XII - Niespodziewany gość

212 25 4
                                    

Ehhh tak się zacięłam na wampirach, ale zmęczę je, zmęczę... 😂





Minęły prawie dwa tygodnie, odkąd Harry rozmawiał z Louisem o jego rodzinie i odkąd Harry nie przejmował się ich wyjazdem. Teraz sytuacja całkowicie się zmieniła, bo właśnie zaczynał porządnie panikować. Zaczęli się już pakować i Styles co chwilę wkładał coś do walizki, potem wyciągał, znowu wkładał, wyciągał i tak w kółko. Louis starał się go jakoś uspokoić, jednak Harry co chwilę wpadał w inny nastrój i szatyn nie miał pojęcia, jak sobie z tym poradzić. Raz się cieszył i opowiadał jakie cudowne chwile mogą tam spędzić i co zobaczyć, a po chwili wpadał w panikę, że nie poradzi sobie w tak wielkim świecie. I cóż, Louis nie mógł wymyślić już nic innego, oprócz zapewnień, że ciągle będzie przy nim i wszystko będzie w porządku.

Walizki były już prawie spakowane, a większość rzeczy, zapisanych na wiszącej na lodówce kartce, odhaczona. Dzisiaj mieli przyjechać do nich Niall, Liam i Zayn, a oni za dwa dni wyruszali do Nowego Jorku, żeby stamtąd polecieć do Paryża, a potem do Kairu.

– Lou, myślisz, że powinienem wziąć ze sobą płaszcz? – zapytał Harry, pojawiając się nagle w kuchni, gdzie szatyn parzył sobie właśnie kawę.

O mało nie roześmiał się, jednak Harry miał ostatnio tak dziwne pomysły, że chyba już nic nie powinno go zaskoczyć.

– Nie, słońce – odpowiedział. – Myślę, że będzie wystarczająco ciepło, poza tym będzie więcej miejsca na pamiątki, a jeśli naprawdę zmarzniesz, kupię ci płaszcz na miejscu.

Harry westchnął ciężko, po czym usiadł przy stole.

– No dobrze, a pieniądze? Chyba powinienem wziąć coś dodatkowego.

– Jeśli chcesz – powiedział szatyn. – Myślę jednak, że wystarczy nam to, co już mamy, ale zawsze możesz zabrać coś na drobne wydatki.

Harry od razu pokiwał głową. Satysfakcjonowała go taka odpowiedź, a Louis wiedział, że właśnie takiej młodszy oczekiwał. Nie odpuściłby tego, a i szatyn wolał wiedzieć, ile zabiera w razie czego, bo przecież kieszonkowcy łatwo mogli go ich pozbawić, dlatego wolał mieć finanse Harry'ego na oku.

– Ile? – dopytał jeszcze młodszy.

– Ile chcesz, tylko nie przesadzaj i nie bierz wszystkich oszczędności – nakazał, zdając sobie sprawę, że Harry jak najbardziej jest do tego zdolny.

– No dobrze – odpowiedział młodszy. – Co jeszcze powinienem wziąć? 

Louis uśmiechnął się odruchowo. 

– Herbaty? – zapytał, stawiając swoją kawę na stole. 

– Chętnie – powiedział Harry – ale co jeszcze powinienem zabrać? 

– Wszystko, co mamy na liście, mamy już przyszykowane, więc myślę, że nie musisz już niczego zabierać. Spakuj ubrania i to wystarczy, i nie wyciągaj niczego z mojej walizki. 

Co prawda Louis miał już wszystko spakowane, ale koniecznie musiał to sprawdzić, bo Harry mógł przypadkiem coś wyciągnąć. Za bardzo to przeżywał i już widział, jak to wszystko będzie wyglądało za kilka godzin. Zrobił młodszemu herbatę. 

– Może posiedzimy na dworze? Jest taki przyjemny dzień — zaproponował, na co Harry zgodził się od razu. 

Louis zabrał napoje i chwilę później usiedli na werandzie w przyjemnym cieniu. Przez kilka minut nie odzywali się, aż w końcu Harry westchnął ciężko. 

– Denerwuję się – powiedział. 

Louis uśmiechnął się lekko, po czym przyciągnął młodszego do siebie, obejmując go ramieniem. 

Inside these pages you just hold me. Chapter 2: OrientOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz