Luigi znowu przyszedł. Nie próbował jednak podsunąć Kershawowi pod nos alkoholu. Pani Deve poprosiła go, aby pomógł jej z lampą, a mechanik ani myślał zostawić kobietę w potrzebie.
Nim jednak kobieta zniknęła za drzwiami wraz z gościem, odprowadziła Aloisa wzrokiem. Nie było to bezzasadne – Kershaw w ostatnim czasie nie miał szczęścia do listów, a właśnie otrzymał kolejny. Ten jednak dostarczył Luigi, swoją osobą gwarantując, że wiadomości nie nadano z urzędu.
Alois udał się z listem do gabinetu na piętrze. Ze zdumieniem zerknął na swoje stopy, gdy zdał sobie sprawę, że schody pod nim nie zaskrzypiały. Nie marnował jednak czasu. Istniała w końcu możliwość, że Ernest wreszcie znalazł coś sensownego i będzie musiał wybrać się na spotkanie jeszcze przed przesłuchaniami uzupełniającymi. Nie wyobrażał sobie bowiem, aby czekać bezczynnie aż do postawienia zarzutów czy rozprawy.
Kiedy dotarł do pokoju, zerwał z dłoni rękawiczki i odrzucił w kąt pokoju. Gdy zaś usiadł ciężko na łóżku, otworzył gwałtownie kopertę.
Alois nie znalazł tam skrawka notesu, gazety czy jakiejkolwiek pomniejszej karteczki. Papeteria była zbyt wysokiej jakości na kieszeń urzędu, ale na pomocnika sędziego z zamkiem owszem. Pismo zaś czytelne, lecz maciupeńkie, jakby autor wiadomości chciał zminimalizować rozmiar wiadomości. Musiało tu być coś ważnego! Coś, co pozwoli Kershawowi udowodnić wszystkim, że to nie był początek końca! Że Griffin nie miał racji i mógł się jeszcze wyratować.
Już pierwsze zdanie odpowiedziało na pytania Aloisa:
"Panie Kershaw,
Komendantura zamknęła mnie w areszcie domowym. Zarzucają mi utrudnianie śledztwa.
Piszę to po zostaniu przesłuchanym w swoim mieszkaniu. Za zarzuty przedłożyli mi rozmowy z panem przy jednoczesnym nadużyciu kompetencji w archiwum. Jednym słowem – wpadłem."
Z głowy Aloisa odpłynęła cała krew, a nogi zdrętwiały mu w kolanach. Takich wieści to się na pewno nie spodziewał.
Rozumiał, żeby to on coś chlapnął nieumyślnie! Zdradził sobą na przesłuchaniu, że włamał się do term albo odprawił z Riffem sfinksi rytuał, ale nie Ernest – spec od włamań i prawa w jednej osobie! Nie podopieczny sędziego, który wiedział, jak to wszystko funkcjonowało.
Alois roztarł zmarszczkę między brwiami, nawet nie zauważając lekko zaostrzonych paznokci na prawej ręce przypominających pazury. Nie zmieniło się to też, gdy wrócił wzrokiem do lektury.
Aplikant zawarł w swoim liście wszystkie odkryte w międzyczasie poszlaki. Godność służącego, na którego to Alois miał zrzucić winę za otrucie, udział jego zeznań w materiale dowodowym, nawet prawdziwy termin rozprawy, która miała nastąpić nocą na niejawnym posiedzeniu. Było tam absolutnie wszystko, co ziszczało najczarniejszy scenariusz rozpatrywany przez Kershawa.
Ernest zasugerował Aloisowi, aby na następnym przesłuchaniu przyznał się do kontaktu z nim. Naturalnie, nie do włamań, które określił jako "wyskoki na ciemną stronę mocy", a jedynie do tego, że próbował wyrobić sobie kontakty w urzędzie. Miało to mu kupić czas, bo nie był wówczas "aż tak" szkodliwy.
Alois odłożył kolejną kartkę, nie będąc w stanie doczytać listu do końca. Podszedł do okna.
Natura nie liczyła się z nastrojem Aloisa. Nie szczędziła ani słońca, ani wiosennego wiatru. Wiatrowskaz na dachu budynku naprzeciwko obracał się jak tancerka w szalonym tańcu. Rzucał przy tym błyski niczym spławik na drapieżne ryby. Szarawe ptaki zdawały się przekrzykiwać wzajemnie, jakby zachęcane hałasem panującym w mieście. Ich śpiew jednak ginął w zgiełku tak jak nadzieje dzieci, gdy te stawały się dorosłymi.

CZYTASZ
Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.II
FantasyTrzecia część z serii Noruk *** Południe po jednej stronie Rzeki. Północ po drugiej. To, co łączy ludzi, to granica, na którą spoglądają, gdy szukają winnych swoich nieszczęść. Bo przecież wszystko to wina zmiennych... Prawda, Republiko? *** Ambicje...