Rozdział 3

1.8K 50 7
                                    

Stoje przed najbardziej znienawidzonym domem na całej ziemi. Jestem tutaj wtedy kiedy tylko muszę. Gdybym mógł, byłbym tu tylko dwa razy do roku. Ale niestety moja pozycja, którą mam przejąć gwarantuje mi częste wizyty tutaj. Wszedłem do domu, gdzie w progu już wita mnie matka. Uśmiechnęła się na mój widok.

- Witaj synku, dobrze cię widzieć! - Podszedłem do niej i złożyłem pocałunek na jej policzku.

- Witaj matko! Wszystkiego najlepszego! To dla ciebie. - Podałem jej zapakowany prezent i kwiaty.

- Oj kochanie nie musiałeś się fatygować z prezentem. Największym prezentem jest to, że mam wszystkie swoje dzieci w jednym miejscu.

Właśnie i to jest chyba największy problem. My wszyscy w jednym miejscu! Matka zaczęła iść w stronę jadalni, a ja ruszyłem za nią. Wszedłem do jadalni gdzie większość już była. Przywitałem się ze wszystkimi i usiadłem na swoim miejscu. Czekaliśmy tylko na najmłodszego brata. Przyglądam się każdemu z rodzeństwa, widzę u nich nienawiść i pogardę do mnie. W tej chwili każdy chce pokazać, że jest tym lepszym. Takiej rodziny nienawidzę, nienawidzę takiego mojego rodzeństwa. A jednak jestem zmuszony przebywać z nimi tak często. W końcu prowadzimy wspólne interesy. I to jest konieczne, ale wiem, że oni nie są tacy jak w tej chwili. Śledzę ich i doskonale wiem jacy potrafią być normalnie. Nie wiem za co się tak nienawidzimy, za dziecka mogliśmy się normalnie dogadywać, a później? Staliśmy się największymi wrogami. Rywalizującymi o wszystko.
Mój najmłodszy braciszek raczył się pojawić, przywitał się z każdym i mogliśmy zacząć cały ten cyrk. Mam nadzieję, że ta szopka szybko się skończy.

- Moi drodzy na wstępie chciałabym wam podziękować za przybycie. - Powiedziała mama ze łzami w oczach.

- To dla nas jest tylko przyjemność mamo. - Otavia robi dobrą minę do złej gry. Aż mi rzygać się chce z tej udawanej szopki. Udaje jak cieszy się z tego spotkania, a w głębi duszy myśli aby ono jak najszybciej się skończyło.

- Cieszę się kochani, że dla was jest to przyjemność. Nie mogę jednak często cieszyć się wami wszystkimi. Ale do czego zmierzam, to wy jesteście największym moim prezentem. Pojawienie się każdego z was na tym świecie było bardzo ważne dla mnie, dla nas. Prawda Filippo?

Mama położyła dłoń na dłoni ojca, który szybko zrzucił ją z siebie. Spojrzał się na nią groźnie, a ona skuliła od razu głowę. Moja twarz niczego nie wyraża, ale w środku cały aż chodzę z nerwów. I ja mam się pogodzić z tym wszystkim? Też mam tak traktować swoją żonę? A rodzeństwo tak jak ojciec traktuje swojego brata? Dla ojca Luciano nie żyje. I co po przejęciu władzy też mam stać się całkiem pozbawiony człowieczeństwa i zamrozić swoje serce?

Kątem oka patrzę się na rodzeństwo, które udaje albo faktycznie nie widzi co się dzieje.

- To co chciałaś powiedzieć mamo?

Spojrzała się na mnie i lekko uśmiechnęła się do mnie.

- Ach tak. Chciałam powiedzieć, że jesteście największym moim szczęściem. Każdy z was jest inny. To nie jest wada, to jest zaleta. Potrzebujecie wszystkich części aby przetrwać. - Mama mówiąc to patrzyła się cały czas na mnie. Czy ona chce mi coś w ten sposób przekazać? - Kiedy złączycie te wszystkie części uzyskanie wszystko to czego wam brakuje.

Nie, to niemożliwe! Mama o większości sprawach nic nie wie. Pewnie tak tylko powiedziała. Tylko dlaczego mam inne wrażenie?

- Bzdury gadasz jak zawsze. Aby przetrwać muszą myśleć o sobie. Miłość ich osłabi. Nie rozumiem po co gadasz takie głupoty, ale czego tu spodziewać się po tobie. - Ojciec z pogardą do matki to powiedział, a we mnie wszystko się gotuje.

Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz