O kurwica rozdział?
Nie spodziewaliście się tego!
Miłego dzionka!Perspektywa Montanhy
Za bardzo za patrzyłem się w oczy pastora i za późno zareagowałem na to, że ukradł mi mój drugi koc z moich rąk.
-Ty chuju! Oddawaj koc! -krzyknąłem za nim wiedząc, że nie odda mi go, ale z jego strony usłyszałem tylko barwny i radosnych śmiech oraz krzyk aby to San jechał. Capela również się zaśmiał i pokiwał głową na boki gdy ja z rozłożonymi rękami stałem na drodze patrząc się na to jak odjeżdżają. Jednakże uśmiech sam wszedł mi na usta i nie chciał zniknąć.
-No no Grzesiu i co teraz?
-Odnajdę swój koc! - odpowiedziałem wypinając klatkę piersiową i wróciłem na chodnik aby nic mnie jednak nie przejechało.
-Nie rozumiem waszej relacji - powiedział i popatrzył na mnie z widocznym delikatnym uśmiechem w kącikach ust - chodź jedziemy na patrol!
-Sam chciałbym ją poznać - westchnąłem i ruszyłem za Dante, który dość dobrze wyglądał w mundurze, który dobrze na nim leżał. Dość szybko jednak wyrzuciłem tą myśl z głowy. Mimo iż miałem kiedyś kobietę to jednak nie powinienem tak myśleć o swoim koledze z pracy bądź o mężczyznach. Chociaż nie powiem, ale po głowie chodzą mi pewnie bursztynowe oczka, które hipnotyzują swoją barwą. Otrząsnąłem się z tych myśli i nie wiem kiedy nawet wsiadłem do radiowozu Capeli.
-Ty czy ja mam zgłosić? - zapytał.
-03 plus 1 status 5 - powiedziałem na radiu - no to co planujesz Dante?
-W jakim sensie planuję? - zapytał nie za bardzo chyba rozumiejąc moje pytanie albo po prostu nie chciał powiedzieć mi co planuję.
-No nie wiem chciałabym się dowiedzieć o czym rozmawiałeś z Pastorem!
-O niczym - odparł tajemniczym tonem głosu co mi się nie podobało.
-Nie oszukasz mnie - oznajmiłem - o czym gadaliście? - nie chciałem ulec, bo miałem przeczucie, że to było coś ważnego.
-O wszystkim i niczym.
-Dante - popatrzyłem na niego, bo nie podobało mi się jego wymijająca odpowiedź.
-Później Grzegorz ci powiem teraz skupmy się na patrolu.
-Dobrze - westchnąłem - trzymam cię za słowo.
-I pasuje - odparł jadąc przez miasto, a ja w ciszy jechałem z mężczyzną wśród ulic naszego pięknego miasta. Czas leciał spokojnie i dość przyjemnie w jego towarzystwie, ale wolałbym prowadzić radiowóz niż siedzieć na miejscu pasażera gdyż odzwyczaiłem się od bycia po prostu obserwatorem. Do chodzącej depresji zaczął dzwonić telefon. Ludzie zaczęli go tak nazywać gdyż ostatnio był ciągle nerwowy i dość mocno krzyczał gdy coś mu nie szło po jego myśli, ale nie dziwie się gdyż policja zaczęła być delikatnie problematyczna kiedy zrobili rekrutacje i przybyło kilka nowych osób. Mężczyzna zjechał na pobocze i odebrał telefon, a ja nawet nie pytałem kto dzwoni.
-Cześć tatooo - zaśmiał się nerwowo - dobrze będziemy za około dziesięć minut no góra piętnaście - odpowiedział do telefonu i się rozłączył.
-O co chodzi? - spytałem ciekawy.
-01 do wszystkich jednostek! Wszyscy mają być na komendzie! Kod 8 na parkingu podziemnym!
-10-4! - wszyscy odpowiedzieli na radiu przez to był duży harmider.
-Czyli to już czas? - zapytałem ponownie patrząc się na Dante.
CZYTASZ
W moim policyjnym sercu tylko mafia?
Roman pour Adolescents[Historia poprawiana z błędów Poprawione 38/130] ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕠 𝕚𝕕𝕫𝕚𝕖 𝕥𝕒𝕜 𝕛𝕒𝕜 𝕞𝕪ś𝕝𝕚𝕞𝕪. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕡𝕣𝕫𝕪𝕛𝕒źń 𝕛𝕖𝕤𝕥 ł𝕒𝕥𝕨𝕒. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒𝕨𝕤𝕫𝕖 𝕞𝕠ż𝕟𝕒 𝕦𝕗𝕒ć 𝕨𝕤𝕫𝕪𝕤𝕥𝕜𝕚𝕞. ℕ𝕚𝕖 𝕫𝕒...