47

1.3K 77 3
                                    

- Kama, daleko jeszcze? - Zapytał znudzony drogą Filip.

- Jeszcze troszkę kochanie. Chcesz przystanek?

- Ile to troszkę?

- Trzydzieści siedem minut. Zdążysz obejrzeć jedną bajkę. Dobrze?

- No doobra...

Kamila spojrzała na siedzącą z boku Basię, która nerwowo pocierała ręce o spodnie. - Co ty? Denerwujesz się?

- No, troszkę. Widać?

- Widać. Kochanie, daj spokój. To nawet nie są moi rodzice.

- No właśnie, a jednak się denerwuje. Wolę nie myśleć, co przeżywałaś jak jechaliśmy do mnie.

Kamila zaśmiała się - Chyba nie chcesz.

- Oni mają swoje dzieci?

- Mają syna ale mało się nimi interesuje. Jest artystą, żyje we własnym świecie. Czasami pojawia się, jak mu się kasa skończy. Kiedyś liczyli, że może nas zeswatają ale od razu określiłam, że nie moja liga. W życiu bym go nie utrzymywała.

- A mnie chcesz...

- A ty to ty. Ciebie kocham. - Położyła rękę na udzie kobiety.

- Zapomniałam ci powiedzieć, że dyrektor wezwał mnie wczoraj na dywanik.

- Ciebie? W jakiej sprawie?

- Ktoś widział nas w zeszłą niedzielę na spacerze i szybko rozeszły się plotki więc chciał to wyjaśnić.

Kamila poprawiła się na siedzeniu.
- I, co mu powiedziałaś?

- Zapytał się, czy to prawda, że mam partnerkę. Zabawne było jak próbował dobrać słowa aby nie zabrzmieć dziwnie. W każdym razie powiedziałam, że tak, to prawda.

- A on?

- Powiedział, że on nie widzi problemu, tylko żebym była przygotowana na różne reakcje i plotki i wytykanie palcami przez uczniów albo rodziców.

- Spoko, fajnie że od początku Hejt.

- Ah, przestań. Mnie to nie rusza już. Kiedyś się przejmowałam. Teraz już nie.
- W sumie, tak sobie myślę, czy na rozmowie wychowawczej po prostu nie powiedzieć tego swojej klasie i niech z tym robią co chcą.

- A kiedy masz z nimi lekcje?

- W poniedziałek.

- No to mamy cały weekend na przygotowanie się mentalnie do tej rozmowy. - Poklepała Basię po kolanie. - Będzie dobrze. Już jesteśmy na miejscu. - Kamila wjechała na długi podjazd. Gdy parkowała samochód, Pan Wojciech wraz z żoną wyszli z domu.

- Nareszcie, już nie mogliśmy się was doczekać. - Pan Wojciech podszedł i przywitał się najpierw z Kamilą a za chwilę z Basią.

- Dzień dobry moje kochane, jak droga? - Zapytała Pani Elżbieta.

- W porządku. - Kamila wyciągnęła z samochodu Filipa i Mateusza, którzy przywitali się z małżeństwem i polecieli od razu do psa, który wybiegł na podjazd.

Pan Wojciech wskazał ręką wejście do domu. - Zapraszamy, jesteście pewnie głodni, zaraz będzie obiad.

Kamila wyciągnęła walizki z bagażnika i wniosła do środka.
- Może z tym obiadem chwilę poczekajmy bo oczywiście musieliśmy się zatrzymać po drodze na jedzenie.

- Oczywiście dziecko. - Elżbieta wzięła Basię pod rękę i zaprowadziła na taras.

- W takim razie my przejdźmy do gabinetu i załatwmy wszystkie sprawy przed obiadem i miejmy wolny weekend. - Pan Prezes wskazał ręką drogę.

Kamila po wejściu do środka zaczęła się rozglądać. - Oh...ależ tutaj...

- Staroświecko? - Zaśmiał się.

- Raczej powiedziałabym... - Wciąż szukała odpowiedniego słowa.
- Dostojnie. -  podłoga była drewniana, lakierowana, ułożona w jodełkę. Na dwóch ścianach były ustawione ogromne regały z książkami, czasopismami i nagrodami. Na trzeciej ścianie po lewej stronie od drzwi wejściowych wisiały dwa średniej wielkości obrazy z bitew a po prawej stronie od drzwi były powieszone dwie szable. Kamila podeszła bliżej i przeczytała napis.
- Replika?

- Nie.

- Co? - Zdumiona tym co usłyszała. - To jest oryginalna szabla wz. 1921?
Wie Pan ile ona kosztuje? Pan to tak trzyma tutaj? I dlaczego ja nigdy tu nie byłam?

Pan Wojciech zaśmiał się. - Powoli. Siadaj. - Wskazał drewniany fotel obity skórą ze złotymi wstawkami. - Nie zwykłem zapraszać tutaj gości. W sumie nawet moja żona nie lubi tutaj wchodzić. A ja uwielbiam to miejsce. To takie moje królestwo. Zamykane na klucz oczywiście. Wracając do szabli to tak, wiem ile kosztuje, ale to pamiątka przekazywana z pokolenia na pokolenie. - Pan Wojciech okrążył biurko i usiadł na swoim nowoczesnym fotelu. - Jedyna rzecz nie pasująca to mój fotel. Problemy z kręgosłupem i musiałem zamienić poprzedni. Wracając do tego, po co tutaj przyszliśmy. Słyszałem, że macie problemy.

- Delikatnie mówiąc. Konserwator zabytków świruje i wymyśla ciągle to nowe rzeczy do zrobienia lub odnowienia, bo koniecznie musi być jak w oryginale, niestety on sam do końca nie wie jak to powinno wyglądać bo archiwa są w Warszawie a on tam nie pojedzie. Zanim przyślą to kolejne dni albo nawet tygodnie uciekną. Ja potrzebuję otworzyć to przed świętami.

- Niestety Kamilo, w tym wypadku nie pomogę. Sam jestem zwolennikiem odnawiania starych rzeczy, ale nie o to chodzi. Znam jedną osobę w tym urzędzie i podobno ten konserwator to jakiś niespełniony archeolog. Niestety musicie uzbroić się w cierpliwość i robić co mówi. Otworzymy później. Nic się nie stanie.

Kamila zirytowała się słowami Prezesa. - Nic się nie stanie? Od stycznia gabinety będą generować straty w budżecie. Ja nie miałam nigdy strat. Ryszard nie da mi żyć!

- Kamila, uspokój się. Otworzysz na dzień kobiet najwyżej. To też ważne święto.

- Marzec? - Wstała porządnie wkurzona. Wzięła głęboki oddech.
- Skończmy tą rozmowe i nie psujmy sobie weekendu. - Wymusiła uśmiech w stronę Pana Wojciecha i wyszła z gabinetu.

Stara Miłość Nie RdzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz