Więcej warzyw jeeeedz...
No ten rozdział mi się tak trochę kojarzy🤣
Po dwóch dniach w końcu pogoda zaczęła dopisywać, ale Louis nie narzekał, bo naprawdę dobrze wykorzystali z Harrym ten czas. Siedzieli nad książkami, jednak w końcu Tomlinson znalazł niemalże idealny wątek do swojej powieści, na szczęście, bo perspektywa wywalenia wszystkiego do kosza zupełnie do niego nie przemawiała, jednak tym razem los mu sprzyjał. Był tak szczęśliwy, że zabrał Harry'ego na nocny spacer po mieście, a nawet małą randkę, bo jedzenie pizzy przy fontannie di Trevi okazało się naprawdę romantyczne, za to kolejnego dnia zabrali kury i wyruszyli w dalszą podróż, tym razem na Sycylię, w końcu szatyn obiecał to młodszemu, jednak gdy wszystko idzie zbyt gładko, w końcu coś musi się popsuć. Właśnie dlatego wylądowali ze wszystkimi bagażami na jakimś poboczu, bo samochód, który wynajął szatyn, kiedy już dotarli na wyspę, postanowił wyzionąć ducha.
– To jakiś skandal – oznajmił Louis, zatrzaskując z hukiem maskę i siadając na niej ze skrzyżowanymi ramionami.
– Nie pojedziemy dalej? – zapytał Harry. Nie znał się na samochodach, jednak wykorzystał okazję i wypuścił kurczaki, żeby trochę rozprostowały nogi.
Szatyn westchnął teatralnie.
– Wygląda na to, że nie – stwierdził – ale odpocznę chwilę i spróbuję jeszcze raz, może tym razem mi się poszczęści.
Miał nadzieję, że tak, bo do najbliższej miejscowości mieli spory kawałek, jeśli wierzyć mapie, którą ze sobą mieli. Poza tym powoli zaczynał się robić wieczór, a raczej nie miał ochoty na nockę w samochodzie, zwłaszcza że stali tu już dobre dwie godziny.
Odetchnął trochę i kiedy znowu nabrał chęci, ponownie otworzył maskę, żeby zajrzeć do środka. Praktycznie nie znał się na samochodach, kojarzył jedynie jakieś podstawy i liczył, że jakim cudem naprawi to auto chociaż na tyle, żeby dojechali do jakiejś cywilizacji i może tam ktoś im pomoże.
– Louis, ktoś jedzie – odezwał się Harry, widząc zbliżający się samochód.
Szatyn od razu wychylił głowę. Nawet się nie zastanawiał, bo jedyna myśl, jaka przyszła mu teraz do głowy, to to, że powinien zatrzymać tych ludzi i poprosić o pomoc. Odczekał chwilę, aż się zbliżyli, po czym wyszedł na środek drogi i zaczął machać rękami, a Harry zgarnął kurczaki i zaczął obserwować uważnie zbliżające się auto na przemian z Louisem, czując dziwny skurcz w żołądku. Miał nadzieję, że się zatrzymają. Chwilę później samochód zwolnił i Harry automatycznie uśmiechnął się szeroko, a kiedy się zatrzymał, Louis podszedł do kierowców i jak na swój włoski, Harry zrozumiał, że prosił ich, żeby odholowali ich do najbliższej miejscowości. Niedługo potem mężczyzna wysiadł z auta, a z drugiej strony jakiś młody chłopak, może trochę starszy od Harry'ego, oboje z Louisem podeszli do samochodu, więc Styles z ciekawości też do niego zerknął.
Mężczyzna i chłopak pogrzebali chwilę w tych wszystkich częściach, które dla Harry'ego były całkowitą czarną magią, mówiąc coś do siebie, z czego on wyłapywał jakieś pojedyncze słowa, po czym przeprowadzili krótką rozmowę z Louisem.
– Wskakuj – oznajmił szatyn, wskazując na pakę, a Harry spojrzał na niego pytająco. – Podwiozą nas, a ten chłopak pojedzie naszym autem, jeśli dobrze zrozumiałem, w ich miejscowości jest jakiś mechanik.
Młodszy przez chwilę patrzył jeszcze na szatyna lekko zdezorientowany, po czym pokiwał głową.
– No dobrze – powiedział i zaczął wdrapywać się na auto, tymczasem Louis poszedł po kurczaki, a mężczyzna i jego syn zaczęli przywiązywać samochód do ich ciężarówki.
CZYTASZ
Inside these pages you just hold me. Chapter 2: Orient
Fanfiction[[ Inside these pages you just hold me - część 2 ]] Louis nie spodziewał się, że wyprowadzka na wieś tak zmieni jego życie, tymczasem mieszkał w dworku starej Addie już od roku. Najczęściej towarzyszyły mu tam zwierzęta, z Merlinem nieodstępującym...