Delikatnie spóźniony o 14 minut wybaczcie!
Dużo ciekawych rzeczy tu będzie!
Miłego dzionka!-Monte...Monte! - słyszałem jak przez mgłę jak ktoś mnie wolał, ale nie chciałem się budzić z otoczki snu aż usłyszałem krzyk - MONTE!
-Cco jest?! - podniosłem się szybko siadając na czterech literach, ale nim mój wzrok przyzwyczaił się do padającego przez okno porannego światła złapałem się za głowę, która mocno mnie zabolała.
-Monte! - wskoczył na mnie czteroletni dzieciak, który uśmiechnięty był od ucha do ucha.
-Co się dzieje Marco? - spytałem się go i pogłaskałem po głowie, po jego puszystych trochę ciemniejszych włosach od moich.
-Mama woła abyś zszedł na dół na śniadanie! Poza tym wyglądałeś dość blado więc zacząłem się martwić - powiedział robiąc smutną minę.
-Nie nabierzesz mnie mały szatanie! - zacząłem go łaskotać, a jego dziecięcy śmiech rozbrzmiewał w pokoju. Na chwilę się rozkojarzyłem, a mały pomiot szatana zwany potocznie moim bratem uciekł przez otwarte drzwi. Ściągnąłem z siebie kołdrę i położyłem nogi na chłodnym panelu. Przez chwilę mnie zamroczyło, że widziałem czarne plamy przed oczami, a na moich rękach ujrzałem spływającą krew, ale kiedy otworzyłem na nowo oczy po tym jak je szybko zamknąłem, wszystko wyglądało jakby było w porządku.
-Dziwne - mruknąłem sam do siebie i podniosłem się na równe nogi schodząc z łóżka. Zaścieliłem je na szybko aby mama nie była zła o to, a na nogi ubrałem białe kapcie w czarne kropki. Miałem dziwne wrażenie iż to już raz się wydarzyło, ale może to przez mój dziwny sen. Wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę schodów na dolne piętro. Już na schodach można było wyczuć woń smażonych naleśników.
-Dzień dobry mamo - przywitałem się z rodzicielką, a przy stole zauważyłem mojego młodszego brata.
-Gregi synku ułożysz talerze na stole?
-Oczywiście - odparłem i podszedłem do suszarki, która była tuż obok umywalki. Wyciągnąłem cztery talerze i również tyle samo sztućców.
Spokojnym krokiem obszedłem cały stół nakrywając do niego na śniadanie. Po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz nawet nie wiem z jakiego powodu, ale starałem się olać mój stan gdyż po prostu go nie potrafiłem wytłumaczyć. Gdy nakryłem do stołu usiadłem na swoim miejscu i zacząłem zastanawiać się nad sensem mojego snu w którym byłem torturowany, a może to po prostu moja wyobraźnia przez oglądanie tych kryminalnych filmów późnymi wieczorami gdy powinienem już dawno spać. Moja matka czarnowłosa kobieta o gołębim sercu, która stara się nas wychowywać należycie mimo iż nasza rodzina miała dość interesujący i ciężki interes rodzinny. Tata brązowo włosy, przystojny mężczyzna o delikatnym zaroście. Głowa rodziny oraz firmy, którą nasza rodzina prowadzi od pokoleń. Właśnie przyszedł do domu przez przeszklone drzwi prowadzące na taras i podwórko.-Witam moją rodzinę - przywitał się delikatnie uśmiechając - uuu naleśniki!
-Siadaj, bo będę nakładać - powiedziała mama, a on jako głowa rodziny zasiadł na swoim standardowym miejscu czyli na środku stołu. Ja siedziałem po jego prawej natomiast mama po lewej stronie zaś mój młodszy brat koło brązowowłosej kobiety, którą włosy jak co dzień miała upięte w koka.
-Gregory chciałbym z tobą porozmawiać po śniadaniu - głos taty spowodował iz zerknąłem na niego i skinąłem głową na jego słowa.
-Czy ja też mogę iść z wami? - spytał Marco i uśmiechnął się do ojca gdy ja po prostu patrzyłem się w swoje śniadanie, grzebiąc w naleśnikach widelcem.
CZYTASZ
W moim policyjnym sercu tylko mafia?
Jugendliteratur[Historia poprawiana z błędów Poprawione 38/130] ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕚𝕕𝕫𝕚𝕖 𝕥𝕒𝕜 𝕛𝕒𝕜 𝕞𝕪ś𝕝𝕚𝕞𝕪. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕡𝕣𝕫𝕪𝕛𝕒źń 𝕛𝕖𝕤𝕥 ł𝕒𝕥𝕨𝕒. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕞𝕠ż𝕟𝕒 𝕦𝕗𝕒ć 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕚𝕞. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒...