Odpoczynek?

1.3K 96 201
                                    

Witam w sobotnim rozdziale!
Jak tam dzionek się zaczyna?
Jakieś plany na weekend?
Miłego dzionka!

Tak jak San mówił tak też było wszyscy czekali przed salą na nas. Na nosie miałem swoje okulary, które zakrywały moje zmęczenie.

-Miło, że zostałeś - uśmiechnął się Carbo na co odwzajemniłem jego uśmiech.

-Ktoś uświadomił mi, że powinienem tu by - odparłem i całym składem weszliśmy do sali gdzie leżał przypięty do maszyny monitorującej parametry życiowe szarowłosego mężczyzny. Stanęliśmy wokół jego łóżka natomiast ja stałem centralnie pośrodku.

-Co zróbmy z faktem, że ktoś odważył się podnieść rękę na pastora? - zapytał Dorian - Najchętniej wystrzelał bym jak kaczki!

-Spokojnie Lych - Dia chciał jakoś go uspokoić jednak z cichej pogawędki wystąpiła kłótnia.

-CISZA! - krzyknąłem mając dość ich wszystkich krzyków- Nie pomożemy w ten sposób Erwinowi. Mam pewne podejrzenia odnośnie tego kto to zrobił jednak nie róbmy nic pochopnie. Niech pastor wróci do zdrowia wtedy będziecie planować zemstę. Na razie skupcie się na swoich zadaniach!

-Dlaczego to ty nam rozkazujesz?! - oburzył się mężczyzna. -My musimy działać!

-Nie rozkazuje, a daje poradę - odrzekłem spokojnie - głupotą byłoby z twojej strony rzucić się na byle jaką grupę gangsterów. Narobisz więcej wrogów niż dotąd posiadacie.

-Grzesiu ma rację - poparł mnie Carbo. Wszyscy na mnie patrzyli, a ja opierałem się o ramę łóżka gdy zapadła między nami niezbyt przyjemna cisza.

-Nic nie jest Erwinowi? - do sali wpadła Heidi, a za nią Summer i Sky wraz z Kui'em.

-Wyliżę się z tego - powiedział San, a nowo przybyli spojrzeli na mój ubiór.

-Nie sądziłem panie Montanha, iż jest pan SWAT'owcem - odezwał się Kui wyraźnie zdziwiony.

-Dużo jeszcze o mnie nie wiecie - odparłem i spojrzałem na leżącego, nieprzytomnego Erwina. Chwile toczyła się rozmowa między wszystkimi jednak ja opierałem się o ramę i na nowo zastanawiałem się czy dobrze robię. Chociaż San upewniał mnie, że nic nie zmieni to co wybiorę. Lecz według nich przynależę do rodziny i w sumie czułem się wśród nich tak. Jednakże jeśli dalej będę z nimi bratać się to będzie moja zguba w jednostce LSPD. Z czasem ludzie zaczęli wychodzić gdyż życie się nie zatrzymało, a szło do przodu. Aż zostałem tylko ja i Dia w sali. Usiadłem na krześle i westchnąłem cicho. Nie zgłosiłem żadnego statusu, a radio wyłączyłem. Jedynie mój nadajnik działał i pokazywał gdzie jestem. Byłem zmęczony całym dniem poszukiwań i wszystkich emocji, które we mnie buzowały. Nie wiem kiedy nawet zasnąłem na tym krześle mając założone ręce na klatce piersiowej, a ciężka kamizelka utrudniała troszkę wzięcie oddechu. Jednak nie to się liczyło, liczyło się to aby Erwin się obudził i wszystko było z nim w porządku.

Perspektywa Dii

Poszukiwania trwały od później północy. Mafia i policja poszukiwała jednej osoby mimo, iż była ona karana to jednak to dalej człowiek, który potrzebuje naszej pomocy. Była już 6:00 jeden z bałwanków zamienił mnie w poszukiwaniach, ponieważ nie było nas dużo, ale też nie mogliśmy wszyscy od razu jednym razem szukać, bo nie wiadomo gdzie za podział się nasz szefitek. Mimo nerwów zasnąłem o 7 rano aby zebrać siłę na dalsze poszukiwania. Po czterech godzinach snu zadzwonił do mnie telefon. Od razu po budziłem się odbierając połączenie przychodzące.

-Macie coś ?! - zacząłem widząc iż to Montanha dzwoni.

-Jesteśmy na szpitalu Pillbox. Jest chyba operowany, ale nie wiem dokładnie. Będę czekać. - jego głos wydawał się być smutny jak i radosny chociaż może to przez zmęczenie, które przez niego przemawiało. Zadzwoniłem do Carbo mówiąc mają go i gdzie jest. Chłopak zaoferował, że pojedzie pode mnie, a ja będę mógł poinformować resztę. Oczywiście kolejnym był Kui, który udzielił swoich ludzi do poszukiwań, a oni zaczęli informować resztę. Dość szybko ubrałem się w czyste ciuchy i po chwili byłem z Nicollo na szpitalu szukając Montanhy. Kiedy go zauważyłem wyglądał jak 100 nieszczęść. Zmęczony, roztrzęsiony emocjonalnie oraz zmartwiony operacją Erwina. Sam bałem się o tego debila, bo jest dla mnie jak brat i nie wybaczył bym sobie tego, że tak źle, by się to skończyło. Porozmawiałem z Monte i musiałem przyznać mu, że ma cholerną rację odnośnie kolejnych naszych kroków. Powinniśmy poczekać aż Erwin się obudzi i powie nam tyle ile wie. Powoli zbieraliśmy się pod salą siedząc na krzesłach szpitalnych i czekaliśmy aż skończą go łatać. Nie powiem, ale Grzesiu potrafi zaskoczyć gdy tylko chce. Nie spodziewał się chyba nikt z nas, że odda do użytku swoją salę policyjną. Jeśli zostanie ranny to będzie siedzieć na sorze z idiotami. Wywieźli siwego więc wszyscy ruszyliśmy za lekarzami aby dowiedzieć się, która to sala, bo często są zmieniane i trzeba się odnajdować w tym wszystkim. Kontem oka zauważyłem, że Grzesiu stoi w jednym miejscu dlatego delikatnie wbiłem łokcia w żebra Sana, który popatrzył na mnie z oburzeniem, ale gdy zobaczył na to co pokazuje westchnął cicho.

W moim policyjnym sercu tylko mafia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz