Perspektywa Erwina
Przybyłem do miasta rodzinnego w którym spędziłem "wiele" lat, ale przez swoje złe czyny musiałem wyjechać z miasta porzucając wszystko. Wszedłem na drogę Bożą gdzie Bóg prowadził mnie ku zbawieniu. Przez kilka lat odbywałem pokutę swą, a powracając do miasta miałem otrzymać swój zakon aby rozprzestrzeniać słowo Boże i nawracać grzeszników. Oczywiście to wszystko było tylko wielkim jedynym planem, gdzie miałem na nowo odrodzić moją rodzinę jeśli mi się to uda. Jednak najpierw musiałem stworzyć warstwę drugą i pierwszą aby oddzielić bycie pastorem od życia przysłowiowego gangusa. Lecz na spokojnie musiałem to wszystko zrobić i przede wszystkim nic na siłę oraz za szybko. Gdyż na początek musiałem rozeznać się w terenie, którego nie widziałem przez kilka dobrych lat i nie wiedziałem czy pamiętam jeszcze to wszystko tak dobrze. Wychodząc z mieszkania na apartamentowcu w którym miałem wykupiony apartament nagle wpadłem na mężczyznę, który wydawał się dziwnie znajomy, ale nie potrafiłem sobie przypomnieć kim był. Jednak w oczy wpadło mi jego niespotykany fryz, który był dredami związanymi w kucyka.
-Dia? - zapytałem zaskoczony nagłym spotkaniem z mężczyzną, którego nie wiedziałem nie wiem ile czasu.
-Erwin? - spojrzał na mnie jakby zobaczył przed sobą ducha - Nie wierzę myślałem, że nie żyjesz!
-Jak widzisz żyje i mam się znakomicie!
-W co ty jesteś ubrany? - zmarszczył brwi przyglądając mi się uważniej.
-W swój strój - odparłem nie rozumiejąc, dlaczego tak na mnie patrzy.
-Z koloratką?
-No tak, bo jestem pastorem.
-Pierdolisz? - wydawał się na mocno zaskoczonego.
-Nie - uśmiechałem się pewny siebie i dłonią zgarnąłem włosy do tyłu.
-Czyli nici z? - popatrzył się na mnie wymownie.
-Chodź wyjdźmy z apartamentowca nie chce na razie żadnych takich dziwnych plotek o mnie - powiedziałem spokojnie i ruszyłem do wyjścia nie patrząc się nawet w tył aby upewnić się czy ciemnoskóry za mną idzie. - Masz samochód?
-Jasne, że mam dlaczego nie miałabym go mieć?
-Pytam tylko - odrzekłem.
-Od kiedy wróciłeś na stare śmieci? - zrobił cudzysłów z palców przy ostatnich dwóch słowach
-Wczoraj wieczorem przybyłem z powrotem do miasta - zaśmiałem się cicho i teraz to ja szedłem za dość dobrze zbudowanym przyjacielem, który ubrany był w graniak. - A ty co tak od strojony?
-A miałem iść szukać pracy, ale skoro wróciłeś to raczej nie będzie potrzebne - wyciągnął kluczyki z marynarki i przycisnął przycisk, a czarne Bravado oznajmiło cichym piskiem iż zostało otworzone - Gdzie cię zawieść?
-Do kościoła. Zaraz ci dam GPS'a - stwierdziłem i ustawiłem odpowiednie miejsce gdy tylko wsiedliśmy do samochodu.
-Więc panie księdzu, co masz zamiar robić?
-Nie jestem księdzem, a pastorem to się różni, bo mogę mieć babę - rzekłem i zaśmiałem się przy okazji.
-No tak jak zwykle potrafisz się ustawić. Więc jakie plany?
-Warstwa pierwsza, warstwa druga i na nowo tworzymy rodzinę!!! - krzyknąłem - Plan jest wystarczy odpowiednio wszystko dobrze zrobić, a nikt nie będzie posądzał zakon o rzeczy, które robiliśmy za młodu!
-Czyli wracamy do zabawy z policją i wszystkim co najlepsze?
-Tak Dia! Zakon Błędnej Ciszy opanuje miasto jak za starych czasów pewna organizacja!
CZYTASZ
W moim policyjnym sercu tylko mafia?
Fiksi Remaja[Historia poprawiana z błędów Poprawione 38/130] ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕚𝕕𝕫𝕚𝕖 𝕥𝕒𝕜 𝕛𝕒𝕜 𝕞𝕪ś𝕝𝕚𝕞𝕪. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕡𝕣𝕫𝕪𝕛𝕒źń 𝕛𝕖𝕤𝕥 ł𝕒𝕥𝕨𝕒. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕞𝕠ż𝕟𝕒 𝕦𝕗𝕒ć 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕚𝕞. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒...