***

15 5 0
                                    

     Traumę miałam długo, bardzo długo, a nawet jeszcze dłużej... Myślałam nawet, że ten rodzaj przyjemności nie dotknie mnie już nigdy, ale wtedy byłoby niedobrze, oj, bardzo niedobrze dla mnie. Może jednak zacznę od początku.

     Bolało mnie bardzo! Myślałam, że zwariuję z bólu! A co tak mi doskwierało, że prawie chodziłam po ścianach? Ząb! A najgorsze w tym wszystkim, że do szkoły musiałam chodzić, z tym bólem, który nie chciał się odczepić. Łaził za mną, a właściwie we mnie i nie odstępował, nie. Mama dawała mi tabletki, goździk musiałam umieścić sobie w tym zębie. Niedobry był! Dziwny smak miał ten goździk, a tak pięknie się nazywa. I tak upłynęły dni: z bólem. Towarzysz marzeń, doprawdy!

     Po kilku dniach albo i więcej, okazało się, że dziąsła wokół bolącego miejsca są spuchnięte. Z trudem jadłam cokolwiek. I wreszcie usłyszałam kolejną wiadomość na temat mojego z pewnością niebłogiego stanu: mój tata obwieścił, że ząb jest „pod ropą". Cokolwiek to znaczy! Natomiast okazało się, że muszę iść do dentysty. Jeszcze tego samego dnia!

     Wybrałam się w tę niezwykłą podróż wraz z Zosią. Na szczęście nie odmówiła mi, co świadczy tylko o jednym: prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Było już ciemno, a droga prowadziła przez miejsca, gdzie światło nie sięga. Trochę bałyśmy się, ale trzeba było iść i załatwić tę trudną sprawę. Kiedy dotarłyśmy, okazało się, że dentysta nie może nas przyjąć, bo ma pacjentów, ale powiedział, że mam przyjść po dwudziestej. Tak więc z Zosią wróciłyśmy do naszych domów, żeby o wyznaczonej godzinie znów wyruszyć w to samo miejsce.

     Doszłyśmy. Trzeba było zdjąć buty. Następnie weszłyśmy do środka. Marzenka czekała w poczekalni, a ja weszłam do gabinetu. Usiadłam w fotelu. Dentysta zajrzał w moje zęby. Usłyszałam wyrok. Trzeba wyrwać. Jak to? Teraz? Zastanawiałam się po cichu. Przecież miałam tylko przyjść, żeby było dobrze, a słyszę straszne rzeczy! Dentysta, nie zastanawiając się długo, wziął strzykawkę i wbił mi prosto w podniebienie! Ależ to było straszne! Nie dość, że czułam ból – kolejny zresztą – to jeszcze jakoś dziwnie słabo mi się zrobiło. I pan „dobrodziej" stwierdził, że mówię tak, ponieważ chcę drugą dawkę zastrzyku przeciwbólowego. Nawet nie wiedziałam, że tak można. Jakże czułam się maleńka, kiedy ten dentysta sadysta mówił do mnie z tak ogromnym wyrzutem, wręcz podnosząc głos. Co mnie obchodził drugi zastrzyk przeciwbólowy? Miałam większy problem. Podczas gdy czekałam, aż mój organizm będzie przygotowany na wyrwanie, przypomniałam sobie, że mam dziurę na skarpetce! Ale wstyd! A skarpetki ładne – błękitne z elementami czerwieni i Kubusiem Puchatkiem, i dziura! Chciałam, aby ziemia mnie pochłonęła! Już i tak byłam mała w tym fotelu. Myślałam, że zniknę.

     Wreszcie stało się. Zostałam bez zęba. Bolało, ale dałam radę.

     Kiedy wracałyśmy z Zosią do domu, powiedziała mi, że nigdy do dentysty nie pójdzie. I tak też postanowiłyśmy. Zawarłyśmy układ, że żaden dentysta nigdy, przenigdy nie zobaczy nas w swoim gabinecie. I trzeba było jeszcze dojść do domu. Wśród ciemności i tylko ciemności było nam strasznie. Podałyśmy sobie ręce i szłyśmy prężnym krokiem, powtarzając co chwilę: Nic się nie stanie! Nic się nie stanie! Nie stało się na szczęście nic i dotarłyśmy całe, ale niekoniecznie zdrowe, bo przecież moja sytuacja nie należała do ciekawych.

     A następnego dnia? I przez kolejne? Twarz miałam spuchniętą. Do szkoły jednak chodziłam.

Osobliwe przypadki InkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz