Rozdział 34

395 16 1
                                    

Dziewczyn dłuższy czas nie było. Zacząłem się martwić o nie. Jednak nie panikowałem wiem, że tutaj im nic nie grozi. My za to staraliśmy się wymyślić jakieś rozwiązanie. Moim braciom nie podobał się ten fakt, abym wracał do domu. Mnie on też w sumie się nie podoba, ale to ja muszę to załatwić. To ja mam za jakiś czas wziąć odpowiedzialność za wszystkich, więc teraz to ja muszę zmierzyć się z tym wszystkim.

Kiedy dziewczyny wróciły do nas, nikt nie miał tyle odwagi aby się zapytać czy coś postanowiły. Obie były zapłakane i myślami zupełnie gdzieś indziej. Przytuliłem jedynie Cass do siebie, a ona oparła głowę o moje ramię. Uspokajała w ten sposób swoje nerwy. Otavie przytulił Marco i obie dochodziły do siebie. Jeszcze tak chwilę jeszcze posiedzieliśmy, po czym każdy rozszedł się do swoich pokoi. Ta wiadomość chyba każdego wykończyła i każdy potrzebuje odpoczynku. Cass cały czas, była nieobecna, widać było, że nad czymś intensywnie myśli.

- Nad czym myślisz? - Zapytałem się jej, choć znałem już odpowiedź.

- Chyba wiesz nad czym myślę. - Odpowiedziała smutnym głosem.

- Nie chcę być wścibski, ale doradziłaś jej coś?

- Nie wiem jak zachowałabym się na jej miejscu. Nie wiem czy byłabym w stanie usunąć dziecko, ale nie wiem czy wychowałabym je, czy urodziłabym je tylko a później  oddałabym je komuś, kto by się ucieszył na adopcje. To nie jest wpadka po numerku. Ona została skrzywdzona.

Nie wiem jak to mam rozumieć. Dlaczego z tymi kobietami, są takie problemy?

- Czyli? - Po prostu się zapytałem Cass, nie lubię jak ktoś nie mówi czegoś wprost

- Domenico to nie jest prosta decyzja. I nie ma tak, że ja jej powiem co ma robić. To ona musi to czuć całym sercem. Widzę, że jest twardą dziewczyną, ale nie oznacza, że da radę to zrobić.

- Dalej nic nie rozumiem.

- Dla ciebie to proste urodzi albo usunie?

- No tak.

- A jeżeli chodziłoby o nasze dziecko też tak mówiłbyś? Też dla ciebie byłoby takie proste?

- Cass ja cię nie zgwałciłem, to są dwie różne sprawy. Ale nie jesteś w ciąży, prawda?

Ponownie panika we mnie zaczęła rosnąć. Ojciec pierdolca dostałby wiedząc o ciąży Otavii i Cass. Ale nie może być w ciąży mówiła, że coś tam ma założone. Cokolwiek by to nie było to niby jest zabezpieczona.

- Nie, nie jestem. Powiedziałam jej aby dała sobie tydzień. Pójdę z nią na badanie. Jeżeli na nim nic nie poczuje pójdę z nią do kliniki.

Teraz to mnie zaskoczyła. Też nie byłbym z nas dumny, gdybyśmy pozwoliło Otavii na aborcję, bo jednak dziecko nie zabijamy. Ale też gdyby tego chciała, nie mogę jej tego zabronić.

- Nie sądziłem, że będziesz za usunięciem.

- Tu nie chodzi o mnie Domenico. Sama nie wiem co zrobiłabym gdybym była w tej sytuacji. Ta decyzja jest trudna i będzie mogła nosić za sobą konsekwencje całe życie. Musi być pewna swojej decyzji. I przede wszystkim, to ona musi ją podjąć. Nikt za nią tego nie może zrobić. Nikt nie może jej do tego namawiać.

Cass podeszła do mnie i przytuliła się bardzo mocno. Pocałowałem ją w głowę. Ciekawe jakby mówiła gdyby znała całą prawdę. Gdyby znała konsekwencje donoszenia ciąży. Tak bardzo nie wie jakie zło jest na tym świecie. I tak bardzo nie chcę aby się o tym musiała dowiedzieć. Jednak ma rację, to jest decyzja Otavii, jeśli będzie chciała urodzić, ukryje ją na okres ciąży.

Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz