Musiałem to zrobić

1.2K 88 278
                                    

Witam serdecznie wszystkich w wtorkowym rozdziale!
Niektórzy z was mogą pamiętać ten rozdział, bo wyszedł 13 marca przez przypadek :3 lecz skoro w końcu wyszedł mogę usunąć już informacje o nim.
Jak tam u was?
Jakieś plany na dziś?
Miłego dzionka!

Perspektywa Pisiceli

Czułem się bardzo źle względem Montanhy, że tak go traktuje, ale nie miałem wyboru gdyż podpadł Spadino. Jednak widząc go jak bardzo opiekuńczo traktuje Knucklesa, zrozumiałem swój pochopny błąd. Grzesiu mimo wszystkiego dba o wszystkich i, mimo bólu czy cierpienia nadal stoi twardo na nogach. Nie wiem czy cokolwiek go rusza, bo zwykle broni się słownie i jest wkurzony oraz zawiedziony, ale czy odczuwa inne emocje przy tym. Nie jestem nawet w stanie określić tego dobrze. Zastanawia mnie to czy Gregory ma tak bardzo odporną psychikę czy ukrywa emocje w sobie. Nie sądziłem, że jak wejdę sprawdzić co u Grzesia to Knuckles tak na mnie naskoczy i będzie tak agresywny wobec mnie. Jednak gdy 430 wtulił w siebie przestępce on nagle ucichł. Chciałem coś dodać od siebie jeszcze, ale widząc jego wzrok wolałem nie dodawać niczego więcej. Jeszcze nie widziałem jego w takiej wersji, ale chyba muszę przyznać rację Capeli. Między nimi coś jest więcej i chyba nawet tego już nie ukrywają skoro przy mnie okazywał czułość pastorowi. Może jednak błędem było mu kazać wybierać, bo teraz nie tylko on zdystansował się do mnie, ale i pastor zaczął być agresywny wobec mojej osoby.

-Odjebałeś Janek - usłyszałem głos Capeli.

-Dobrze wiesz, że nie chciałem - westchnąłem, bo wygląda na to, że i on zaczynie prawić mi morały o ostrożności.

-Wiem, ale trochę za agresywnie do tego podszedłeś! Grzesiu i tak ma problem z jedną raną, a teraz dodałeś mu kolejną szytą.

-Wiem i żałuje bardzo - westchnąłem ciężko.

-Pakujesz się do igla?

-Nie, Franek ma być zaraz po mnie - odparłem, a po chwili podjechał radiowóz.

-Franek już jest! - krzyknął z auta, a uśmiech sam pojawił mi się na ustach.

-Uważajcie na siebie! - mruknął Capela na co kiwnąłem głową i wsiadłem na miejsce pasażera obok kierowcy.

-To co na komendę i status 3? - spytał mój najdroższy przyjaciel.

-Tak - poparłem jego słowa i zapiąłem pasy bezpieczeństwa. Mimo iż byłem obecny w aucie to myśli wędrowały gdzieś indziej. Martwiłem się o to co chce zrobić Spadino i do czego on jest zdolny. Nie sądziłem, że go tutaj spotkam jednak teraz musiałem grać według jego woli oraz zasad, bo ma kilka haków na mnie, a posada 01 bardzo kusiła mnie od początku. Podjechaliśmy na komendę i na dolnym parkingu zostawiliśmy wiktorie. Noc miałem mieć wolną mimo iż mogłem dostać na imprezie po evencie to nie miałem ochoty gdyż wszyscy z PD wycofują się teraz aby nie przeszkadzać w zabawach. Pomimo iż zabawa kusiła mnie sobą to nie miałem jakoś siły na to. Nie byłem w sumie zmęczony fizycznie, ale psychicznie niszczyły mnie informacje, które chodziły mi po głowie. Zastanawiało mnie jeszcze to skąd Montanha wiedział o broni, którą wy nosiłem dla mafii. Nie byłem z tego zadowolony, ale nie miałem wyboru. Spadino szantażował mnie, ale z drugiej strony miałem też jakiś zysk z tego szantażu, bo nie tylko ja korzystałem, ale i on. Trochę relacja między nimi się zmieniła i traktujemy się czysto zawodowo, a nie jak szantażysta z ofiarą. Pamiętam ten dzień gdy on i ja spotkaliśmy się pierwszy raz na tamie. Było to gdzieś około początki września może koniec sierpnia.

-Witaj Pisicela - usłyszałem głos, którego nie chciałem więcej usłyszeć, ale nie dało się niestety. Panacleti stał patrząc się w jezioro, a księżyc oświetlał mrok, który nas otaczał. Na twarzy miał maskę, ale widziałem, że to on przez głos i postawę jego ciała.

W moim policyjnym sercu tylko mafia?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz