Byłem taki szczęśliwy. Mimo zmęczenia, uśmiech nie schodził mi z twarzy. To wszystko jest nowe i nie tylko dla mnie takie jest. Dla nas wszystkich, jest to coś nowego. Spacerowaliśmy z Cass dłuższą chwilę. Rozmawialiśmy przy tym dużo, o zwykłych rzeczach. Nawet nie wiedziałem, że z kimkolwiek będę rozmawiał o zwykłych rzeczach i czuł się przy tym tak beztrosko, tak jak czuję się w tej chwili. Wróciliśmy z Cass ze spaceru, zmęczenie już dawało m sobie znać, nie chciałem jej za bardzo męczyć. Zjedliśmy wszyscy wspólnie kolację, śmiejąc się przy tym. Nawet Otavia zaczęła się uśmiechać, co sprawiło, że i ja się cieszyłem. Tak jak jest teraz, powinno być to od zawsze. Mimo tylu straconych lat, jeszcze jesteśmy w stanie wszystko zmienić. Po zjedzonej kolacji, każdy rozszedł się do swoich sypialni. Mimo zmęczenia, mam ochotę na małe co nieco z moją śliczną kobietą. Nic na to nie poradzę, że nawet jak padam z nóg, to i tak ją cholernie pragnę. Podszedłem do niej, objąłem ją mocno i przyciągnąłem do siebie, Nachyliłem głowę do jej ucha i wyczerpałem:
- Zmęczona? - Powiedziałem dosyć ochrypłym głosem. Cass zareagowała na to, tak jak zawsze, przez jej ciało przeszedł dreszcz, a ona sama uśmiechnęła się, odwróciła się do mnie i spojrzała w moje oczy.
- A coś konkretnego proponujesz? - Powiedziała uwodzicielskim głosem, który na mnie zdecydowanie już zaczął działać. Sama głos, który powoduje, że zaczynam być twardy. Naprawdę nie wiem, co takiego ma w sobie tą kobieta, że jest dla mnie jak pieprzony narkotyk. A ja sam przy niej jestem pieprzonym narkomanem, który nie może już przestać. Położyłem na jej policzku swoje dłonie i powiedziałem:
- Yhym, na przykład to...
Zacząłem całować ją po szyi. Każde muśnięcie moimi ustami sprawia, że przez jej ciało przechodzi przyjemny dreszcz. Na dowód tego pojawia się u niej gęsia skórka. Uwielbiam to wszystko z nią robić. Sam odczuwać przy tym tak jakby przez nasze ciała przechodził prąd, który przekazujemy sobie nawzajem. To uczucie jest tak zajebiste, że ciągle jest mi mało.
- Mmm... no może na to znajdę troszkę siły. - Cass wymruczała, odchylając przy tym głowę do tyłu.
Złapałem ją za tył głowy i przyciągnęła jej twarz do swojej, łącząc nasze usta ze sobą. Nasz pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz to bardziej namiętny. Podniosłem ją do góry i ostrożnie położyłem ją na łóżku. Nawet na sekundę nie przestałem jej całować. Zacząłem rozbierać Cass, co i ona nie była mi wcale dłużna, bo od razu zaczęła rozpinać mi spodnie. Jest tak samo niecierpliwie jak i ja jestem, co chodzi o nią. Kochaliśmy się przekazując w tym swoje uczucia. Nie spieszyliśmy się wcale. Wszystko było przepełnione miłością i troską. Byliśmy tylko my w świetle księżyca, który rozświetlał pokój. Nie jestem pewny ale czuję, że Cass wie, że ją kocham. Widzi to w moich gestach i czynach. No tego nie zmienię, bo podoba mi się okazywanie jej takich uczuć. Może nie usłyszy ode mnie tych dwóch słów, ale póki mogę, będę jej to pokazywał każdego dnia.
Po zajebistym seksie Cass szybko zasnęła, a ja wyszedłem pomyśleć. Nie mogę spać, martwię się o nią, martwię się o nas. Mimo zmęczenia, sen nie chce przyjść. Nie wiem jak to dalej będzie. Wyszedłem na taras, na którym siedział mój brat. Davide też wyglądał aby nad czymś intensywnie myślał. Pełnia jest czy jak, że bliźniaki spać nie mogą?
A propo bliźniaków, znów czuję się, że mam wszytko czego mi potrzeba. Całe życie bez Davide było puste. Czułem, że czegoś mi brakuje. Śmiałem się, że to nie możliwe. Nie wierzyłem w żadne więzi. Była to tylko durnota, o której musiałem przestać myśleć. Lecz teraz jestem szczęśliwy. Mam u boku Cass i rodzeństwo. Nie będzie od razu idealnie, ale może z czasem będzie normalnie?
Tylko czy aby na pewno?
Podszedłem do niego i usiadłem obok, od razu spojrzał na mnie.
- Napijesz się ze mną? - Zaproponował Davide.
CZYTASZ
Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)
RomanceDomenico postać zła i potrwora. Czy znajdzie w swojej historii kogoś kto skruszy jego lód w sercu? Czy po swoich przeżyciach będzie wiernym sługą swojego ojca? Przekonajcie się sami.