132

1K 71 1
                                    

Całą niedzielę Kamila spędziła z chłopcami, aby jej narzeczona mogła odpoczywać przed rozpoczynającym się niedługo nowym rokiem szkolnym. W poniedziałek pracowała od samego rana. Po zamknięciu gabinetów przeniosła się do swojego biura w domu. Chciała nadgonić obowiązki, aby dziś mieć wolne. Liczyła, że spędzi ten dzień z Basią i chłopcami.

Basia zeszła na dół, musiała zrobić synom śniadanie. Nie małe było jej zaskoczenie, gdy zobaczyła Kamilę szykującą kanapki. - Nie w pracy?

- Nie. - Wytarła ręce i podeszła do blondynki. Położyła swoje ręce na jej biodrach i delikatnie pocałowała.
- Dzień dobry. Dziś postanowiłam zrobić sobie wolne. Zepsułam ci plany?

- Nie... Nie miałam żadnych planów. To znaczy... - Podeszła do ekspresu i podstawiła kubek. - Myślałam, że zawiozę chłopców do mamy na noc i zrobię kolację.

- Ja to zrobię. - Odpowiedziała od razu.

- Mama z tatem zastanawiali się, czy nie zabrać chłopców na ostatni tydzień wakacji gdzieś.

- Dobrze, w czym problem?

- Muszą wymienić dach przed jesienią. - Usiadła do stołu w jadalni.

- Dalej nie wiem, w czym problem.

- W pieniądzach?

Kamila zaśmiała się. - No nie żartuj. Zaraz zadzwonię do twojej mamy.

- Po co!?

- I na wyjazd i na dach będą pieniądze...

- Z dachem miałam pomóc ja z Gośką...

- No to ja to zrobię. - Wzięła telefon i wyszła na taras. W tym czasie z góry zeszli chłopcy. Widząc śniadanie na stole, od razu zabrali się za jedzenie.

- Powoli... - Zaśmiała się Basia widząc, jak pałaszują wszystko, co było na stole. - Od kiedy lubisz oliwki? - Zapytała Mateusza, który pochłaniał je garściami.

- Kamila kupuje dobre. I w ogóle dobre jedzenie robi.

- Noo... - Odpowiedziała Basia nie odrywając wzroku od swojej narzeczonej. - A skąd wiedziałeś, że to ona zrobiła?

- Bo wiem. To widać. - Wzruszył obojętnie ramionami.

- Załatwione! - Klasnęła w dłonie wchodząc do salonu.

- A co? - Zapytał Filip z pełną buzią.

- Co powiecie na kilka dni z dziadkami w górach? Baseny, wycieczki...

- Hura!! - Krzyknęli.

- No to proszę jeść, ja pójdę z mamą was spakować. - Kamila pociągnęła Basię na górę. Gdy weszły już na piętro przycisnęła ją do ściany.
- Musimy czekać do wieczora? - Zapytała całując jej szyję.

Basia próbowała skupić się na odpowiedzi, ale było to niesamowicie ciężkie. Ostatni raz kochały się prawie tydzień temu, co zdarzało im się wyjątkowo rzadko. Tęskniła za Kamilą, za jej dotykiem, ale nie chciała tego pokazywać. Wciąż była na nią zła za sytuację z Dagmarą.
- Musimy... - W końcu wydusiła z siebie. - Wolę później już tylko leżeć...jeśli wiesz, co mam na myśli.

Kamila odsunęła się odrobinę. Oparła swoje czoło o Basi. - Niech ci będzie. - Zjechała swoją ręką na udo kobiety i ścisnęła. - Tęsknię za tobą... - Wymruczała jej do ucha i musnęła je językiem..

Basia ostatkiem sił odepchnęła delikatnie od siebie Kamilę.
- Spakujmy ich najpierw... Wrócisz, to porozmawiamy.

- Dobrze... - Odwróciła się i poszła do pralni po walizkę.

Po spakowaniu chłopców, Kamila zapakowała wszystko do samochodu. Wzięła od Basi kartę do konta i pojechała do przyszłych teściów.

- Coś mówili? - Zapytała Basia, gdy jej narzeczona wróciła do domu.

- Tak. Twoja mama prawie płakała. - Zaśmiała się. - Dziękowała za kartę i za dach.

- Co z dachem?

Chwyciła kilka pomidorków z sałatki i usiadła przy wyspie. - Powiedziałam twojemu tacie, że zapłacę mu za ten dach.

- Co!?

- No co? Przecież pomógł nam. Dużo zaoszczędziliśmy na robociźnie. Damy radę...nasz budżet powoli wraca do upragnionego przeze mnie poziomu.

Basia podeszła do wyspy. - Czyli?

- Czyli będę mogła kupić kolejne mieszkanie i nie umrzemy z głodu.

- Co?

- No co? A gdzie będą mieszkać chłopcy jak pójdą na studia?

Basia zrobiła wielkie oczy. - Ja chyba nie rozumiem... Co znaczy kolejne?

- Trzecie? - Delikatnie się uśmiechnęła.

- Kupiłaś trzy mieszkania i nic mi nie powiedziałaś!?

- Niespodzianka? Z resztą dwa. Ale ty chyba nie jesteś zła? - Dodała po chwili, widząc minę blondynki.

- Powiedziałaś, że nie mamy pieniędzy na zabieg w Stanach a kupujesz mieszkania! - Basia kipiała ze złości.

- Jezu... Baśka... - Schowała głowę w ręce. - Kupiłam je przed naszą wizytą w klinice. - Ty na prawdę jesteś zła, że myślę o przyszłości chłopców?

- Nie... - Wróciła do robienia sałatki.
- Możesz iść popracować. Zawołam cię jak będzie gotowe.

- Pomogę ci. - Podeszła do blondynki i oparła ręce o jej biodra. - Mogę?

- Podsmaż kurczaka. Jest w lodówce.

- Ale nie jesteś zła na mnie? - Zapytała po dłuższym czasie, zerkając na minę swojej narzeczonej.

- Nie jestem. - Uśmiechnęła się delikatnie. Podeszła i pocałowała Kamilę w policzek.

Stara Miłość Nie RdzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz