Rozdział 15

937 31 1
                                    

Byłem wkurwiony. Jeszcze nigdy nie byłem tak wkurwiony jak jestem w tej chwili. Nawet jak Cass wymierzyła cios w mój policzek, nie byłem tak wkurwiony jak jestem teraz! Marry przegięła tym razem. Popierdala po mieszkaniu całkiem nago. Chciałem kurwa być miły. Nie chciałem przez ten jebany rok, zmuszać się do przemocy, ale do chuja jasnego moja cierpliwość się skończyła! Też mam swoje granice. Miała normalnie zniknąć i nie pojawiać się nigdy więcej w moim domu. Gdyby posłuchała, żyłaby spokojnie, ale nie ona musiała zrobić swoje. No to dostanie to na co zasłużyła. Patrzę się na nią gniewnie, nie kontroluje już swojej emocji. Jej zachowanie nie mieści się po prostu w głowie. Serio ona udaje taką głupią, czy jest nią?

- Co ty odpierdalasz? I co ty tutaj jeszcze robisz? - Wysyczałem przez zaciśnięte zęby. Marry spojrzała na mnie z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Czekam! Pomyślałam, że po takim ciężkim dniu przyda Ci się rozrywka. A ty znowu przyszedłeś z nią, chyba nie zamierzałeś jej bzykać!? - Za chwilę sam ją tutaj zapierdole i będę czerpał z tego satysfakcję.

- A jeśli zamierzałem, to co ci do tego? Już mówiłem, że nie jesteś tutaj od myślenia. Jesteś nikim i nie masz prawa w pieprzyć się w moje życie!

- A ja? Przecież mnie bzykasz! Było nam tak dobrze. - Marry podeszła do mnie, założyła swoje ręce na moim ramieniu, od razu je straciłem z siebie.

- Już mi się znudziłaś. Masz 5 minut na opuszczenie mojego domu i zniknięcie z mojego życia. Wypłatę za wykonaną pracę dostaniesz na konto, a teraz wypierdalaj! I to jest moje ostatnie słowo. Trzeci raz nie będę się powtarzał. 

- Ty nie mówisz poważnie? - Jej wyraz twarzy znacznej się zmienił.

- Mówię całkiem poważnie! Byłaś tylko po to, bo ona mnie odpychała. Rano przekonałaś się kogo wolę. Żegnam!

- Popamiętasz mnie! Zakochałam się w tobie kretynie! Myślałam, że się zmienisz dla mnie! Myślałam, że coś nas łączy, a tu pojawia się jakaś dziwka i zapominasz o mnie!?

Zacisnąłem dłoń w pięść. Zrobiłem krok w jej stronę, złapałem ją za szyje, dusząc ją mocno. Nie panowałem nad swoimi nerwami. Chciałem dać jej jeszcze jedną szansę, ale nie to nie! Prosić się nie będę. Jeśli życie jest jej nie miłe, no to nie jest to już moja sprawa.

- Nikt nie będzie mówił do mnie kretyne! Byłaś zwykłą prywatną dziwką! Pieprząc ciebie myślałem o niej! Chciałem być dobry i wypuścić ciebie tak jak należy ale, nie to nie!

Puściłem ją bo zaczynało brakować jej tchu, za mocno ją dusiłem. Wyjąłem telefon i zacząłem dzwonić. Nie musiałem długo czekać.

- Tak szefie?

- Przyjdź do mnie, teraz! Będziesz musiał pozbyć się jednak problemu.

- Już idę szefie.

Nie mam ze sobą dużo ochrony, ale muszę coś mieć. Nawet o nich zapomniałem, no bo nie była mi potrzebna. Chłopaki trzymali się z boku, że o nich zapomniałem. Zadzwoniłem do Sergio to jeden z nielicznych ludzi, którym ufam bezgranicznie i który nie jest pod wpływem ojca. Mam w swoim składzie kilku takich, co za wszelką cenę będą stać za mną. I to jest dla mnie najcenniejsze. Lojalność!

- Co ty chcesz zrobić? - Marry przerażonym głosem się zapytała.

- Sam teraz powinienem ciebie zabić. Ale, że muszę iść i załatwić coś innego, zajmie się tobą Sergio. Zobaczysz z kim zadarłaś. A co z tobą zrobi, tego nie wiem. Ubieraj się bo wyprowadzi cię tak jak stoisz!

- Jestem szefie! - Do salonu wszedł zadowolony Sergio.

- Masz ją zabrać. Zrób z nią co chcesz w dupie to mam. Ślad ma po niej zaginąć.

Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz