Innym razem postanowiłyśmy, że zostaniemy sławnymi na cały świat szczypiornistkami. Nie żartuję. Naprawdę tak było! A historia naszego gwiazdorstwa wyglądała tak: W telewizji emitowano pewne anime, które opowiadało historię o dziewczynach, które grały w siatkówkę. Początkowo oglądałyśmy te odcinki z nudów, chciałyśmy zobaczyć, jak się rozwinie seria. Poza tym dla robienia „czegoś". Po jakimś jednak czasie zaczęło nas to coraz bardziej wciągać. Czekałyśmy z niecierpliwością na kolejny odcinek. Oj, jak przeżywałyśmy perypetie naszych ukochanych bohaterek!
I stało się! Krocząc śladami dziewczyn siatkarek, stwierdziłyśmy, że my także będziemy grać. Kto, jak nie my?
Trzeba było stworzyć boisko, ale to okazało się proste, ponieważ nasz ogródek mógł spokojnie posłużyć jako miejsce do gry. Trzeba było też zorganizować siatkę. Tutaj niestety nie było tak łatwo, gdyż nie miałyśmy czegoś takiego. Zaczęłyśmy kombinować, cóż możemy uczynić? I wpadłyśmy na pomysł, że pożyczymy, oczywiście na wieczne nieoddanie, od mamy sznurek, który służył jej do rozwieszania prania. Po cichutku skradłyśmy się do piwnicy i ściągnęłyśmy naszą potencjalną siatkę, tzn. sznurek. Nie było łatwo, ponieważ ciągle ktoś kręcił się w pobliżu. W końcu jednak udało się! Gdy tylko miałyśmy w rękach naszą zdobycz, pobiegłyśmy do miejsca, gdzie miało być nasze boisko i pomiędzy dwoma wiśniami zawiązałyśmy linkę. Pięknie to wyglądało! I choć nie było to tak efektowne jak w bajce, to jednak byłyśmy z naszego boiska zadowolone. Teraz trzeba było pomyśleć nad piłką. Niestety nie miałyśmy profesjonalnej. Musiała wystarczyć nam zwykła gumowa piłka. I to nam nie przeszkadzało. Zatem mogłyśmy rozpocząć!
Wtedy okazało się, że nie jesteśmy takie sprawne jak nasze ulubione bohaterki. Pierwszy nasz mecz to była jakaś katastrofa! Trudno nam było serwować, już nie wspomnę o przyjmowaniu piłki! Zastanawiałyśmy się, dlaczego? Przecież to nie wydawało się takie trudne. A tu, masz ci los, same porażki. Jeszcze były nas tylko trzy dziewczyny. Ciężko było...
I jeszcze mama... Jak zauważyła wieczorem, że brakuje jej sznurka w piwnicy, nie była zbyt zadowolona. Choć potem kibicowała nam w naszej grze.
Stwierdziłyśmy, że poprosimy nasze koleżanki, żeby przyszły do nas i spróbowały swoich sił w tej jakże wspaniałej grze. Poza tym udało nam się w końcu zdobyć piłkę, taką do gry w siatkówkę. Była granatowa, pamiętam.
Ćwiczyłyśmy prawie każdego popołudnia i okazało się, że nawet zaczęło nam to wychodzić. Byłyśmy z siebie dumne!
Będąc trochę nieskromną, miałyśmy naprawdę wiele talentów.
CZYTASZ
Osobliwe przypadki Inki
Kısa HikayeCześć, nazywam się Inka! A to jest mój pamiętnik, w którym zawarłam to, co dla mnie najcenniejsze - wspomnienia, sny, to, co przeżyłam, a także to, co wydaje mi się, że mogłam przeżyć. Pragnęłam zawiązać tutaj choć kawałek tego, co jest w moim sercu...