Rozdział 41

415 18 0
                                    

Czekam na policję, wiem, że nie będzie z nimi problemu, ale jednak chcę wszystkiego dopilnować. Mój telefon zaczął dzwonić. Wyciągnąłem go z kieszeni i zmarszczyłem czoło na widok imienia na wyświetlaczu. Przeciągnąłem zielona słuchawkę i przyłożyłem telefon do ucha.

- Co ty kurwa odpierdalasz? - Od razu musiałem odsunąć telefon od ucha, bo ojciec zaczął się drzeć.

- Co ja odpierdalam? Chcesz mnie zabić, to zrób to normalnie, a nie aby niewinni ludzie umierali przez to.

- O czym ty mówisz, Domenico?

- O tym, że nasłałeś na mnie, nawet kurwa nie wiem kogo, ale się dowiem, a później twoi ludzie ich zabrali!

- Jak kurwa moi ludzie? I kogo zabrali. Ja nikogo nie nasypał na ciebie#

- No to nie wiem kogo ty zatrudniasz?

- Nic ci nie jest Domenico?

- Mnie nie ale niewinna matka z dzieckiem umarła.

- Chuj z tym.

Zaciskam ręce ze złości. No tak dla niego to nigdy nie liczył się drugi człowiek.

- Wysłałem ludzi za nimi.

- Dobra, nie pozwolę na taką samowolkę. Zajmę się tym osobiście.

I tak jakoś średnio mu wierzę, ale niech będzie jak na razie. Ojciec już bez zbędnych słów rozłączył się ze mną. W chwili kiedy pojawiła się policja. Nie była z tego faktu zadowolona, ale jak zawsze zabójców nam zostawia. Całe szczęście, że z tym nie musimy się męczyć. Policja ma mi później dać namiary rodziny. W jakiś sposób dostaną pieniądze. Wiem, że to życia im nie zwróci, ale może w jakimś stopniu zabezpieczy ich przyszłość.

Wsiadłem w samochód, który podjechał z ochroną i pojechałem do firmy. Stoje przed swoją firmą przed swoim dzieckiem tak naprawdę. A czuję się jakbym stał w zupełnie innym miejscu. Tak jakby Sycylia nie była już moim domem.  Tak jakby firma, którą zbudowałem od początku nie należała do mnie. Nie będzie w niej uszczypliwej Evy, która zawsze wiedziała jak zgasić człowieka. Nie będzie tych ludzi, którzy zaczynają żyć. I przede wszystkim nie będzie jej. Nie wejdę do jej gabinetu i nie zaliczę szybkiego numerku. Nie wpadnie do mojego gabinetu w najcięższy dzień tylko po buziaka czy chwilę się przytulić. Nie zobaczę jej uśmiechu, który dawał mi mnóstwo energii. Nic nie zobaczę co zostawiłem w San Francisco. Zostawiłem tam swoją rodzinę.

Zastanawiam się co by zrobiła Cass gdyby mnie teraz zobaczyła? Pewnie dostałbym po gębie za to, że wyjechałem na chwile a nie wróciłem. Za to, że żegnając się z nią ona nie wzięła tego na poważnie. A później może i mógłbym liczyć na buziaka a nawet na numerek na zgodę? Nigdy się tego nie dowiem.

Wszedłem do firmy każdy był zdziwiony, że już jestem. Niestety moje wakacje szybko się skończyły. Wjechałem na swoje piętro i Clara na mój widok mało co nie zachłysnęła się własnym powietrzem.

- Szefie, a co szef tutaj robi?

- A czy ja muszę się tobie tłumaczyć? Czy Maurizio już jest?

- Tak myślałam, że tylko tak mówi, że szef wraca.

- No to nie musisz już myśleć.

Nie jestem miły bo sytuacja z wcześniej wyprowadza mnie z równowagi, tak samo jak i myślenie o Cass. Bez zbędnego słowa wszedłem do swojego gabinetu. Maurizio siedział na kanapie z laptopem na kolanach i coś klikał.

- Cześć Maurizio. - Rzuciłem tylko do niego, nawet nie patrząc za bardzo na niego, podszedłem do szafki, w której trzymam alkohol i nalałem sobie jak i jemu whisky. Postawiłem obok niego na stoliku, na co Maurizio dziwnie mi się przyglądał.

Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz