Najal znowu w akcji...😂
Abu Simbel już nie wywarło na Harrym takiego wrażenia, jednak był szczęśliwy, że tam był i zaspokoił swoją ciekawość. Oczywiście rozmawiali z Louisem o jego ewentualnym drugim kierunku studiów i szatyn postawił sprawę jasno – albo dwa kierunki, albo nic z tego i chociaż młodszy marudził, że nie da sobie rady, bo przecież już dodatkowo chodził na kurs włoskiego, to Tomlinson absolutnie nie miał zamiaru pozwolić zrezygnować mu z projektowania.
Cóż, Harry miał nad czym myśleć, bo jeśli się zdecyduje, mieli załatwić wszystkie formalności podczas pobytu w Nowym Jorku, więc na decyzję pozostały mu jakieś dwa tygodnie.
W końcu musieli pożegnać się z panem Flanaganem i Jafferem, którego wsadzili w pociąg do Kairu, a sami ruszyli w drogę do Stambułu. Długą drogę, na myśl, o której Harry miał serdecznie dość, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę przeprawę promową przez Morze Czerwone i zatokę Akaba.
O dziwo jego magiczne lekarstwa zadziałały i wszystko poszło sprawnie, a nudną podróż rekompensowali sobie podziwianiem krajobrazów, czytaniem albo graniem w karty. Oczywiście Harry nie miał pojęcia, że Louis miał po drodze mały plan i zamiast jechać prosto do Stambułu, zatrzymają się na jeden dzień, a Louis, zamiast dać mu odespać w wygodnym łóżku męczącą podróż pociągiem, wyrzuci go z niego z samego rana i zabierze na lot balonem, a potem jeszcze do Pamukkale. I młodszy trochę panikował, ale ostatecznie doszedł do wniosku, że przeżył naprawdę świetną przygodę i mógłby latać balonem chyba cały czas. Zwłaszcza kiedy już na stałym gruncie mógł moczyć nogi podczas spacerów po wapiennych tarasach.
W ogóle nie przeszkadzało mu, że zboczyli z drogi, jednak kolejnego dnia dotarli do Stambułu i tym razem zrobili sobie małą przerwę, spędzając w pokoju resztę dnia i nie zajmując się w tym czasie zupełnie niczym. Louis nawet nie zerknął na swoje notatki, zamiast tego wylegując się na przemian na łóżku lub w fotelu, a młodszy robił dokładnie to samo.
– Więc jutro ktoś ma się z nami spotkać? – zapytał Harry, kiedy leżąc na boku, wpatrywał się w okno, bo nie chciało mu się przenieść na balkon.
– Tak – potwierdził szatyn. – Zwiedzimy miasto, zrobimy zakupy, a potem zajmę się książką. Pewnie przywieziemy pełno niepotrzebnych rzeczy z Wielkiego Bazaru i musimy kupić też coś dla naszej trójki. I wiesz co? Zadzwońmy do nich.
Harry ożywił się od razu.
– Tak, dowiemy się co u nich, jestem ciekawy, jak sobie radzą.
Louis posłał mu w odpowiedzi tylko uśmiech, po czym podszedł do telefonu i chwilę później już zamawiał rozmowę, próbując dogadać się wystarczająco dobrze z kobietą po drugiej stronie. Na szczęście udało mu się, bo niedługo po tym usłyszał głos Nialla.
– No wreszcie, wieki się nie odzywaliście – skarcił blondyn, kiedy tylko Louis się przywitał. – Co tam u was? Gdzie już jesteście?
– Aktualnie w Turcji – odpowiedział szatyn. – A wy jak sobie radzicie?
– Bardzo dobrze – powiedział Niall. – Mamy tu małą produkcję dżemów, które oczywiście zabieramy ze sobą, prosię nie odstępuje nas na krok i Zayn codziennie musi chodzić z nim na spacery, poza tym wszystko w porządku, nawet w wolnych chwilach projektuję nową kolekcję.
Louis automatycznie uniósł brwi, starając się wyobrazić sobie mulata przechadzającego się z Merlinem na sznurku i o ile jego wyobraźnia była naprawdę dobra, był przecież pisarzem, tak tego jego myśli nie były w stanie ogarnąć, jednak zanim zdążył jakoś to skomentować, blondyn zarzucił go jeszcze dziwniejszymi informacjami.
![](https://img.wattpad.com/cover/298973806-288-k680396.jpg)
CZYTASZ
Inside these pages you just hold me. Chapter 2: Orient
Fanfiction[[ Inside these pages you just hold me - część 2 ]] Louis nie spodziewał się, że wyprowadzka na wieś tak zmieni jego życie, tymczasem mieszkał w dworku starej Addie już od roku. Najczęściej towarzyszyły mu tam zwierzęta, z Merlinem nieodstępującym...