XXXVIII - Kolejny ruch

117 15 1
                                    

To już ma prawie 40 rozdziałów... Jak i kiedy?






Kolejne dni mijały spokojnie i Harry powoli dochodził do siebie, chociaż Louis i tak zauważył, że czasem niespokojnie zerkał na drogę albo wzdrygał się na głośniejszy hałas czy szczekanie psa, liczył jednak, że jak najszybciej mu to przejdzie. Oczywiście przy każdej okazji starał się przypominać temu chłopakowi, jak był wyjątkowy, ale czasem miał wrażenie, że chyba już z tym trochę przesadzał.

– Louis! – usłyszał w pewnym momencie jego krzyk. Harry zaszył się w domu, a konkretnie w swojej pracowni i nie wiadomo, które z ubrań szatyna znowu rozebrał na części, a on poszedł do ogrodu, żeby posiedzieć chwilę w samotności i pomyśleć nad powieścią, bo wcześniej zupełnie nie miał do niej głowy, a teraz postanowił wrócić wreszcie do pisania. – Louis!

Spiął się od razu, nie mając pojęcia, co się dzieje, ale po ostatnich wydarzeniach mógł spodziewać się wszystkiego, dlatego momentalnie prawie biegiem ruszył do domu. Harry stał w drzwiach i wyglądał na całego i zdrowego, jakby nic mu się nie stało, więc szatyn tym bardziej nie miał pojęcia, skąd ten krzyk.

– Dzwoni Niall – oznajmił młodszy, jakby dobrze wiedział, że Louis oczekuje jakiegoś wyjaśnienia.

– Och – odezwał się tylko tamten, czując ogromną ulgę. Na szczęście to był tylko Niall, żadnych więcej powodów do paniki. Przytaknął i ruszył do salonu, gdzie od razu wziął odłożoną słuchawkę. – Halo? – odezwał się.

– Cześć, Louis – przywitał się blondyn. – Dzwonię w sprawie tego, o co mnie prosiłeś.

Szatyn automatycznie zmarszczył brwi.

– O co cię prosiłem? – zapytał, przez co Niall po drugiej stronie zaśmiał się od razu.

– No tak, zapomniałem, że trochę sobie wtedy popiłeś, więc przypominając, chodzi o twój pomysł zapewnienia Harry'emu rozrywki. Zorientowałem się trochę i jedyną ciekawą rzeczą, jaką udało mi się znaleźć, jest koncert Beatlesów za kilka dni. Nie wiem, czy jesteście zainteresowani, ale na wszelki wypadek użyłem swojego uroku i znajomości, i wziąłem wam bilety.

Szatyn przez chwilę myślał nad tym intensywnie. Chyba nie do końca pamiętał, że prosił Nialla o coś takiego, ale skoro już to zrobił, a Horan postarał się o wejściówki dla nich, to jak najbardziej mogli się tam wybrać.

– Dobrze – powiedział. – W takim razie was odwiedzimy.

– Wspaniale – ucieszył się blondyn. – Będę czekał na was z obiadem, a teraz słuchaj uważnie.

Tomlinson przytaknął tylko, a Niall zaczął opowiadać mu dokładnie, jak to wszystko wygląda i właściwie Louis mógł pogratulować sobie tego pomysłu, bo naprawdę był dobry i chyba częściej powinien robić Harry'emu takie niespodzianki po pijanemu. Miał tylko nadzieję, że młodszy się ucieszy, bo jakoś nigdy wcześniej za bardzo nie rozmawiali o jego upodobaniach muzycznych. 

– Jedziemy do Nialla? – zapytał od razu, kiedy tylko Louis skończył rozmowę.

– Tak – potwierdził starszy. – Wpadniemy do nich na chwilę, ale najpierw chciałbym zajrzeć do mojej rodziny, jeśli się zgadzasz?

– Oczywiście, że tak – przytaknął młodszy. – Przecież już o tym rozmawialiśmy. To kiedy masz zamiar jechać?

Louis uśmiechnął się lekko, naprawdę był wdzięczny za wsparcie w tej sytuacji, bo sam chyba nie dałby rady tam pojechać.

Inside these pages you just hold me. Chapter 2: OrientOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz