Rozdział 48

276 16 106
                                    

Pov: Mike

Hopper i El przytulali się chyba z dobre dziesięć minut. Komendant mimo tego, że El nie chciała pojechał z nią do szpitala, aby się przebadała. Chciał się upewnić czy wszystko z nią w porządku. Joyce pojechała z nimi, a ja zostałem w domu Hoppera na noc.

Cieszyłem się, że El wróciła i kolejny raz spędzę noc z Will'em. Przebrany w za małe rzeczy Will'a wszedłem do jego pokoju. Chłopak ścielił łóżko i nie zwracał na mnie uwagi. Szatyn był ubrany w uroczą beżową piżamę. Wyglądał tak cudownie...

- Wyglądasz uroczo - podszedłem do niego i położyłem ręce na jego talii. Chłopak zawstydzony spuścił głowę, a na jego twarzy dostrzegłem uśmiech. - Jestem teraz cały czerwony prawda? - podniósł głowę, a nasze spojrzenia się spotkały. - Tak, ale to urocze - położyłem rękę na jego policzek, a chłopak przymknął oczy.

- Cieszę się, że El wróciła - położył się na łóżku i przykrył kołdrą otulając się nią szczelnie. Mimo, że mamy maj i jest ciepło to Will'owi i tak zawsze jest zimno. Jest typem osoby, której zawsze jest zimno. Położyłem się obok niego i od razu odwróciłem w jego stronę. Nasze spojrzenia spotkały się na dłuższą chwilę, a ja tak bardzo nie chciałem przerywać tego kontaktu wzrokowego. Mógłbym wpatrywać się w jego oczy wieczność.

Szatyn przysunął się bliżej mnie i położył głowę na moją klatkę, a nogę standardowo przełożył przez moje biodro. Ostatnio zauważyłem, że Will bardzo lubi tą pozycję. Położyłem rękę na jego zgrabnym ciele, a drugą rękę wplątałem w jego gęste, brązowe włosy, które tak bardzo kocham. Szatyn cicho mruknął i bardziej się we mnie wtulił. Leżeliśmy tak chwilę w ciszy, aż w końcu nasze oczy się zamknęły.

Pov: Will

Obudziłem się w środku nocy, a Mike'a nie było obok mnie. Natychmiastowo się podniosłem i zacząłem rozglądać wokół. Nie było żadnych oznak jego obecności. Jego rzeczy na moim biurku zniknęły tak jakby nie przyszedł tu, albo uciekł. - Mike? - zapytałem cicho i zacząłem się rozglądać, ale przez ciemność nic nie widziałem.

Coraz bardziej przerażony zapaliłem lampkę nocną, a odwracając się moim oczom ukazał się Aiden... Chłopak stał przed mną jakby nigdy nic, a na jego twarzy gościł przerażający uśmiech. W ręce trzymał nóż na którym była krew. Głośno krzyknąłem i odsunąłem się pod ścianę, a w moich oczach pojawiły się łzy.

Aiden wrócił... Jakimś sposobem wydostał się z psychiatryka i teraz mnie zabije... - Cześć skarbie stęskniłem się - przybliżył się do mnie i zaczął jeździć nosem po mojej szyi, przez co obrzydzony odsunąłem głowę do tyłu.

- Kocham cię - wyszeptał, a rękę zacisnął na moim pośladku przez co w moich oczach pojawiło się więcej łez. Aiden chce mnie zgwałcić... Nie jestem w stanie się obronić już po prostu jestem taki słaby... Ten potwór wrócił i chce mnie skrzywdzić. Tak bardzo żałuję tego dnia, kiedy odebrałem pizzę. Nie chciałabym go w ogóle poznawać. Teraz już nie cofnę czasu choćby niewiem jakbym chciał.

- Jesteś taki piękny i jesteś tylko mój - jego ręce zaczęły natarczywie dotykać moją dolną część ciała przez co poczułem się jeszcze bardziej niekomfortowo. W moich oczach pojawiło się więcej łez, a moje całe ciało drżało. Aiden nie robił sobie nic z mojej reakcji. Nigdy tak naprawdę nie interesowało go co czuje.

- Skarbie teraz wreszcie poczujesz mnie w sobie - polizał językiem moje wargi, a ja jeszcze bardziej odsunąłem głowę. Chciałem coś powiedzieć, ale strach odebrał mi mowę.

Ale kiedy zaczął ściągać moje spodnie od piżamy dopiero wtedy odważyłem się na jakikolwiek ruch. Z całej siły kopnąłem go w krocze, a blondyn krzyknął chwytając się za obolałe miejsce. - Pożałujesz tego! - chwycił za nóż, a ja zacząłem uciekać. - Mike?! Mike! - krzyczałem imię chłopaka lecz odpowiedziała mi cisza. Bałem się, że ten psychopata mu coś zrobił.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz