ze mnie ucieka. On mógł umrzeć gdy ja bawiłem się z chłopakami pieniędzmi z napadu. Jakie ja paskudztwo zrobiłem, a tego Grzesiu z pewnością mi już nie wybaczy wręcz mnie znienawidzi, bo prosił mnie o to abym tego nie robił lecz widząc mój wzrok, poddał się. Nie chciałem mu tego zrobić jednak jak widać wykonałem to z zimną krwią. Czułem się psychicznie zniszczony tym, że Monte mógł umrzeć. Lecz ciepłe dłonie Sana na moich plecach dały mi wsparcie, a ja niewiele myśląc rozpłakałem się w jego ramionach szukając pocieszenia. Obudziłem się w swoim mieszkaniu, ale bez Grzesia obok, a wczorajsza akcja wróciła do mojej pamięci powodując ból w sercu.

-Erwin - mogłem usłyszeć głos Sana, ale schowałem się bardziej w pościeli nie mając ochoty na nic tego dnia i następnego oraz wszystkich innych kolejnych poranków bez bruneta obok siebie.

-Erwin nie możesz się załamywać teraz - westchnął Dia - najważniejsze jest to, że żyje i to się liczy.

-Przecież zrozumie, że nie byłeś wtedy sobą - stwierdził San.

-Śniadanie mamy przygotowane no chodź jeść! - oznajmił mulat - Bracie nooo nie rób nam tego! Będzie przecież dobrze! Obudzi się i wybaczy ci ten czyn.

-Yhym - mruknąłem cicho i zerknąłem na nich wtulając się w poduszkę.

-Będzie dobrze - odparł San i podszedł do mnie - a teraz chodź idziemy jeść.

-Yhym - westchnąłem i wstałem niechętnie z łóżka, a po chwili byliśmy w kuchni.

-Możemy do niego pojechać jeśli chcesz - zasegurował Dia i podstawił mi talerz ze śniadaniem pod nos.

-Aale czy ja tam powinienem być?

-Jak się obudzi niech lepiej wie, że żałujesz niż aby nie wiedział, że żałujesz, a ucieczką nic nie osiągniesz - oznajmił San i sam jadł śniadanie.

-Chce - wyszeptałem wiedząc, że mają chłopaki rację i bałem się co będzie. Jednak Grzesiu mnie potrzebował. Szybko więc ogarnąłem się i znalazłem na terenie szpitala gdzie przed salą stał policjant.

-Do kogo panowie? - spytał.

-Do Gregorego Montanhy - powiedziałem patrząc się na mężczyznę, który nie wyglądał aby chciał mnie wpuścić do środka.

-525 do 01 - zgłosił na radiu.

-Co potrzebujesz Bummer? - odparł głos Pisiceli.

-Pastor chciałby dostać się do 05 wraz z dwójką mężczyzn.

-Wpuść ich oni nic mu nie zrobią - oznajmił.

-Przyjął - odpowiedział i ustąpił nam wejście - tylko nie hałasować, bo szef Montanha nie jest sam w sali.

-Dobrze - mruknąłem i wszedliśmy do środka sali.

-Hank kuzynku - odezwał się San i usiadł przy swojej rodzinie - co się stało?

W moim policyjnym sercu tylko mafia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz