Rodzice mieli bliskich znajomych, panią Ilonkę i pana Stefana, którzy, odkąd pamiętam, w wakacje zawsze nas odwiedzali i wtedy było bardzo miło, ponieważ zostawali aż do następnego dnia.
Jednego roku też przyjechali, ale wraz z dwiema znajomymi, Danką i Grażynką. Obie panie bardzo nas polubiły, tzn. mnie i Marzenkę, i pani Danka powiedziała, że za rok, jak przyjedzie, przywiezie ze sobą swojego syna, Daniela. Obie byłyśmy podekscytowane! Świetnie! Poznamy kolejną osobę i w końcu będziemy mogły posiedzieć z kimś w naszym wieku. To było coś! Lecz jak przetrwać ten rok? Musiałyśmy przecież uzbroić się w niemałą cierpliwość, czekając na naszego nowego znajomego. Na szczęście nowy rok szkolny, jak każdy inny przyniósł tyle wyzwań i nowych przygód, że jakoś udało nam się dotrwać do jego końca.
Na początku wakacji przypomniało nam się, że przecież w sierpniu mają do nas przyjechać znajomi rodziców. Ogarnęła mnie i moją siostrę jakaś panika, a z drugiej strony zaczęłyśmy też trochę szydzić... Dlaczego? Zastanawiałyśmy się, jaki będzie nasz nowy kolega? Pani Danka mówiła, że ma bardzo ładnego syna. Ale przecież każda mama mówi tak o swoim dziecku. I wtedy się zaczęło. Nasza wyobraźnia zaczęła sięgać zenitu. – A jeśli będzie niski, ryży, z zębami jak u królika? – zastanawiałyśmy się. – Może będzie miał okulary jak typowy kujon? – Nie, tego byśmy nie wytrzymały! I lęk ogarnął nas ogromny. Wpadniemy w otchłań rozpaczy, jak tak będzie. To było postanowione. Nasz nowy znajomy będzie brzydki i będzie strasznym kujonem, a my z pewnością się z nim nie zaprzyjaźnimy.
I tak minęły kolejne tygodnie – na wyczekiwaniu i zastanawianiu.
W końcu jednak musiał nadejść ten dzień. Z rana byłyśmy jakieś nieswoje. Z jednej strony poważne – bo przecież zapoznać się ze sztywniakiem to straszna rzecz, a z drugiej strony humor miałyśmy nieprzeciętny – bo jak tylko wyobraziłyśmy sobie naszego znajomego, wybuchałyśmy śmiechem. Rodzice obserwowali nas z zaciekawieniem. Ciągle pytali, co nam się dzisiaj stało? Czy mamy jakiś problem? My jednak nie chciałyśmy się dzielić naszymi przemyśleniami. Stwierdziłyśmy, że i tak nas nikt nie zrozumie.
Późnym popołudniem stało się. Nasi goście przyjechali. Prędko pobiegłyśmy przywitać panią Ilonkę, pana Stefana, panie Danusię i Grażynkę. Oj, jak miło było znów ich zobaczyć! Uściskom nie było końca! Choć koniec przyjść musiał, bo z samochodu wyszedł nieznajomy ktoś. Chłopak. Wysoki, uśmiechnięty, z pięknymi piwnymi oczami. Do zapatrzenia!
Pani Danusia podeszła do nas i powiedziała, że to jej syn, Daniel. Szczękę zbierałyśmy jeszcze cały wieczór, bo nasza wyobraźnia tym razem totalnie zawiodła. A i zyskałyśmy przyjaciela na bardzo długie lata.
CZYTASZ
Osobliwe przypadki Inki
Historia CortaCześć, nazywam się Inka! A to jest mój pamiętnik, w którym zawarłam to, co dla mnie najcenniejsze - wspomnienia, sny, to, co przeżyłam, a także to, co wydaje mi się, że mogłam przeżyć. Pragnęłam zawiązać tutaj choć kawałek tego, co jest w moim sercu...