Witam serdecznie wszystkich w nowym roku!
Miłego czytania!Perspektywa Montanhy
Rozmowa z Pastorem była dość intrygująca gdyż raz zachowywał się miło, a czasem po prostu pojechał sarkazmem. Jednakże nie przeszkadzało mi to jak dokładnie się zachowuje gdyż patrząc na niego widziałem werbę, której mi brakowało do tego co ja robię. Jednakże gdy tylko skończyliśmy jeść była około 5:20 co oznacza, że do 7 godziny jeszcze trochę zostało nam czasu. Jednak kawa dobrze na mnie wpłynęła, ponieważ czułem otrzeźwienie w swoim organizmie. W zeznaniach, które miałem w głowie od Erwina coś mi się jednak nie zgadzało. Mimo iż mówił prawdę gdzieś był haczyk, którego nie byłem w stanie wyłowić czy też wypatrzeć.
-Pastorku - zacząłem i zerknąłem na niego kątem oka gdyż zauważyłem iż mój towarzysz nie lubi jak się go olewa gdy się z nim rozmawia.
-Tak? - spojrzał na mnie.
-To co powiesz mi prawdę odnośnie twojej wyprawy do kościółka w lesie? Ponieważ gdzieś mi coś mącisz w swoich zeznaniach - stwierdziłem i uważnie obserwowałem jego postawę, która z wyluzowanej delikatnie się spięła.
-Ale ja nic nie mące. Monte powiedziałem tak jak było i miało być.
-Jednak wiem, że okłamujesz mnie w czymś. Jestem wyczulony na kłamstwa i wiem kiedy człowiek kłamie. Zapamiętaj sobie to na przyszłość Erwin. Zaufanie jest czymś co można szybko zdobyć, ale i też szybko stracić - rzekłem ostrzegając go w ten sposób, że lepiej aby uważał na słowa i pracował przy mnie bez kłamstw jeśli chce ze mną się zadawać.
-Dobrze zrozumiałem twoją aluzję - odparł i przewrócił oczami - postaram ci się nie wyłożyć z kłamstwami - dodał i uśmiechnął się szatańsko, jakby było by to jakieś wyzwanie kto pierwszy zauważy, że druga osoba tak naprawdę kłamie.
-Jesteś niemożliwy jak na księdza - mruknąłem po chwili ciszy między nami w radiowozie.
-Jestem pastorem! Głoszę wolę Bożą, ale nie trzyma mnie celibat i inne księdzowe rzeczy - prychnął widocznie zdenerwowany.
-Nie lubisz raczej jak ktoś myli cię z księdzem, ale nie ułatwiasz tego mając koloratkę pod szyją!
-A jak inaczej mam chodzić? - westchnął przecierając palcami nasadę nosa - Nie chodzę przecież w sutannie tylko w koszuli i spodniach. Mam jeszcze z tyłu napisać wielkimi literami jestem pastorem?
-Lepiej by pasowało jestem czymś pośrodku księdza, a człowieka - dałem własną propozycję i zaśmiałem się z śmiesznej miny pastora, którą zrobił.
-Zajebiście zabawne Monte - prychnął, ale to było bardziej prychnięcie, ale wyczułem to z nutką śmiechu niż w sensie obrażenia na mnie.
-No proszę przekleństwo! Będzie trzeba się poskarżyć komuś na twój język - od gryzłem mu słownie, bo nie za przeczę iż nasze przepychanki słowne mnie bawiły.
-Oj uważaj abym twojego nie dał w ofierze na ołtarzu - pokazał mi język zadowolony z siebie iż wygrał tą potyczkę, bo nie byłem w stanie nic innego wymyśleć aby mu dogryźć.
-Dobra zwyciężyłeś - prychnąłem i nareszcie wyjechaliśmy do miasta - 01 do jednostek czy coś się dzieje? - zapytałem na radiu, ponieważ nie chciałem aby Erwin też za dużo słyszał z rozmów na nim.
-10-3 - odpowiedział mi głos na radiu - od 20 minut jest spokój na mieście, a szef gdzie jest?
-Jestem niedaleko molo - odparłem przez radio - i będę krążyć w okolicach.
CZYTASZ
W moim policyjnym sercu tylko mafia?
أدب المراهقين[Historia poprawiana z błędów Poprawione 38/130] ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕚𝕕𝕫𝕚𝕖 𝕥𝕒𝕜 𝕛𝕒𝕜 𝕞𝕪ś𝕝𝕚𝕞𝕪. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕡𝕣𝕫𝕪𝕛𝕒źń 𝕛𝕖𝕤𝕥 ł𝕒𝕥𝕨𝕒. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕞𝕠ż𝕟𝕒 𝕦𝕗𝕒ć 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕚𝕞. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒...