Sobotni rozdział!
Kto jest ciekawy czy Monte wybaczy?
Miłego dzionka!Perspektywa Erwina
Po tym jak Capela do mnie zadzwonił wstałem z kanapy u Sana w domu i poszedłem do łazienki aby opróżnić pęcherz, który zaczął mnie cisnąć. Ponieważ od wczoraj nie miałem okazji się wysikać mimo iż w celach są toalety to jednak nie czułem się tam bezpiecznie. Gdy tylko się trochę ogarnąłem, wbiłem do pokoju Sana.
-San kurwa wstawaj! - krzyknąłem i pomasowałem się po karku gdyż bolał mnie przez niewygodne położenie na kanapie.
-Co jest? - mruknął senie aż trochę żal mi się go zrobiło, że niestety muszę go obudzić.
-Dostałem informację od naszego informatora, dziś punkt dwudziesta jubiler - oznajmiłem mu co mamy dziś robić.
-Jubiler? - spytał podnosząc się z łóżka i przecierając oczy by się obudzić, ale wstał powoli z łóżka.
-Tak - potwierdziłem skinięciem głowy, a mężczyzna przeszedł obok mnie.
-Dlaczego właśnie jubiler?
-Bo w sumie tak zadecydowałem poza tym pieniądze się nam przydadzą - powiedziałem, ale w sumie sam nie wiedziałem dlaczego to właśnie Capela wybrał jubilera.
-Dobra jaki główny plan i ukryta intencja w tym?
-Chce porozmawiać z Monte będzie on negocjatorem na tym jubilerze. Ja wezmę stronę negocjatora od naszej strony - rzekłem nie chcąc go w sumie kłamać.
-Właśnie tak czułem - wszedł do toalety, ściągnął spodnie i zaczął lać do klozetu. Natomiast ja po prostu oparłem się o framugę gdzie powinny być drzwi, ale ich nie było co było trochę dziwne lecz to łazienka należąca do jego pokoju. - przyznaj się w końcu, że on cię interesuję.
-W jakim sensie? - zapytałem nie rozumiejąc tego co mówi do mnie gdy po prostu patrzyłem na niego mimo iż załatwiał swoje sprawy.
-Oj dobrze wiesz w jakim sensie Erwin - uśmiechnął się do mnie i schował swoją fajkę do bokserek.
-Nie wiem - odparłem uciekając wzrokiem w bok.
-Udawaj, udawaj - zaśmiał się i zaczął myć ręce gdy ja zacząłem zastanawiać się o czym on może myśleć.
-San o czym ty mówisz?
-Zaczął byś myśleć - odparł na moje pytanie i wyszedł z pomieszczenia więc ruszyłem za nim.
-Myślę i to dużo - mruknąłem - jednak mam na w głowie teraz to aby ułożyć plan jubilera.
-Weź pod uwagę jak pogadasz z nim? Przy wszystkich policjantach przyznasz się do błędu i skrzywdzenia go?
-W sumie... racja to czysta głupota - przyznałem mu rację i usiadłem przy wysepce w kuchni, spuszczając głowę w dół.
-No właśnie, która godzina?
-Będzie aktualnie trzynasta trzydzieści - podałem godzinę przyjacielowi gdyż spojrzałem na telefon.
-Chcesz coś do jedzenia? - zapytał, a ja właśnie zauważyłem jak zerkał do lodówki.
-Nie nie trzeba i tak będę musiał dostać się na zakon - odpowiedziałem nie chcąc dodawać mu obowiązków.
-Może zrobić spotkanie u mnie skoro już tu jesteś? Robimy w sumie na zakonie, bo tam najczęściej przebywasz.
-Możesz mieć rację - potwierdziłem jego słowa gdyż przebywam tam naprawdę dużo czasu - to piszę do chłopaków aby się zjawili za pół godziny?
CZYTASZ
W moim policyjnym sercu tylko mafia?
Teen Fiction[Historia poprawiana z błędów Poprawione 38/130] ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕚𝕕𝕫𝕚𝕖 𝕥𝕒𝕜 𝕛𝕒𝕜 𝕞𝕪ś𝕝𝕚𝕞𝕪. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕡𝕣𝕫𝕪𝕛𝕒źń 𝕛𝕖𝕤𝕥 ł𝕒𝕥𝕨𝕒. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕞𝕠ż𝕟𝕒 𝕦𝕗𝕒ć 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕚𝕞. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒...