XIII - Ognisko

201 24 9
                                    

Chyba muszę sobie zrobić mała przerwę, bo normalnie ledwie się wyrabiam... 😩







Liam, Zayn i Shawn zajęli się przygotowywaniem ogniska, a Harry, Louis i Niall jedzeniem i napojami, przez co jakąś godzinę później mogli już się relaksować, rozmawiając o byle czym. Louis wypytywał przyjaciół, jak minęła im droga, a Niall i Harry rozprawiali o nowej kolekcji blondyna. Młodszy był nią naprawdę zaciekawiony, bo Niall obiecał i powtarzał to teraz praktycznie cały czas, że weźmie ich na pokaz. Oczywiście Harry nigdy nawet nie marzył o czymś takim, więc tym bardziej chciał pojechać, zobaczyć jak tam jest i może przy okazji, jeśli naprawdę mu się poszczęści, spotkać paru sławnych ludzi, którzy mogą tam być, a o których Niall czasami opowiadał. 

– Myślę, że najwyższa pora zająć się tymi kiełbaskami – odezwał się nagle Zayn. – Inaczej spalą się na popiół. 

Louis zaśmiał się od razu.

– Tak, to prawda – powiedział, wstając i sięgając po talerze, żeby rozdać je każdemu. – Częstujcie się – dodał jeszcze, zachęcając wszystkich, żeby nakładali sobie, ile tylko chcą. Sam wziął sobie jedną kiełbaskę i trochę zrobionej przez Harry’ego sałatki.

Przez chwilę panowało małe zamieszanie, po czym nastąpiła cisza przerywana jedynie brzęczeniem sztućców.

– Ta sałatka jest obłędna – odezwał się w pewnym momencie Shawn, na co Louis uśmiechnął się szeroko, a Harry zarumienił lekko.

– Harry naprawdę dobrze gotuje – pochwalił szatyn. – Bez niego już w pierwszym tygodniu umarłbym z głodu.

– Tylko dlatego, że siedziałeś przez cały czas zamknięty w gabinecie – odpowiedział młodszy, na co Niall zaśmiał się głośno.

– Ale chyba już nie masz takich momentów zawieszenia? – zapytał, na co szatyn pokręcił głową. 

– Potrafię się wciągnąć w pisanie, ale już nie pochłania mnie tak bardzo. Nie czarujmy się, Harry mnie z tego wyleczył, zabiłby mnie, gdybym zaniedbał zwierzęta. 

Młodszy wyszczerzył zęby.

– To akurat prawda – potwierdził, przez co wszyscy roześmiali się głośno. 

– Dobrze, że chociaż ciebie Louis w końcu posłuchał. Ja próbowałem latami i nic z tego nie wyszło – stwierdził Niall, a szatyn odruchowo objął lekko młodszego.

– Harry ma po prostu na mnie zbawienny wpływ, prawda?

Styles zarumienił się jeszcze bardziej, dziękując, że jest już wystarczająco ciemno, a przy ognisku pewnie nie było tak tego widać, po czym zamruczał pod nosem jakieś potwierdzenie. Nie lubił, kiedy byli z Louisem zbyt blisko przy innych ludziach, nawet jeśli byli to ich znajomi. Źle się czuł i nie wiedział, jak ma się zachować, na szczęście i tym razem Tomlinson szybko zajął się swoim talerzem. Jeśli miał być szczery, to czasami nie wiedział jeszcze, jak ma się zachować, kiedy byli sam na sam, a co dopiero, kiedy byli przy nich inni. Poza tym bał się, że ktoś może ich zauważyć i zamkną ich w jakimś zakładzie dla obłąkanych, więc najlepiej czuł się, kiedy byli w domu. Oczywiście lubił bliskość szatyna i coraz częściej sam inicjował małe pieszczoty, jednak gdzieś w środku nadal czuł ten okropny lęk przed tym, kim był. 

Kiedy wszyscy skończyli pierwszy posiłek, a nad ogniskiem dopiekały się jeszcze jakieś nadziewane przez Harry’ego roladki, Louis zaproponował im małą degustację nalewek. Przyniósł je już wcześniej, jednak nadal stały w koszyku i chyba nadeszła najwyższa pora, żeby się nimi zająć. Nikt nie protestował, więc szatyn odkręcił pierwszą butelkę i rozlał każdemu po trochę. Wcześniej każdy z nich już miał coś do picia, mimo to nikt nie zamierzał gardzić dodatkowymi procentami. Nawet Harry, sączący do tej pory wino, chciał spróbować tego, co udało mu się zrobić. A pomyśleć, że jeszcze rok temu bał się w ogóle tknąć alkohol. To wszystko wina Louisa, to on przekonał go, że łyczek alkoholu to nic złego.   

– No dobrze – odezwał się Zayn. – W tej sytuacji chciałbym wznieść ten jeden z najbardziej trywialnych toastów… Za nasze zdrowie!

– Za nasze zdrowie – powtórzyli wszyscy, po czym Niall jęknął głośno, kiedy upił trochę.

– Malinowa? – zapytał. – Jest nieziemska. Louis, dolej mi jeszcze i wypijemy za waszą udaną podróż. Przeżyjcie niesamowite przygody, o których potem będziemy mogli poczytać i wracajcie do nas szczęśliwie.

Harry zaśmiał się cicho. Skoro mają za to wypić, to nie pozostało nic innego, jak tylko wierzyć, że właśnie tak będzie. 

Po tym był kolejny toast i następny, aż Harry’emu coraz bardziej zaczynało szumieć w głowie. Rozmawiali, pili, zjedli wszystko, co jeszcze przygotował, ale kiedy tak na to patrzył, to wiedział, że lepiej nie mógł trafić. Miał przy sobie dobrych ludzi i wiedział, że już nigdy w nich nie zwąpi. Nigdy nie wróciłby do piekła, z którego uciekł. Teraz był na właściwym miejscu.

– Która może być godzina? – zapytał w pewnym momencie Niall, ziewając mocno.

Zayn odruchowo spojrzał na zegarek, jednak minęła dłuższa chwila, zanim coś z niego odczytał. Był pijany, a ognisko dogasało, więc nie widział zbyt wiele.

– Wydaje mi się, że dochodzi trzecia – powiedział w końcu.

– Zbierajmy się, czas do łóżek – odpowiedział Niall, przeciągając się i ziewając po raz kolejny, po czym zaczął wkładać talerze i resztę naczyń do koszyka.

Harry od razu pochylił się, żeby mu pomóc, o mało nie wpadając do ogniska, kiedy w jego głowie zakręciło się mocno. Jutro niechybnie umrze, a raczej dzisiaj około południa, gdy już wygrzebie się z łóżka. W końcu jakoś udało im się pozbierać wszystko i ruszyli do domu, Louis jako ostatni, zalewając resztki ogniska wodą. Zamknął dokładnie drzwi, po czym z Harrym odprowadzili swoich gości do ich pokojów. Na szczęście Harry już wcześniej zaniósł ręczniki i inne potrzebne rzeczy do łazienki. On z Louisem skorzystali jeszcze z tej dolnej, gdzie młodszy zdecydowanie omijał prysznic, przebierając się tylko w piżamę, mimo że jego włosy śmierdziały dymem na kilometr, ale cóż, Louis śmierdział dokładnie tak samo, więc chyba nie wyrzuci go z łóżka. 

W końcu podreptał na górę i ułożył się wygodnie, patrząc w ciemny sufit. Dopiero teraz dotarło do niego, jak był zmęczony. Kiedy rozmawiali, nie czuł się tak senny, jednak teraz uderzyło to w niego ze zdwojoną siłą i może gdyby nie Louis, który wszedł do sypialni, już by spał, a tak jeszcze rozbudził się na moment.

– Nie spodziewałem się Shawna, ale to był naprawdę miły wieczór – powiedział szatyn, układając się obok młodszego. – Ty masz z nim chyba lepszy kontakt, w końcu często widzicie się w Nowym Jorku.

Harry mruknął cicho, potwierdzając, po czym zamknął oczy, starając się zasnąć. Chociaż…

– Louis? – odezwał się.

– Tak? – zapytał szatyn, przekręcając się na bok i owijając rękę wokół talii chłopaka.

– Zróbmy coś szalonego.

– Co masz na myśli? – dopytał starszy.

– Coś innego niż zwykle – odpowiedział Harry, na co Tomlinson uniósł się lekko i spojrzał na bruneta w ciemności.

– To znaczy?

Harry odruchowo uniósł rękę i dotknął ramienia starszego.

– Wiesz… – odezwał się cicho. – Coś innego. Nie, żebym narzekał, jednak jestem trochę pijany i może to właśnie ten moment, kiedy powinniśmy wypróbować… 

Louis zaśmiał się.

– Oj, Harry, słońce ty moje najdroższe… – powiedział i pocałował młodszego delikatnie w nos, na co Harry zachichotał cicho. Łaskotało go to. – Wiesz, chyba będę miał pomysł, który może cię zainteresować. 

– Jaki? – zapytał od razu młodszy. 

– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – odpowiedział Louis. – A my chyba wybieramy się teraz w drugą stronę, aniele.

Harry zaśmiał się lekko. Louis mówił prawdę, jednak przy nim każda chwila była jak w niebie. Wyrwał go już z piekła, w którym się znajdował.

Inside these pages you just hold me. Chapter 2: OrientOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz