150

1K 74 5
                                    

Kamila obudziła się przed godziną dziewiątą rano, była zaskoczona, że Basia wciąż spała. Chcąc zapewnić jej więcej odpoczynku, postanowiła zrobić śniadanie. Troszkę dziwiło ją, że chłopcy jeszcze nie wparowali do ich sypialni. Ogarnęła się szybko w łazience, zarzuciła dresy i zeszła na dół. - O Boże.... A wy co? - Zapytała chłopców. Siedzieli na podłodze i jedli płatki z mlekiem,oglądając bajki.

- Zrobiłem już nam jeść. - Uśmiechnął się Mateusz.

Kamila podeszła i pocałowała każdego w głowę. - Jestem z was dumna. Idę zrobić mamie śniadanie.

- Mama chyba jest zmęczona, prawda?

- Tak, dlatego dzisiaj damy jej spokój. Pójdziemy na sanki, odśnieżymy drogę, może pojedziecie ze mną na zakupy, co?

- A kupisz nam nowy zestaw LEGO?

- Oczywiście, jak mi pomożecie dziś.

- Pewnie! - Krzyknął Filip, wypluwając przy okazji trochę płatków. - Przepraszam....

Kamila z rozbawieniem pokiwała głową. Poszła do kuchni przyszykować Basi jej ulubioną sałatkę. Zrobiła sobie w międzyczasie kawę i naszykowała ekspres dla blondynki.
Sama zdążyła zjeść śniadanie, ubrać siebie i dzieci a Basia wciąż spała. Zaniepokojona tym poszła na górę. Chciała obudzić kobietę przed swoim wyjściem, nie wiedziała co ma kupić na jutrzejszy obiad. - Kochanie.... - Szepnęła jej do ucha. - Basia...

- Noo....

- My wychodzimy. Jest wpół do jedenastej.

- O Jezu...nie mam siły wstać.

- Wszystko z tobą dobrze?

- Tak. Po prostu nie mam siły. Chyba mnie wczoraj wykończyłaś. - Przewróciła się na plecy. - I umieram z głodu. - Zaśmiała się.

- Śniadanie masz gotowe.

- Dziękuję. Jedziesz na zakupy?

- Tak. Napiszesz mi co potrzebujesz?

- Batonika kokosowego. 

- Aha...

- No...okres dostanę....

Kamila westchnęła. - Dobrze. Będzie batonik. Resztę mi napisz. - Pocałowała blondynkę i wyszła z sypialni.
Z zakupami uwinęła się w dwie godziny, bo musiała pojechać do galerii po LEGO, ale przynajmniej wiedziała, że będzie mieć spokój z dziećmi. - Ale panowie, otwieramy jutro po śniadaniu...

- Coo?

- Noo, dzisiaj mamy już zaplanowany dzień. Jak chcecie, to je dla was przechowam. Co?

- Nie! - Krzyknęli.

- Pojedziemy jeszcze w jedno miejsce i do domu. - Kamila zajechała na zajezdnię dla odśnieżarek należącą do miasta i poszła załatwić sprawę z droga dojazdowa. Poszło szybciej niż się spodziewała, i po pół godzinie byli w domu.
Basia siedziała przy stole i jadła śniadanie. - Dopiero? - Zapytała Kamila wchodząc do środka.

- No, jakoś...zasnęłam po twoim wyjściu. Chyba faktycznie za dużo pracuje. Poza tym, czuje się jak przed okresem za czasów dorastania.

- Co? - Kamila usiadła do stołu.
- Chyba nie rozumiem.

- Bolą mnie plecy, miednica, biodra. Dziwnie się czuję.

- Może jednak zrobisz test?

- Nie jestem w ciąży. Kupiłaś batona?

- Kupiłam kilka... Załatwiłam sprawę odśnieżania.

- W sobotę? - Zdziwiła się. - Jak?

- Pojechałam do zajezdni dla odśnieżarek i poszłam poszukać kierowców. Zapytałam się, czy będą mogli zjechać z głównej i odśnieżyć naszą drogę. Coś tam kręcili nosem, ale dałam im po trzy stówki i powiedziałam, że po sezonie drugie tyle dostaną, jeśli droga będzie odśnieżona zawsze, gdy napada. Od razu się zgodzili.

- Ilu ich tam jest?

- Czterech...

- Jezu, tyle pieniędzy....

- Daj spokój. Ja z łopatą tyle metrów nie będę ganiać.

- Pisałaś do Dagmary?

- Zapomniałam. Zaraz napiszę. Idziesz się położyć?

- Chyba muszę...

- To może przełożymy kolację i w ogóle....

- Nie wiem. Zobaczymy... Przepraszam. - Nachyliła się nad Kamilą i ją pocałowała. Idę na górę.

- Dobrze. My idziemy na dwór. - Kamila wstała i wyszła z domu.

Do Dagmara:
Może wpadniesz jutro do nas na obiad?

Odpowiedź przyszła tak szybko, że Kamili przez chwilę wydawało się, że ona tylko czeka na nią.

Od Dagmara:
Z dziećmi?

Kamila już ucieszona, że wygrała zakład odpisała przyjaciółce.
Do Dagmara:
Z dziećmi.

Od Dagmara:
Będę. Napisz na którą.

- Co!? - Krzyknęła do telefonu.
- Kurwa....super...


Stara Miłość Nie RdzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz