Rozdział XX

17 3 0
                                    

– Już możecie wejść – zawołał Luigi.

Kershaw nie poruszył się nawet, gdy przez drzwi i klapa garażowa otworzyła się, a do warsztatu wbiegli kolejni ludzie. Mieli podobne mundury, co podkomendni Butlera. Nie byli jednak zainteresowani sfinksem czy jego towarzyszem. Jedynie pośpieszyli uwolnić pobratymców z potrzasku, a potem nałożyli im kajdanki i usadzili pod ścianą. Butlerowi także udzielono pierwszej pomocy, ale na więcej miłosierdzia nie mógł liczyć. Jego samego pilnowała trójka żołnierzy.

Luigi złapał Aloisa za ramię i pociągnął w stronę drzwi garażowych, puszczając go przodem. Wetknął mu kluczyki do ręki, gdy sam wyszedł naprzeciw oczekującego ich mężczyzny. Kershaw domyślił się, że miał przygotować stojące nieopodal auto. Zamarł w bezruchu, gdy poznał w nieznajomym detektywa Shurivę.

Sfinks nie krył aury swojej istoty, choć jego wściekłość osłabła niczym ogień, gdy już objął cały budynek i nie miał już nic więcej do pożarcia. Jednak podobnie jak podczas pożaru płomienie nadal wgryzały się w rusztowanie budynku, przeistaczając go w górę gruzów, tak poruszenie Luigiego nie zniknęło.

Wyjął z bocznej kieszeni plecaka kasetę i podał ją mężczyźnie. Z ponurym wyrazem twarzy odparł:

– Twoje nagranie.

Shuriva obejrzał przedmiot, wystawiając go do światła. Po chwili przytaknął, a następnie schował kasetę do kieszeni.

– Wszystkie inne też dotarły – stwierdził detektyw spokojnie. Miał nawet czelność patrzeć swojemu rozmówcy prosto w oczy.

A może tylko Alois czuł obecność magii sfinksa, która wprawiała powietrze wokół w drżenie? Na pewno to ona sprawiała, że czerwień Kershawa nie rozprzęgła się, siejąc spustoszenie w ciele i umyśle.

Luigi przekrzywił głowę niczym drapieżny ptak, zerkając za Shurivę, a potem z powrotem na niego.

– Jak rozumiem, nagrałeś to, co chciałeś?

– Zgadza się – mruknął detektyw, odgarniając połowę płaszcza i odsłaniając swoją krótkofalówkę.

Sfinks nieśpiesznie wygładził koszulę, nawet gdy mężczyzna sięgnął po urządzenie gotów je włączyć. Zdawał się bardziej przejmować przyciasnym ubraniem aniżeli ryzykiem pojmania. Shuriva też nie czuł presji, bo nadal nie zrobił pożytku z komunikatora. Za to uważnie oglądał nieszczególnie wysoką postać sfinksa, jakby punktując różnice między nim a zwyczajnym człowiekiem. Najwyraźniej nie znał go w takiej odsłonie, choć niewątpliwie miał z Luigim kontakt już wcześniej.

– To jednak nie tłumaczy, czemu Butler został postrzelony – zauważył detektyw.

Luigi podniósł brwi, jakby ktoś uderzył go snopkiem siana, oczekując, że go powali.

– Nie musi.

– Miałeś mi go wydać bez uszczerbku – odparł Shuriva znacząco. Musiał wiedzieć, co ściągała na człowieka zagadka zadana przez sfinksa.

Luigi wetknął ręce do kieszeni spodni, zdmuchując z czoła kosmyk włosów. Z podobnym lekceważeniem przypomniał:

– Zawsze mógłbym go zabić. – Nim Shuriva zdążył coś dodać, spytał: – A co z twoją częścią umowy?

Detektyw przełknął ślinę, pierwszy raz kierując swój wzrok na Aloisa. Na cały niepokój, który znaczył jego oczy niczym para zimną szybę, zasługiwał niepodważalnie sfinks. Na dawny respekt, ostrożność czy choćby uwagę należną żywemu człowiekowi Kershaw nie mógł liczyć. Shuriva równie dobrze mógłby patrzeć na psa.

Seria Noruk: Dziecię Nieba cz.IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz