Witam serdecznie wszystkich na sobotnim rozdziale!
Święta będą prze mocne z rozdziałami!
Co planujecie na weekend?
Miłego dzionka!Perspektywa Erwina
-Napisze - powiedziałem upewniając go o tym i z uśmiechnąłem się do niego otwierając drzwi od samochodu. Jednak kiedy moje ciało było poza autem postanowiłem zrobić coś głupiego więc wpakowałem się przodem do auta, a fotel był dla mnie podporą i zbliżyłem się do jego ust. Nie minęła chwila, a on delikatnie pogłębił nasz pocałunek. Nie powiem martwiłem się o niego, bo jechał na spotkanie nie wiadomo z kim, a on sam nie wyglądał na pewnego tego swojego informatora. Werbalnie chciałem pokazać, że się martwię i żeby uważał.
-Będziemy musieli późnej porozmawiać o naszej relacji - mruknął w moje usta na co on tylko się uśmiechnąłem uroczo do niego.
-Z przyjemnością - wyszeptałem i teraz mogłem spokojniej opuścić samochód w którym zostawiam buneta - uważaj na siebie Monte.
-Spokojna głowa Erwin - odpowiedział pewnie, a ja zamknąłem drzwi od strony pasażera. Moje elegy odjechało i spojrzałem na lokal, a w oknie mogłem zauważyć Cabro, który miał na ustach podejrzanie wielki uśmiech.
-Coś się stało? - spytałem nie pewnie wchodząc do środka.
-No tak co robiłeś z Montanhą, że tak nagle cofnąłeś się do środka? - padło pytanie o które właśnie się zacząłem bać, że padnie z jego ust.
-Chciałem mu powiedzieć, że napiszę gdy skończymy spotkanie - powiedziałem dosyć pewnym głosem, ale nie patrzyłem się na brata gdyż właśnie taką mieliśmy relacje między sobą. Był dla mnie jak brat wraz z Dią i Sanem. W sumie każdy z zakonu był dla mnie jak członek rodziny. Tej bliższej jak i tej dalszej.
-Oj tylko tyle? Ciesz się, że masz przyciemniane szyby w elegy! A właśnie! Dlaczego elegy i dlaczego nie ty prowadziłeś?
-Mam jeszcze problem z mocniejszymi ruchami do wykonania więc Monte mnie podwiózł, a ma też jakieś spotkanie z kimś to stwierdziłem, że będzie lepiej jak on będzie miał auto.
-Rozumiem - pokiwał głową i szedł za mną - ale już z tobą lepiej?
-Tak, jednak dalej no mam takie problemy z tymi dłońmi, a tak to w sumie jest git - odparłem zgodnie z prawdą i wszedłem na zaplecze przez kuchnię witając się z pracownikami fast fooda. Weszliśmy do biura gdzie przy pomocy Nicollo ściągnąłem kurtkę z siebie. Jeszcze w sumie nie widziałem aby w biurze Kuia był okrągły stół z krzesłami na którym już siedzieli chyba wszyscy. Usiadłem przy Sanie, a obok usiadł Nico. -Pierwszy raz widzę stół tutaj - stwierdziłem aby zagadać trochę towarzystwo.
-W sumie ja też - stwierdził San i uśmiechnął się do mnie - dobrze cię widzieć w jednym kawałku.
-Tak ja też się cieszę - odparłem i popatrzyłem po kilku ludzi ode mnie. - Tylko my mamy być?
-Jeszcze bałwanki mają zaraz się pojawić - oznajmił Lych.
-Okej - kiwnąłem głową, a do środka weszła trójka mężczyzn w maskach zaś za nimi sam mąciciel.
-Witam was dobrze, że wszyscy się pojawiliście! - przywitał się chińczyk i stanął przy wolnym miejscu - Mam kilka interesujących informacji, a do tego prośbę do twoich ludzi Erwin.
-Powiedz o co chodzi to powiem czy w to wchodzimy!
-Dobrze więc dostałem istotne informację o naszym statku, który za tydzień tego samego dnia przypłynie na doki do portu tutaj w naszym mieście. Nie jestem pewien o której dokładnie godzinie, ale możemy spodziewać się to gdzieś w wieczornej bądź nocnej porze. Towaru niestety nie oszacowałem co może znajdować się na pokładzie statku. Jednakże towar ma kosztować grubo ponad dwa miliony, więc przydałoby się przechwycić i spożytkować to na własną korzyść - Kui tłumaczył to co wiedział chociaż zaczęło mnie zastanawiać skąd on bierze te wszystkie informacje. Ja rozumiem, że ma informatorów, ale czy ci informatorzy nie sprzedają tego dalej. Tego nie można potwierdzić w żaden sposób, bo nie wiadomo kim są ci ludzie zaś mąciciel jest jebaną katarynką i potrafi rozmawiać przez telefon nawet 24 godziny.
CZYTASZ
W moim policyjnym sercu tylko mafia?
Teen Fiction[Historia poprawiana z błędów Poprawione 38/130] ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕚𝕕𝕫𝕚𝕖 𝕥𝕒𝕜 𝕛𝕒𝕜 𝕞𝕪ś𝕝𝕚𝕞𝕪. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕡𝕣𝕫𝕪𝕛𝕒źń 𝕛𝕖𝕤𝕥 ł𝕒𝕥𝕨𝕒. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕞𝕠ż𝕟𝕒 𝕦𝕗𝕒ć 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕚𝕞. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒...