XIX - Zakupy

173 22 6
                                    

Ten tydzień to jakiś obłęd...





Harry westchnął ciężko. Było już późno, a on leżał w łóżku i zastanawiał się, czy może jednak jest jakiś sposób, żeby przewieźć te urocze kurczaki do Ameryki. Chciał mieć takie i podejrzewał, że byłby pierwszym hodowcą takiej dziwnej rasy na amerykańskiej ziemi.

– Nad czym tak wzdychasz? – zapytał Louis, który leżał za jego plecami i Harry był święcie przekonany, że już dawno zasnął, przez co teraz o mało nie dostał zawału.

Dzisiaj nie leżeli, jak to zwykle bywało, przytuleni do siebie.

– Nie śpisz? – odpowiedział pytaniem.

– Nie – powiedział szatyn. – Ale ty chyba też nie możesz zasnąć, więc nad czym się tak zastanawiasz?

– Nad niczym, nieważne. Śpimy już.

Louis jednak nie miał zamiaru dawać za wygraną. Czuł, że to miało związek z tym, jak dzisiaj dał się ponieść nerwom. Był święcie przekonany, że teraz Harry znowu się go boi, przez co miał ogromną potrzebę przepraszać go po raz kolejny i tłumaczyć, że to wcale nie jego wina.

– Jeśli chodzi o dzisiaj, to naprawdę przepraszam, że tak to odebrałeś.

– Wcale nie chodzi o dzisiaj – przerwał młodszy, a szatyn automatycznie zmarszczył brwi zdezorientowany.

– Więc o co? – zapytał. – Powiedz mi. Nie podoba ci się? Chcesz już wracać? A może...

– Nie – odezwał się po raz kolejny Harry. – To nic z tych rzeczy.

– W takim razie powiedz mi, o co chodzi, bo zaczynasz mnie przerażać – powiedział Tomlinson coraz bardziej zdezorientowany.

– Nic takiego, chodźmy spać.

Louis automatycznie przeszedł na drugą stronę łóżka przez młodszego i chociaż o mało z niego nie spadł, to wpatrzył się intensywnie w chłopaka.

– Nie dam ci zasnąć, póki nie powiesz mi, co się dzieje – oznajmił.

Harry znowu westchnął ciężko. Znał Louisa wystarczająco, żeby wiedzieć, że teraz będzie męczył go tak długo, aż nie dowie się wszystkiego, więc chyba łatwiej będzie załatwić to od razu.

– No słucham – ponaglił.

– Nic takiego, myślałem tylko o tych ładnych kurczakach – powiedział Harry.

Szatyn od razu poczuł dziwny skurcz w żołądku. Z jednej strony cieszył się, że to nie miało już związku z nim, ale z drugiej domyślał się, co teraz chodziło Harry'emu po głowie.

– Szkoda, że nie możemy takich mieć – dodał młodszy, zanim Louis w ogóle zdążył otworzyć usta, przez co tylko upewnił się, że dobrze odgadł jego myśli.

– Harry... – zaczął. – Wiem, że ci się podobają, ale nawet jeśli byśmy chcieli, to nie mamy jak zabrać ich ze sobą. Po pierwsze podróż samolotem, a po drugie czekają nas jeszcze dwa tygodnie w Europie, nie jesteśmy w stanie trzymać ich tyle czasu w hotelach, męczyłyby się tylko.

– Wiem o tym, ale są naprawdę śliczne.

– Tak – potwierdził Tomlinson. – Oryginalne, ale nic nie jesteśmy w stanie na to poradzić. A teraz śpij już, jest późno.

Harry przytaknął tylko, po czym przesunął się, robiąc szatynowi więcej miejsca i odwrócił plecami do niego, pozwalając mu się objąć. Zamknął oczy, starając się zasnąć chociaż był przekonany, że to wcale nie będzie takie proste.







Inside these pages you just hold me. Chapter 2: OrientOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz