Rozdział 3

772 36 138
                                    

Pov: Will

Siedziałem z Jonathanem w salonie oglądając jakiś nudny film. Mike siedział przy stole i grzebał widelcem w jedzeniu. Zaczynam uważać, że wyznanie mu moich uczuć było potężnym błędem.

- Będziecie tacy zdołowani przez całe ferie? - Jonathan popatrzył kolejno na nas. Mike nawet nie zwrócił na niego uwagi. - Oglądamy przecież cudowny film! Lepszych ferii nie mogłem sobie wyobrazić - zaśmiałem się ironicznie, a Jonathan już tego nie skomentował.

- Ci ludzie co wczoraj tu byli mają nowe informacje - odezwał się Jonathan wyciszając telewizor. Mike słysząc te słowa od razu podniósł wzrok słuchając z zainteresowaniem. Jemu tak bardzo zależy na El widać, że bardzo ją kocha, a ja chciałem to zniszczyć...

- Jest nowa ofiara. W ten sam sposób zamordowana... - westchnął kręcąc głową. Ta cała sytuacja w Hawkins bardzo mnie stresowała. W miasteczku są moi przyjaciele, a tam ciągle pojawiają się nowe morderstwa najprawdopodobniej związane z drugą stroną.

Nie chciałem za żadne skarby tam wracać. Tak strasznie się bałem i mam nadzieję, że nie będę musiał tam wracać. Zniknięcie po drugiej stronie i łupieżca umysłów... To strasznie mnie wyniszczyło i zrobiło ogromną traumę. Co jakiś czas mam okropne koszmary związane z potworami i druga stroną...

Zawsze wtedy budzę się zlany zimnym potem, a czasem nawet boje się zasnąć... To tak strasznie mnie wyniszcza. Często sobie wyobrażam, że śpię przytulony do Mike'a wtedy czuję się nieco lepiej. Tak strasznie go potrzebuje...

- El musi się pośpieszyć - westchnął Jonathan, a ja mu przytaknąłem. Hawkins potrzebuje Eleven bardziej niż kiedykolwiek. - Zjadłbym pizzę, a wy? - zapytał mój brat. Mike ponownie wlepił wzrok w pełen talerz jedzenia. - W sumie możesz zamówić - wzruszyłem ramionami. Byłem strasznie głody, a pizza poprawi mi humor. - Zadzwonię - wstał i podszedł do telefonu zamawiając pizzę.

Śmiał się dlatego też wnioskuje, że rozmawia z tym swoim kolegą. Argyle może jest nieco dziwny, ale robi smaczną pizzę. - Przyjadą zaraz. Idę wsiąść prysznic, kasa jest na blacie - powiedział i udał się do toalety. Miałem ochotę go w tym momencie zamordować. Dlaczego akurat musiał mnie zostawić sam na sam z Mike'iem?

Brunet zapewniał mnie, że jesteśmy nadal przyjaciółmi, ale jakoś tego nie widzę. Zacząłem na niego patrzeć, ale on nie reagował. Pewnie myśli o El... - Masz zamiar dłużej mnie tak ignorować? - odważyłem się zapytać. Wstałem i wpatrywałem się w niego oczekując odpowiedzi.
- Mówiłeś wczoraj, że nadal się przyjaźnimy...

- Will czego ty oczekujesz? Dlaczego nie postawisz się na moim miejscu? Ciężko mi z tym, że mój najlepszy przyjaciel jest we mnie zakochany. Jak mam się czuć? - łaskawie podniósł głowę wpatrując się we mnie.

- To nie oznacza, że masz mnie unikać! - krzyknąłem zdenerwowany. Naprawdę rozumiem, że nie czuje do mnie tego samego, ale chociaż moglibyśmy zachować przyjacielskie relacje. Szanuje jego wybór i przecież nie będę go macał czy coś.

- Uspokój się! Mogłeś się we mnie nie zakochać! - wrzasnął. - To moja wina, że się w tobie zakochałem? Jakby to od mnie zależało... Gdybym wiedział, że staniesz się takim dupkiem to w życiu nie chciałbym cię poznać - prychnąłem marszcząc swoje brwi.

- Gdybym wiedział, że jesteś pieprzonym gejem w życiu nie zapytałbym się czy chcesz być moim przyjacielem - odpowiedział cicho. Bardzo mnie to zabolało, ale wiedziałem, że moje słowa jego też.

- Pieprzony homofob - powiedziałem do siebie i poszedłem do swojego pokoju nie chcąc przebywać dłużej w jego towarzystwie. Teraz jestem pewien, że nie chcę mieć z nim nic do czynienia i ja najszybciej muszę się odkochać.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz