Historia, którą opowiem, pokaże, jak bardzo kochałam moją siostrę. To prawda, że denerwowała mnie bardzo. Często też robiłam jej na złość. Przecież niszczyła moje rzeczy, gdy była mała. I, uprzedzając myśli, nie usprawiedliwia to jej. Poza tym ciągle za mną i Zosią chodziła. I, znów uprzedzając myśli, wiem, że byłam jej starszą siostrą, więc brała ze mnie przykład i takie tam. Naówczas jednak było to nie do wytrzymania. Słuchać ciągle: jesteś starsza, powinnaś zrozumieć, odpuścić, przymknąć oko... Nie było to wcale łatwe.
Lecz, jak już niegdyś pisałam, Marzenka w końcu osiągnęła wiek, który spowodował, że w jakimś stopniu zmądrzała i mogła być częścią naszej grupy.
Był taki czas, że w naszej miejscowości wybudowali plac zabaw. I choć to nie był pierwszy, to jednak ten był blisko naszego domu, więc mogliśmy tam przebywać często. Huśtawki, karuzela, piaskownica i zjeżdżalnia! Mógłby ktoś chcieć więcej?
Ze zjeżdżalnią wiąże się opowieść z moją siostrą. Bardzo lubiła wspinać się po drabince i zjeżdżać prosto do piasku. Huśtawki też sprawiały jej przyjemność, ale poczuć piasek między palcami i wiatr we włosach podczas tej króciutkiej chwili pomiędzy podestem a piaskownicą – to było coś!
Bywało, że na placu zabaw było nas wielu. I nie dziwota, wszak było to miejsce dostępne dla każdego. Niedobrze było, kiedy pojawiali się chłopcy, ci, którzy grali w przeciwnej drużynie. Potem niestety robiło się nieswojo, bo zachowywali się tak, jak gdyby wszystko mogli. Panoszyli się, a plac zabaw uznawali za miejsce przynależne tylko im. To było okropne. Choć zagryzać zęby nie raz nam się zdarzało. Do pewnej sytuacji...
Marzenka jak zwykle chciała pozjeżdżać sobie do piasku. I z Zosią pilnowałyśmy jej, żeby nic się nie stało. Przyszła jednak ta zgraja chłopaków i też dołączyła się do zjeżdżania. Nic to, trzeba było podzielić się w zabawie. W końcu to dla każdego. I wszystko byłoby dobrze, gdyby tamci nie zaczęli się popisywać. Do tego stopnia, że w pewnym momencie podczas zjeżdżania Marzenki któryś z nich zaraz za nią też zjechał, przez co wylądowała twarzą w piasku, a cwaniaczek zaraz potem na niej.
Tego już było za wiele! To był moment, w którym powiedziałam: - Dość! – I jak nie podbiegłam do tego wyrostka, jak go nie złapałam za fraki, jak nie powiedziałam: - A teraz, kochanieńki, podejdziesz do tej dziewczynki i ładnie ją przeprosisz! – A jak tego nie zrobię? – Zapytał ten bezczelny smarkacz, próbując się wyrwać. – To będziesz miał ze mną do czynienia. – Odpowiedziałam bez namysłu, patrząc mu ciągle w oczy i nie puszczając. Przeprosił. Zresztą, jak miał nie przeprosić?
Przecież to ja mogłam Marzence robić na złość. Nikt inny!
CZYTASZ
Osobliwe przypadki Inki
Cerita PendekCześć, nazywam się Inka! A to jest mój pamiętnik, w którym zawarłam to, co dla mnie najcenniejsze - wspomnienia, sny, to, co przeżyłam, a także to, co wydaje mi się, że mogłam przeżyć. Pragnęłam zawiązać tutaj choć kawałek tego, co jest w moim sercu...