Rozdział 37

357 17 2
                                    

Następnego dnia, jak się tylko obudziłem naszykowałem się na wizytę u ojca. Wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem na dół, na mój widok Giulia o mało co nie dostała zawału. Nie spodziewała się mnie w ogóle. No tak miało mnie tu jeszcze nie być.

- Domenico...?

Podszedłem do niej i ucałowałem ją w policzek.

- Nie mam teraz czasu na rozmowy, muszę być u ojca. Jak wrócę to porozmawiamy, dobrze?

- Dobrze, dobrze.

Wyszedłem z domu i sam bez ochrony, pojechałem od razu do ojca, chcę załatwić to jak najszybciej. Nie wiem dlaczego mnie wezwał i chcę się tego dowiedzieć jak najszybciej. Po drodze cały czas myślałem, nad tym czego może chcieć ojciec. Wysiadłem przed znienawidzonym domem i wszedłem do środka. Na mój widok matka się ucieszyła, ale była też zdziwiona moim widokiem.

- Domenico, a co ty tutaj robisz?

- Witaj mamo, ojciec mnie ściągnął.  Jest on w domu?

- Tak w gabinecie. Stało się coś?

- Sam chciałbym to wiedzieć.

Ucałowałem matkę w czoło i poszedłem pod gabinet. Zapukałem w drzwi i czekam aż się odezwie i pozwoli mi wejść.

- Proszę!

Kiedy usłyszałem pozwolenie aby wejść to zrobiłem to od razu. Ojciec przeniósł swój wzrok na mnie a na jego twarzy była wymalowana złość.

- Jesteś nareszcie! Jakoś nie spieszyłeś się z przyjazdem!

- Nie teleportuje się tyle tysięcy kilometrów, bo ty tego chcesz na już.

- Co ty sobie do jasnego chuja wyobrażasz? Rozum ci odebrało? Siadaj do chuja jasnego bo oczekuje od ciebie wyjaśnień!!

Usiadłem na krześle na przeciwko biurka. Co takiego mam wyjaśnić ojcu? Co wie, a czego nie? Chodzi o Cass, o rodzeństwo czy może o Luciano? Ale wątpię nikt o nim nic nie wie. No chyba, że to była tylko podpucha i kolejny mój test lojalności, który oczywiście nie zdałem.

- O co chodzi? - Zacząłem spokojnym głosem co ojca wkurwiło jeszcze bardziej.

- Ty się mnie pytasz o co chodzi? Dwie sprawy, które spowodowały zakończenie twojego pierdolonego urlopu!

Zajebiście! Po prostu. Jednak czego ja się mogłem spodziewać? Gdzieś w głębi serca była ta myśl, że widzę ją po raz ostatni.

- Dałeś mi słowo na rok! - Pierdole już jego zasady. Ja mam dotrzymywać słowa, a on to co niby?

- A ty miałeś bawić się i korzystać z życia, a nie uganiać się jak jakiś szczeniak za jakąś dziewczyną i spoufalać się z rodzeństwem! Co to do chuja jasnego ma być? Czego ja was uczyłem przez tyle lat!?

Pierdolony śledził nas cały czas? Przecież mogłem się tego spodziewać, że on w każdej sytuacji zobaczy, pierdolony test lojalności. Jego słowo nic nie jest warte. Patrzę się teraz w jego oczy i widzę czystą złość. Chuj wie do czego jest zdolny ten człowiek i boję się o Cass. Rodzeństwo sobie poradzi, ale ona? Ona jest taka niewinna i bezbronna. Klnę się sam w myślach, za to, że byłem takim egoistą, że ja w ogóle na takie coś naraziłem.

- Skąd to wiesz? - Powiedziałem najbardziej naturalnej jak tylko mogłem.

- Ty się dziwisz skąd wiem? Myślisz, że to wszystko, że ta cała wolność, to pierdolone zadanie było przypadkowe!

Wiedziałem, że nie było. Łudziłem się, że jednak było.

- Czego ja was do chuja jasnego uczyłem? Solidarności? Miłości? Co ja wam powtarzałem przez cały ten czas!

Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz