***

35 14 0
                                    

     W naszym gospodarstwie domowym żył pewien kogut. Choć nie był on taki pewien, a bardzo konkretny – mianowicie był tak niebezpieczny, że wszyscy się go bali. Potrafił znienacka zaatakować. Ciągle wszystkich gonił. Zawsze musiał pokazać, kto rządzi na podwórku. Był wielki i zawsze chodził dumnie wśród swoich kur. Zawsze pokazywał, kto rządzi.

     Pewnego dnia mama poprosiła mnie, abym zaniosła naszym kurom jedzenie. Poszłam. Niepewnymi ruchami otworzyłam bramę. Weszłam do królestwa tych stworzeń. Kiedy chciałam wsypać jedzenie do korytka, stało się! Poczułam niemiłosierny ból! Potem ciężar na plecach. Ten bezczelny typ mnie zaatakował! Nie potrafiłam nawet bronić się i tylko krzyczałam, krzyczałam, a przy tym wydawałam takie odruchy, jakby mnie prąd kopnął! Męska część rodziny w końcu mnie uratowała. To było straszne i bardzo bolesne. Niedobry ten kogut. A zawsze myślałam, że ze zwierzętami można żyć jak z przyjaciółmi. Niestety pomyliłam się. Nie zawsze. Trauma pozostała aż po dzisiejszy dzień.

     Niedługo potem dziadek postanowił kupić nowego koguta. I ten okazał się być bardzo przyjacielski. Pamiętam, że była to miniaturka. Często przesiadywałyśmy z nim na podwórku. I tego też mogłam karmić. Krzywdy mi nigdy nie zrobił. Dobrze, że dziadek kupił to zwierzątko.

Osobliwe przypadki InkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz