VII - Plany

209 29 8
                                    

Kaczki zajmują mi cały czas, ale nadrabiam😂






Tak jak spodziewał się Harry, Niall i Liam dotarli do nich następnego dnia i właściwie nie pomylił się zbyt wiele, kiedy myślał, że zjawią się tu z młotkami i dachówkami, bo oboje przyjechali w nowych ubraniach roboczych, kupionych po drodze w jakimś sklepie, dla Zayna również, a Liam miał jeszcze przypięty w pasie komplet narzędzi. Oczywiście Louis parsknął śmiechem, kiedy tylko ich z takich zobaczył i nie mógł się opanować przez dobrych kilka minut, nie wspominając, że chichotał do wieczora, kiedy tylko sobie o tym przypomniał. Po tym Niall udawał obrażonego, oczywiście wyzywając wcześniej szatyna, że zjawił się tutaj po to, żeby go ratować, co Tomlinson skwitował tylko tym, że Horan jest niespełna rozumu, jednak Harry wiedział, że w środku jest zupełnie innego zdania i jest naprawdę wdzięczny, że jego przyjaciele się tutaj zjawili. Harry też był im wdzięczny, bo kiedy już się przebrali, bardzo pomogli im w sprzątaniu, które tak naprawdę trwało już dobrych kilka dni, bo tak, Niall, Liam i Zayn byli tu już od jakiegoś czasu. Na szczęście ekipa remontowa, którą zamówił Louis, też pracowała już od następnego dnia i Harry wolał nie pytać, czy szatyn coś im zapłacił, że zjawili się tak szybko. Pogoda też sprzyjała i po tygodniu mieli w pełni naprawiony dach i tę część domu, którą zniszczyła wichura, przez co Niall zajął się jej urządzaniem, żeby pomieszczenia znowu wyglądały tak, jak powinny. 

– Jestem wykończony – powiedział w pewnym momencie Louis, kiedy przyszedł coś zjeść. 

Razem z Liamem i Zaynem zajmowali się teraz rąbaniem i układaniem połamanych drzew, za to Harry robił dżemy z tych owoców, które pospadały podczas wichury, wolał, żeby się nie zmarnowały. 

– Powinniście trochę odpocząć – odezwał się młodszy, kiedy szatyn brał szklankę i nalewał sobie lemoniady.

– Wolę mieć to z głowy – odpowiedział Tomlinson. – Zresztą ty też się nie oszczędzasz.

Harry odruchowo przewrócił oczami, on to on, był nauczony ciężkiej pracy, w końcu całe życie robił wszystko za swoich rodziców, którzy i tak tego nie doceniali, wręcz przeciwnie, wymagali od niego coraz więcej. 

– Zawołaj resztę, zjemy coś – powiedział, na co Louis oznajmił mu tylko, że i tak zaraz sami przyjdą odpocząć, i pofatygował się jedynie, żeby krzyknąć na Nialla, który praktycznie przez cały czas siedział na piętrze. 

Tak jak mówił szatyn, w ciągu kilku minut w kuchni zjawili się wszyscy i Harry postawił obiad na stole, samemu również do niego siadając. Jeszcze rok temu bał się w ogóle przebywać w obecności Louisa czy pozostałej trójki, a teraz byli dobrymi przyjaciółmi i Harry zdecydowanie żałował, że niedługo Zayn, Liam i Niall będą musieli wrócić, pocieszał się jednak myślą, że wkrótce przyjadą zająć się zwierzętami, kiedy Louis i on wyjadą, więc znowu spędzą ze sobą kilka dni. 

Nałożył sobie ziemniaków, rozprawiając o tym, jak Niallowi szły postępy przy sypialni dla gości. Oczywiście niedane było im zjeść w spokoju, bo Merlin miał szósty zmysł, jeśli chodziło o jedzenie i chwilę później wparował do kuchni, otwierając sobie drzwi, o tyle dobrze, że w ciągu tych kilku dni znudziły mu się szczeniaki i przestał co chwilę odwiedzać Mirabelkę, która miała go serdecznie dość i warczała na niego za każdym razem, kiedy się zbliżał. 

– Merlin – skarcił od razu Harry, kiedy prosiak oparł się o krzesło i zaczął zaglądać na stół. – Idź stąd i tak jesteś już zbyt gruby. 

Zayn zaśmiał się od razu. Merlin chodził za nimi jak cień, ale i tak lubił tego prosiaka, chociaż nie raz o mało by się od niego nie potknął.

Inside these pages you just hold me. Chapter 2: OrientOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz