Rozdział 7

1.1K 41 2
                                    

Następnego dnia zgodnie z wolą ojca,  każdy z nas pojawił się w rodzinnym domu. Po obiedzie każdy wraca już do siebie, a ja może dostanę wolność, o której marzę. Niby to obiecał mi ojciec ale z nim to chuj wie, dlatego póki nie usłyszę, że dostaje wolność to w nią nie uwierzę. Pod domem rodzinnym wysiedliśmy ze swoich samochodów, Otavia spojrzała w niebo, zaciągając się chłodnym powietrzem.

- Upragniony dom. - Otavia powiedziała z wyczuwalnym sarkazmem w głosie, którego nie zrozumiał Davide.

- Otavia ciebie chyba głowa boli. Nienawidzisz tego domu tak jak my z Domenico i Marco.

Otavia popatrzyła się na Davide i przewróciła oczami.

- Masz rację Davide. Czekam na dzień, w którym to Domenico wszystko przejmie, a mnie wykluczycie ze wszystkiego, dzięki temu nie będę musiała tak często tu przylatywać. Mam nadzieję Domenico, że po śmierci rodziców wyburzysz ten dom.

- Rozczaruje cię, bo to nie stanie się prędko. - Otavia popatrzyła się na mnie. - W sensie śmierć rodziców.

- Umiesz pocieszyć ludzi. - Otavia wzruszyła jedynie ramionami.

W drzwiach stanął ojciec, był wkurwiony. Patrzył się na nas z taką pogardą i zdenerwowaniem. Przecież nic nowego. Zawsze tak na nas patrzy. Przecież dla niego ile byśmy nie robili, to wciąż robimy za mało..

- Może wejdziecie do domu czy macie zamiar tak pierdolić na dworze, cały dzień?!

- Cześć tato, a czemu tak się wkurwiasz? Mamy taki piękny dzień, dzisiaj pozbywasz się z wyspy trójki swoich dzieci, zostaje tylko ten przydupas. To czemu tak się denerwujesz? - Jak zawsze musiał palnąć coś Davide. Oczywiście zacząłem uśmiechać się pod nosem, bo widziałem u ojca coraz to większą złość.

- Do domu!

Każdy zerknął na siebie, po czym  uśmiechnął się pod nosem i weszliśmy do domu. Przywitaliśmy się z matką, która była dziwna. Nigdy nie zrozumiem jej zachowania. Ale w sumie jaka ma być? Gdybym ja na co dzień był tyle czasu z ojcem, to też byłbym dziwny. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Wróciliśmy do punktu wyjścia, przynajmniej mam nadzieję, że udajemy. Znowu byliśmy dla siebie jak zawsze. Nie jak wczoraj tylko jak zawsze. Nie wiem już sam, czy oni tak przy ojcu się zachowują, czy już powróciły do nich dawne nawyki. Jednak mam nadzieję, że to tylko jest dla zachowania pozorów. Prędzej czy później wyjdzie wszystko. A teraz muszę zająć się sprawdzeniem czy w dalszym ciągu jest Basilio w piwnicy.

- Przepraszam, muszę do łazienki.

Wstałem od stołu pod pretekstem pójścia do łazienki, a tak naprawdę poszedłem na dół do piwnicy. Chcę sprawdzić czy Basilio w dalszym ciągu w niej jest. Nawet nie było dla mnie zdziwieniem, że nie ma go tam. Wiedziałem, że to było tylko dla sprawdzenia nas a nie, że chodzi o interesy. Co ten ojciec kurwa kombinuje? Wróciłem na górę i napisałem SMSa do Sergio aby zgarneli Basilio i porządnie się nim zajęli ale z dala od domu i dopiero jak wyjadę. Nikt ma mnie z tym nie powiązać. Zapłaci za to, że odważył się podnieść rękę na Otavie. Nie wiem co ojciec chciał przez to osiągnąć, ale niech zacznie się bać nas. Razem jesteśmy w stanie zrobić więcej.

Na Sergio zawsze mogę liczyć. Czasami bardziej mu ufam niż Davide. No co poradzić? Wróciłem do stołu i moje rodzeństwo chyba się domyśliło gdzie i po co poszedłem. Kiwnąłem im jedynie głową, że nie ma go na dole. Nie byli tym faktem zdziwieni, albo udawali. Dokończyłem swój posiłek w ciszy i próbowałem rozgryźć ojca. Po skończonym posiłku ojciec odezwał się do mnie:

- Domenico, zapraszam do gabinetu, mamy o czym porozmawiać. - Powiedział ojciec głosem pełnej pogardy i niezadowolenia.

Bez słowa wstałem od stołu i poszedłem za ojcem do gabinetu. Usiadłem na przeciwko niego i czekałem na to co ma mi do powiedzenia. Ojciec założył nogę na nogę i bacznie mnie obserwował.

Rossi family secrets (vol. 1 Domenico) (+18) (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz