Rozdział 42

421 16 6
                                    

Jechałem do domu i myślałem gdzie tu się spotkać z mamą, tak aby nikt nas nie wiedział ani nie słyszał. Ona też jest sługą ojca i musiała wykonywać jego polecenia, ale to nie znaczy, że nic nie wie. Może wie więcej niż sądzimy? W końcu tyle lat stoi u boku ojca, że powinna coś wiedzieć. A może i nic nie wie? Przecież niekoniecznie coś wie, ale z drugiej zaś strony jakoś i po coś musiała się kontaktować z Luciano. Zamyślony zajechałem do swojego domu, poszedłem od razu do swojego gabinetu, muszę sprawdzić pocztę czy nie mam żadnych informacji od swojego znajomego.

Niestety nic jeszcze nie było na poczcie. No też potrzebuje czasu. Zalogowałem się na nasz serwer i chcę posprawdzać czy aby na pewno wszystko jest dobrze z nielegalnym interesem. Już miałem wpisywać hasło kiedy dostałem SMS.

Zmarszczyłem czoło bo nie znałem tego numeru. W dodatku ta wiadomość była zaszyfrowana. Przez chwilę wahałem się czy w ogóle ją otwierać. Jednak ciekawość zwyciężyła.

Jutro godzina 10:00 w naszym hotelu pokój 1009, mama!

No to teraz mnie mama zaskoczyła. Skąd ona umie takie coś robić? Albo nie umie, a to jest ewidentnie pułapka. No bo jakim kurwa sposobem wiedziałaby jak zaszyfrować wiadomość?

Zostawiłem zalogowanie się na nasz serwer, jutro już posprawdzać wszystko czy z dostawami jest tak jak być powinno, a teraz muszę dowiedzieć się czy aby na pewno to nie jest pułapka. Skoro jestem obserwowany przez ludzi ojca, to nie będzie podejrzane jak wejdę do swojego hotelu. Zawsze mogę chcieć posprawdzać coś. Ochrona ojca i tak nie będzie chodziła za mną w krok w krok, jedynie będą wiedzieć gdzie jestem. Ale co jeśli i matkę śledzi ochrona? Wtedy połączą fakty. Zresztą niewiadomo czy to jest w ogóle od niej wiadomość. Może znowu ojciec nasłała swoich ludzi aby mnie zabić, tak jak to było dzisiaj?

Resztę popołudnia próbowałem dowiedzieć się do kogo należy ten numer. Jednak nie mogłem go rozszyfrować do takiego stopnia aby dowiedzieć się do kogo należy. Nie jestem hakerem, do tego przydałby mi się Marco, ale przecież nie mogę poprosić go o pomoc.

- Kurwa! - Krzyknąłem, zamykając laptop. Muszę porozmawiać o tym z Maurizio. Może on mi doradzi czy powinienem tam iść czy nie.

Spojrzałem na telefon, minęło tyle czasu, a nie dostałem żadnej wiadomości od Sergio. Nie wiem co się dzieje z chłopakami i czy w ogóle są bezpieczni. Przez chwilę myślałem czy powinienem napisać do niego chociażby SMSa. Ktoś zaczął pukać do drzwi.

- Proszę. - Do środka wszedł Matteo z niezbyt zadowoloną minął.

- O Matteo, już miałem pisać do Sergio. Jak się sprawy mają?

- Jak by to powiedzieć szefowi. Kiedy ich znaleźliśmy, już nie żyli.

- Kto nie żył?

- Ludzie pana Filippo. Tamci chyba uciekli. Wszystko jest wyczyszczone i nie wiemy kto im pomagał. Sergio z Giuseppe sprawdzą jeszcze jeden trop, ale już na własną rękę. Nie chcieliśmy aby ludzie pana ojca wiedzieli o tym.

- Bardzo dobra robota Matteo. Dzisiaj wychodzę ale jak Sergio wróci od razu niech do mnie zadzwoni.

- Sergio to raczej dzisiaj nie wróci. - Matteo zaśmiał się lekko. Uniosłem jedną brew do góry, nie rozumiejąc o co chodzi? - Sprawdza trop, który wymaga poświęcenia, a to oznacza więcej czasu.

- Czy możesz mi to wyjaśnić Matteo? Nie bardzo rozumiem?

- To, że uciekli samolotem, to jest pewne. To, że ktoś zamazał każdy jeden trop prowadzący do tej osoby, też jest to pewne.

- No to nie rozumiem komputer chcę zgwałcić aby wydobyć dane? Przecież nikt go nie wpuści na lotnisko do ich bazy danych.

- Ale byli świadkowie, a raczej piękne zgrabne recepcjonistki, które podczas zajebistego seksu może powiedzą nam kto kazał wykasować cały monitoring.

Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz