Rozdział 20

824 35 4
                                    

Zestawienie jej nie było najprostszą rzeczą. Nie będę się przed nią płaszczył. Przed nikim tego nie robiłem i przed nikim tego nie będę robił. Jestem z nią szczery, a ona nie chce mnie na rok. No to niech idzie do tego swojego chłopaka. Co myśli, że będzie z tamtym, a ja będę tylko wtedy kiedy będzie miała taki kaprys? Na pewno nie! To one były zawsze dla mnie i ja na pewno nie będę dla nich. Nie zniżę się do takiego poziomu, nawet jakbym miał walić sobie konia do końca życia, nie będę się prosił o seks. Co prawda nigdy nie miałem z tym, że bzykam zajęte kobiety. Z innymi nie miałem, z nią mam, albo będzie tylko moja, albo na nie będzie jej wcale. Kiedyś miałem w dupie to, że mają mężów czy chłopaków. Jedynie różnica wtedy była taka, że to ja rozdawałam karty. Ja miałem kontrolę, ja byłem panem, a przy niej? Przy niej czuję, że to ona ma władzę i wie doskonale jak ją wykorzystać. Tego nie mogę zrozumieć najbardziej. I chyba to najbardziej mnie przeraża. Utrata kontroli!

Byłem już na dole miałem wsiąść do samochodu, kiedy uświadomiłem sobie, że nie mam ze sobą telefonu. Zajebiście, muszę się wrócić, bo został na biurku. Niechętnie ale cofnęłam się do firmy. Kiedy wszedłem z powrotem do gabinetu, Cass była w tej samej pozycji, co ją zastawiłem. Kiedy usłyszała kroki zerknęła na mnie. Jej mina nie mówiła mi nic.

- Zapomniałem telefonu. - Nie wiem po co ja jej się tłumacze?

- Jasne. - Odpowiedział krótko i bez emocji.

Stanąłem przed biurkiem. Cass zeszła z niego i stanęła na przeciwko mnie. Emocje wróciły na jej twarz, była napalona, wkurwiona, zdeterminowana. Miała łzy w oczach, które mieszały się z jej wściekłością. Przyciągnęła moją twarz do swojej i jej usta znalazły się na moich, całując mnie zachłannie. Automatycznie objąłem ją w pasie i zacząłem pogłębiać pocałunek. Każde jej muśnięcie było dla mnie czymś wyjątkowym. Chciałem tego więcej, jak najwięcej. Nic na to nie poradzę, że nie umiem z niej zrezygnować.

Przecież jest moja słabością.

- Domenico proszę. - Cass powiedziała między pocałunkami.

- O co mnie prosisz?

- Pieprz mnie! Błagam, potrzebuję ciebie w sobie. Teraz, już, natychmiast! Zwariuje kiedy mnie nie wypełniasz.

Miód dla moich uszu. Oj kochanie twoje słowa są dla mnie rozkazem. To nic, że w tej chwili przeczę sam sobie. Dopiero co mówiłem, że nie będę na każde jej zawołanie ale tak kurewsko ją pragnę, że nie umiem przestać.

Odwróciłem ją przodem do biurka, lekko popchnąłem ją na nie. Odpiąłem jej suwak i pozbyłem się jej sukienki. Przede mną stała w seksownej bieliźnie, lekko wypięta co zaczęło nakręcać mnie do działania.

Odwróciłem ją do siebie i napadłem na jej usta. Cass oparła się o biurko, a moje ręce zaczęły błądzić po jej ciele. W końcu podniosłem ją i posadziłem na skraju biurka, a sam uklęknąłem przed nią i zacząłem ją całować od łydki w górę. Zostawiając na nodze mokry ślad. To samo zrobiłem z drugą nogą, tylko tym razem skończyłem na jej ustach. Cass już słodko pojękiwała, co budziło bestie, która we mnie siedzi. Podniosłem jej nogę wyżej i zacząłem całować jej wewnętrzną stronę ud. A pocałunek kończył się na jej majtkach przy jej dziurce do wejścia, które już było mokre. A przecież jeszcze nic nie zrobiłem?

- Och!

Położyłem ją na biurku, ściągnąłem z niej majtki i zacząłem ją lizać. Kurwa nie wierzę, że to mówię ale brakowało mi tego. Brakowało mi jej dotyku, jej jęków, całej jej mi brakowało.

- Domenico...

- Czy ty zdajesz sobie sprawę jak mnie kusiłaś przez te dni? Jak kurewsko ciężko było mi się skupić na pracy, wiedząc co masz danego dnia na sobie. I chcieć ciebie dotknąć a nie móc tego zrobić? Cass ja nie będę prosił się ciebie o seks.

Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz