Ale się poryczałam na tym rozdziale...
Harry był przerażony, kiedy wszedł do domu. Nie wiedział, co ma robić, nie miał pojęcia, jak pozbyć się tych ludzi, ale czuł, że może wcale mu się to nie udać i po prostu zamkną go w zakładzie dla obłąkanych. Nie chciał tego, bo słyszał, co się tam dzieje i jedyne wyjście, jakie widział w tej sytuacji, to ucieczka, bo przecież nie mógł dać się zamknąć i pozwolić tym wszystkim ludziom poddawać go elektrowstrząsom czy innym rzeczom, żeby wyplenić z niego to, kim był. Louis powtarzał mu, że to wcale nie było złe, ale on wiedział. Grzeszył i ci wszyscy ludzie wreszcie go dopadli. Ojciec zemścił się na nim i teraz pewnie cieszył się, że dostanie wreszcie to, na co zasłużył, a przynajmniej w mniemaniu jego rodziców.
Odruchowo podszedł do komody, na której stał telefon i drżącymi rękami wziął leżący obok notes Louisa, żeby wyszukać tam numeru prawnika szatyna, tak jak nakazał Tomlinson, jednak ledwie był w stanie przerzucić jakąś kartkę. Nie panował nad tym, jak bardzo trzęsły mu się przez to wszystko ręce, a do tego miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Było mu już naprawdę słabo, zwłaszcza że miał w głowie te elektrowstrząsy i inne okropne rzeczy. A jeśli będą go tam topić albo bić, jak ojciec? Nie chciał po raz kolejny tego przechodzić. Praktycznie podskoczył, wypuszczając z rąk notes, kiedy usłyszał podniesione głosy z dworu. Nie docierało do niego, co krzyczeli, jednak chwilę po tym Louis wpadł do domu.
– Na górę – nakazał, podnosząc swój notes i szybko znajdując odpowiednią stronę, po czym zaczął wykręcać numer prawnika.
Harry nie drgnął nawet o milimetr, a już tym bardziej nie miał zamiaru się ruszać, kiedy trójka policjantów weszła do środka. Jedyne, o czym myślał to tortury, których może uniknąć jedynie chowając się za szatynem. Wiedział, że ten zasłoni go własnym ciałem.
– Jeff – odezwał się nagle szatyn, przez co młodszy na chwilę oderwał wzrok od mężczyzn i skupił go na Tomlinsonie. – Chcą zabrać Harry'ego do zakładu, musisz natychmiast coś wymyślić – nakazał.
Styles spiął się od razu, starając się coś posłuchać, kiedy Louis zaczął tłumaczyć, o co dokładnie chodziło, jednak nie słyszał absolutnie nic. Jedynie później kilka razy szatyn chciał coś powiedzieć, ale mężczyzna po drugiej stronie przerywał mu, aż w końcu Louis spojrzał na policjanta, którego nazwiska już Harry zapomniał.
– Proszę – powiedział. – Prawnik Harry'ego chce z panem rozmawiać.
Mężczyzna spojrzał na Louisa zaskoczony i przez chwilę wahał się, jednak ostatecznie wziął słuchawkę.
– Halo? – odezwał się niepewnie. – Inspektor Raymond Poole z tej strony.
– I co? – zapytał cicho Harry, chcąc się dowiedzieć, co się dzieje, ale Louis tylko pokręcił lekko głową.
– Później – odpowiedział.
Harry skrzywił się odruchowo. Chciał wiedzieć, co się dzieje, ale może Louis nie mógł mu nic zdradzić przy tych ludziach, chociaż z drugiej strony nie wyglądał na zadowolonego, więc może nadal coś było nie tak? Może naprawdę zaraz miał zostać wepchnięty siłą do tego radiowozu i zawieziony na tortury? A jeśli prawnik Louisa nic nie mógł zrobić?
Znowu skupił się na policjancie, który przytakiwał co chwilę i on naprawdę oddałby wszystko, żeby wiedzieć, co mówił ten prawnik, w końcu to o niego tutaj chodziło, a kompletnie nie miał pojęcia, co się dzieje.
CZYTASZ
Inside these pages you just hold me. Chapter 2: Orient
Fiksi Penggemar[[ Inside these pages you just hold me - część 2 ]] Louis nie spodziewał się, że wyprowadzka na wieś tak zmieni jego życie, tymczasem mieszkał w dworku starej Addie już od roku. Najczęściej towarzyszyły mu tam zwierzęta, z Merlinem nieodstępującym...