Brawurowa jazda

1.2K 78 41
                                    

Rozdział dziś za jutro ponieważ nie będę zdolna wystawić!
Miłego dnia!

Perspektywa Erwina

Gdy zobaczyłem tych idiotów stojących w strojach z napadu aż zacząłem się gotować w środku ze złości. Na szczęście Montanha był wyrozumiały i poprosił aby zaprzestali celowania w jego auto z broni palnej gdy napisałem do Carbo aby opuścił broń to dopiero po chwili to zrobił. 01 przejechał obok nich i wykręcił na małym rondzie aby nie cofać na wstecznym. Starałem się jeszcze głupa zagrać iż nic nie wiem, ale jego wzrok powiedział mi wszystko, że on to po prostu już wie i nie ma sensu pogrążać się bardziej skoro stwierdził iż to co się dzieje po służbie to go nie interesuje, ale jakby był na służbie to już bym miał tu obstawę policji i nikt by mnie już nie uratowałby przed zdemaskowaniem. Gdy Monte odjechał popatrzyłem z mordem w oczach na chłopaków.

-Czy was pojebało do reszty?

-A skąd mieliśmy widzieć, że podjedziesz z psem?! - krzyknął również wkurwiony Carbo.

-Tyle razy była ustalona zasada, że po napadzie kurwa idziemy się przebierać! - warknąłem i westchnąłem po chwili.

-Nie było czasu, bo pod apartamentami policja jeździła - powiedział San.

-Cieszcie się, że Monte stwierdził, że nie będzie ingerować w to co się tu stało! - burknąłem niezadowolony - i do reszty was pojebało mierzyć do psa z pistoletu na zakonie! A gdyby któryś z was strzelił?

-Ale... - wtrąciłem się w słowa Nicollo.

-Był po służbie nie odkręcił by tego, że to strzały kontrolowane! A teraz wam dziękuję iż potwierdziliście mu iż to my zrobiliśmy ten napad! - wybuchnąłem, bo co innego miałem zrobić. Mogłem stracić znajomość przez nich z psem.

-Wybacz Erwin - wyszeptał ze skruchą San.

-No trudno... co się stało to się nie od stanie. Cieszcie się, że omówiłem z nim ten temat.

-W jakim sensie?

-Rozpoznał mnie na napadzie Carbo - westchnąłem - wiedział iż to ja napadłem na ten bank i, że ja za tym stałem jednak doszliśmy do wniosku, że będziemy rozdzielać pracę od życia prywatnego.

-Czyli on nie będę się na nas sprzedawał? - spytał zdziwiony San.

-Będzie o tym wiedział, ale nie użyje przeciwko nam tego aż nie będzie klarownych dowodów bądź nie wpadniemy sami - powiedziałem wchodząc do zakrystii, a mój telefon w kieszeni za wibrował więc go wyciągnąłem chcąc zobaczyć kto to - i mam numer do Grzesia - mruknąłem uśmiechając się do telefonu.

#Dzięki Grzesiu dobranoc#

-Co takiego napisał iż uśmiechasz się?

-Nic takiego, lepiej powiedźcie mi ile mamy z napad.

-Z 400tyś pieniędzy tak jak ostatnio - stwierdził San.

-Nie jest źle, ale przydałoby się trochę więcej - mruknąłem i zasiadłem na kanapie gdzie rozłożony był Grzesia kocyk.

-Planujesz coś jeszcze? - zapytał Nicollo.

-Zmianę samochodu - stwierdziłem uśmiechając się - na bardziej ciekawszy model na sobotnią imprezę.

-To jeszcze trochę czasu - stwierdził mój przyjaciel.

-No właśnie więc trochę czasu aby zebrać sumkę. Mamy 800 tyś z hakiem prawdopodobnie do miliona jeszcze trochę brakuje. Weźmy pod uwagę iż 200 tyś złotych mogą nam nie załatwić z policji więc trzeba się zabezpieczyć na wszelki wypadek.

W moim policyjnym sercu tylko mafia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz