Zima, 1964
Harry szedł ulicą, spiesząc się na pociąg. Ulice Nowego Jorku były zasypane śniegiem, a on właśnie wracał do domu na święta. Ręce mu odpadały od jego walizek, ale te musiał wziąć ze sobą, przecież nie mógł nie przywieźć prezentów i sweterków dla zwierząt, które z Niallem wspólnie dziergali wieczorami. Oczywiście miały już jedną partię i Louis dostawał głupich napadów śmiechu, kiedy Harry po swojej ostatniej wizycie w domu wsadził kury w różnokolorowe swetry, ale tę robili na zmianę, gdyby tamte zmoczyły im się w śniegu. Resztę mieli przywieźć Zayn, Liam i Niall, kiedy do nich przyjadą, czyli dopiero za tydzień. Niby mógł przyjechać z nimi, ale co to by były za święta, gdyby nie pomógł Louisowi przygotować się do nich. Trzeba było ustroić dom, ubrać choinkę, ugotować wszystko, a szatyn miał o tym blade pojęcie. Niall powiedział, że przywiezie ze sobą jakieś ciasto, ale znając jego pewnie nie tylko, poza tym i tak trzeba było postawić coś na stole, w końcu nie tylko oni byli zaproszeni. Louis odważył się zaprosić swoją rodzinę. Był u nich kilka razy i Harry naprawdę cieszył się, że wykonał ten następny krok, do tego wydawało mu się, że i jego polubili.
Jęknął w duchu, kiedy znowu zaczął padać śnieg. Uwielbiał śnieg, ale nie wtedy, kiedy zasypywał mu oczy, gdy on próbował przedrzeć się przez nowojorskie ulice i dostać do dworca. Zanotował w pamięci, że musi wyciągnąć Louisa na sanki i koniecznie muszą pójść nad ich jeziorko na łyżwy, zatrzymał się jednak w pewnym momencie, kiedy jego wzrok przyciągnęła jedna ze sklepowych witryn. Nie byłoby w niej nic dziwnego, gdyby nie wywiad udzielony jakiś czas temu przez szatyna, dlatego był naprawdę zaskoczony, kiedy w świątecznie udekorowanym oknie zobaczył stosik nowych książek Louisa. Szatyn wydał ją niedawno i Harry dobrze o tym wiedział, ale nie spodziewał się po tamtych słowach sprzed kilku miesięcy, że w ogóle ktoś będzie miał zamiar je sprzedawać. Długo zmagali się z burzą wywoływaną słowami Tomlinsona, ale w końcu ucichła, chociaż nie przypuszczał, że na tyle, żeby ktokolwiek interesował się jego twórczością.
Odstawił walizki na ziemię i spróbował podciągnąć płaszcz na tyle, żeby zerknąć na zegarek, ale grube ubranie i rękawiczki nie bardzo mu to umożliwiały, w końcu jednak odczytał godzinę i uznał, że minuta w tę czy w tamtą nie zrobi mu różnicy. Wziął walizki i wszedł do niewielkiej księgarni.
– Dzień dobry – przywitał się. – Poproszę tę książkę – wskazał na stojące w oknie tomy. Louis pewnie trochę się namarudzi, kiedy odkryje, że Harry ją kupił, przecież zawsze miał dla niego egzemplarz i to jeszcze pewnie z jakąś wymyśloną dedykacją, ale przynajmniej teraz będzie miał co czytać w pociągu.
~ KONIEC ~
Zapraszam jeszcze do poczytania podziękowań haha
![](https://img.wattpad.com/cover/298973806-288-k680396.jpg)
CZYTASZ
Inside these pages you just hold me. Chapter 2: Orient
Fanfiction[[ Inside these pages you just hold me - część 2 ]] Louis nie spodziewał się, że wyprowadzka na wieś tak zmieni jego życie, tymczasem mieszkał w dworku starej Addie już od roku. Najczęściej towarzyszyły mu tam zwierzęta, z Merlinem nieodstępującym...